Od lipca bieżącego roku miłościwie nam panująca władza prawnie zezwoliła, by nasz samochód mógł jeździć z krótkimi lub tzw. amerykańskimi tablicami rejestracyjnymi. Nie da się ukryć, to bez wątpienia ukłon w stronę zwolenników japońskiej motoryzacji oraz pojazdów, które przypływają do nas z odległych zakątków Stanów Zjednoczonych. Wreszcie nie trzeba giąć standardowych blaszek czy też wykazywać się ponadprzeciętną kreatywnością, która z pewnością zostałaby za chwilę uwieczniona na materiale wideo, wpuszczona do sieci oraz publicznie wyśmiana, by nasz obiekt dziecięcych fantazji mógł wyglądać normalnie, tak jak należy. Okazuje się jednak, że nie jest tak sielankowo jak mogłoby się wydawać…
Krótkie tablice rejestracyjne okazały się bowiem hitem i to nie bynajmniej wśród kierowców czy właścicieli pojazdów, którzy wedle litery prawa posiadać je powinni. No cóż, Volvo S80 czy też Volkswagen Phaeton również mogą z nimi dobrze wyglądać, zatem dlaczego by nie zarejestrować samochodu w taki właśnie sposób, by prezentował się lepiej, schludniej, a tablica byłaby mało szpecącym dodatkiem? Niestety, nie o prezencję czy element „ambitnego projektu samochodowego” tutaj chodzi – rejestrując bowiem samochód niejako deklarujemy, że potrzebujemy specjalnych tablic rejestracyjnych, bo nasz nabytek przybył z Kioto lub sprzedał go nam właściciel sklepu z amunicją z Nowego Orleanu, nie jest to zaś powtórnie wyklepany Seat z autokomisu, który z dużym prawdopodobieństwem jest pochodzenia europejskiego. Jak zatem mówi czy też przestrzega Artykuł 233 Kodeksu Karnego, istnieje dosyć cienka granica pomiędzy chęcią stworzenia ciekawie wyglądającego samochodu, a zwyczajnym składaniem fałszywych zeznań, co grozi już karą pozbawienia wolności. No bo jak inaczej określić sytuację, w której deklarujemy, że na podwórku mamy starego Buicka Regala, podczas gdy faktycznie stoi tam Toyota Yaris z polskiego salonu?
Zwracajcie uwagę co i jak podpisujecie, bo okazuje się, że stan prawny, na który z pewnością wiele osób czekało, stał się przyczynkiem do tego, by oglądać świat „z tej drugiej strony” i to z własnej winy…
No Comments