AMG Performance Tour 2020

AMG Performance Tour 2020

Za każdym razem obcując z produktami sygnowanymi literami AMG, mam takie przyjemne uczucie, że jestem częścią mocnej, pomysłowej i niezwykle ambitnej rodziny. Nie będę ukrywał, że całkiem dobrze odnajduję się w samochodach pochodzących z Affalterbach, niemniej uspokajam: nie jestem wobec nich bezkrytyczny i przekonałem się o tym po raz kolejny podczas wydarzenia AMG Performance Tour 2020.

Na czym polega formuła niemieckiego eventu? Nie będę wspominał, że całość kręci się wokół Mercedesów-AMG, bo to jak powiedzieć, że na prezentacji garnków marki Filipiak będą… Garnki od Filipiaka. Prawda, że idiotyczne? Przechodząc do meritum: celem wydarzenia jest promocja najmocniejszych i potencjalnie najbardziej emocjonujących produktów Mercedesa, które nierzadko potrafią kosztować majątek. W porządku, to nie było na miejscu, tym bardziej, że potencjalny zainteresowany kieruje się w tym przypadku samopoczuciem i tym, co mu podpowiada sfera emocjonalna. Mercedes doskonale to rozumie, dlatego słowo „pieniądze” jest najmniej atrakcyjną częścią faktury końcowej, które schodzi na dalszy plan. Jak to zatem wygląda? Flota samochodów AMG urządza sobie tournée po całej Polsce (oczywiście po wybranych przedstawicielach niemieckiej marki) i w towarzystwie profesjonalnych instruktorów jazdy, prezentują swoje możliwości oraz dają powody do ich bezpośredniego zakupu. Niektórzy korzystają, natomiast jak skorzystałem na tym ja sam?

Otrzymałem fantastyczną możliwość wypróbowania trzech pojazdów i zacznę tym razem od końca. Nowy Mercedes-AMG GLE 53 Coupe 4MATIC – kawał solidnego wozu, który w trybie Sport + potrafi efektownie poczęstować tzw. popcornem z wydechu, potrafi też być relatywnie sztywny i oferuje całkiem przyzwoitą dynamikę. Jak być może zauważyliście, nie wypowiadam się o GLE z nadmiernym entuzjazmem, a to dlatego, że litery AMG nie zdominowały jego charakteru – są raczej bardzo przyjemną oprawą całości; całości wygodnej, luksusowej, bezpiecznej i wiele potrafiącej. GLE 53 Coupe jest również sprawne, oczywiście, trudno, żeby sytuacja wyglądała inaczej, skoro mamy tutaj 3.0 R6 w układzie miękkiej hybrydy i 435 koni mechanicznych, niemniej fizyki nie oszukamy, dlatego masa jest w GLE wyraźnie odczuwalna. Ja zwróciłem jednak bardziej uwagę na jego wymiar luksusowy i to poniekąd zdefiniowało mi cały samochód – było też sygnałem, by od GLE Coupe właśnie zacząć, bo później zaczęły się dziać rzeczy „dziwne”…

Przesiadka do A 45 S 4MATIC+ – jeszcze najmocniejszego hatchbacka na rynku i… Drobne rozczarowanie. Testowałem na przestrzeni kilku dni teoretycznie gorszego brata w postaci A 35 i mój werdykt zaskoczył nawet mnie samego. Jasne, oczekiwałem, że A 45 S będzie pieruńsko szybkie, odpowiednio sztywne i będzie potrafiło uargumentować swój tytuł. Tak jest, więc oczekując absurdalnego performance’u, klient z pewnością nie będzie zawiedziony, niemniej A 45 S zagubiło gdzieś po drodze naprawdę soczyste brzmienie. Czy potrzeba aż 421 koni mechanicznych, by poczuć się maksymalnie dobrze tudzież mieć psychiczną świadomość niebotycznego zapasu mocy? Moim zdaniem nie do końca, a warto pamiętać, że teoretycznie gorszy brat chętniej będzie strzelał wydechem, psychiczny spokój pozostanie raczej nienaruszony i A 35 będzie – uwaga – dwukrotnie tańsze w serwisowaniu. Dziwne, prawda?

Clou wydarzenia dla mnie dopiero miało nadejść. Cel? Spróbować dumy Affalterbach, czyli podwójnie doładowanego 4.0 V8 o nieprawdopodobnej zupełnie mocy 639 koni mechanicznych i momencie, który mógłby przepychać góry (900 Nm). Ci z Was, którzy śledzą poczynania Mercedes-AMG zapewne już wiedzą, że próbowałem samochodu o najdłuższej i najbardziej pokręconej nazwie, jaka mogła zostać wymyślona do identyfikacji modelu, więc umówmy się, że będę określał go mianem „ucywilizowanego potwora”. Zresztą, nie będzie to specjalnie odbiegać od stanu faktycznego. Wobec 4-Doora miałem oczekiwania, że będzie komfortowy, luksusowy, znakomicie wyposażony, ale z należytym pazurem. Trochę się pomyliłem. Znaczy trasa w komfortowych warunkach niemieckiej limuzyny nie jest mrzonką, tym samochodem da się jechać spokojnie, jest przyzwoicie wyciszony i luksusowy do tego stopnia, że boczki foteli pompują się na zakrętach celem efektywniejszego przytrzymywania ciała, ale to jak trzymanie głodnego dobermana na smyczy. Ucywilizowany potwór jest ucywilizowanym potworem, a to będzie oznaczać, że 4-Door lubi dramę, jak coś się wokół niego dzieje, jak wykorzystujemy pokłady siły potężnego V8. Powiem Wam, że prędkość i obroty nie mają większego znaczenia – auto zachowuje non stop wigor, moc i chęć, kompletnie nie czuć zbliżającego się „puchnięcia” silnika. Powiem uczciwie: performance 639 koni mechanicznych w nadwoziu limuzyny potrafi robić wrażenie, podobnie zresztą jak niepodrabialny dźwięk ośmiu cylindrów (tych od AMG – to bardzo ważne!), ale próba z Launch Control (procedurą startową) uzmysłowiła mi jedną rzecz: szacunek do maszyny. Wystarczy powiedzieć, że na ułamek sekundy mój błędnik totalnie zwariował… Jako ciekawostkę dodam, że Mercedes szykuje się do wypuszczenia killera Panamery Turbo S E-Hybrid – 4-Doora 73, który, nieoficjalnie, ma rozwijać około 800 koni mechanicznych.

Na koniec mały bonus, którego się nie spodziewałem: zupełnie nowa, czyli po liftingu, Klasa E w odmianie 53 AMG. Tym samochodem nie jeździłem, ale nie musiałem, żeby stwierdzić, że auto nabrało stylistycznej elegancji, zaś nowa kierownica była straszna i budziła wątpliwości jedynie na zdjęciach. Jest fantastycznie mała, znakomicie leży w dłoniach i estetyczna, choć jedno nie uległo zmianie – podwójne ramiona posiadające to przyciski, to gładziki, nie wzbudzają zaufania i poczucia niemalże pancernej trwałości.

AMG Performance Tour 2020
Nowy Mercedes-AMG E 53 4MATIC

Czy to był pozytywny dzień? Ujmę to w ten sposób: nowe doświadczenia zawsze są na wagę złota, pamiętajcie o tym.

Mercedes-Benz Grupa Wróbel z Wrocławiadziękuję za możliwość przejażdżki oraz zaproszenie.

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / 
BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*