Renault Captur esprit Alpine 1.3 TCe 160 KM EDC MHEV

Renault Captur esprit Alpine 1.3 TCe 160 KM EDC MHEV – test

Zmieniłem się, i to bardziej, niż przypuszczasz

Byłem trochę skołowany, jak usłyszałem o sukcesie, jaki odtrąbiono na moją cześć. Okazało się bowiem, że niewielki, francuski crossover o stylistyce dobrze uposażonego żółwia, który próbuje łączyć w projekcie swojej kabiny odważne pomysły z doskonałą ergonomią użytkową, potrafi skutecznie przekonać do siebie wymagające społeczeństwo europejskie, i to w segmencie popularnym i szalenie obleganym, gdzie każdy usiłuje dowieść swoich argumentów. Nie powiem – jedna butelka szampana musiała głośno strzelić gdzieś we francuskim biurze zarządu, niemniej wyścig trwa, narzucane wymagania Unii Europejskiej są coraz bardziej… No cóż – błyskotliwe, a ja chciałbym stanąć na wysokości zadania, dlatego zafundowano mi konkretną modernizację.

Powiedzieć, że konstruktorzy i pomysłodawcy zmienili wzory oferowanych felg i dekory upiększające mój naturalny image, to nic w zasadzie nie powiedzieć. Rywale często zmieniają się niepostrzeżenie, jakby dział marketingu hucznie promować chciałby zupełnie nowy produkt, a w rzeczywistości ów produkt byłby tylko chytrym sposobem zaoszczędzenia pieniędzy, gdzie nowości można by wyliczyć na palcach jednej ręki. No więc nie – moje kierownictwo podeszło do tematu dosyć kompleksowo i pieczołowicie, choć zawsze trafi się jakaś niepożądana skaza, niemniej o tym za chwilę. Ok, w tylnej części zmieniono jedynie klosze lamp i wciąż nie są one całkowicie w technologii LED, ale osłodzę Wam tę niedogodność – front został bowiem dumnie przystosowany do reszty większego rodzeństwa z koncernu, nie wstydzę się tego ani poczynionych zmian i mam znakomite reflektory w technologii LED. Gramy dalej: zamawiając najwyższy wariant esprit Alpine, zamawiacie francuską wizytówkę – moją i koncernu, subtelnie wtopione oznaczenia i emblematy, przeszycia i motyw litery A, która w Renault kojarzy się dość jednoznacznie, ale w moim przypadku będzie oznaczać podkreślanie charakteru i pochodzenia – tylko i aż tyle. Czasy, kiedy o pochodzeniu francuskich samochodów mówiło się przez mocno zaciśnięte uzębienie minęły bezpowrotnie – dzisiaj wyraźnie to zaznaczamy, a to wszystko składać ma się na efekt seksownego i pociągającego designu. Chyba się udaje – i wcale nie mówię o absurdalnie dużych, jak na segment miejski, felgach w rozmiarze 19 cali.

Kabina pasażerska nie zmieniła swojego układu – trudno byłoby zmieniać udaną ergonomię i łatwą obsługę, ale rozejrzyjcie się dokładnie… Są nowe multimedia z coraz popularniejszym systemem Android, schludniej wkomponowano ten wysokiej próby wyświetlacz, zmieniono całkowicie obsługę klimatyzacji, bowiem zabrano fizyczne pokrętła na rzecz ów ekranu oraz ulokowanych pod nim kilku fizycznych przycisków, jeśli zechcecie odłączyć systemy wspierające kierowcę (teoretycznie 😊), to możecie sobie zapisać swoje ustawienia i wywoływać je szybko dwukrotnym kliknięciem przycisku z lewej strony kierownicy, mam dostępny – co prawda opcjonalnie, ale mam – system audio harman/kardon, a moje drzwi zasłaniają progi. Widzisz – dbam o Wasz komfort psychiczny, dobre samopoczucie i o tak prozaiczną rzecz, jak stan czystości Waszych nogawek. Gwarantuję, i mam ku temu żelazne argumenty, że na moim pokładzie będziecie się czuć równie dobrze jak wcześniej, a nawet lepiej, bo choć zmieniono całkiem sporo, dodano tam i przearanżowano tutaj, niczego jednak nie popsuto. No jest łyżka dziegciu, a nawet dwie nieduże – klimatyzacja wciąż jest wyłącznie jednostrefowa, wyciszenie przy wyższych prędkościach jest co najwyżej w porządku, kamera cofania jest wyraźnie słabej próby i chyba największa z łyżek: reakcja skrzyni automatycznej EDC, która jest podobno „gumowa”, żyje własnym życiem i trzeba wyraźnie dusić pedał gazu, najlepiej w trybie sportowym, żeby wykrzesać należną dynamikę z najmocniejszego rozwiązania benzynowego 1.3. No i nie jest wybitnie tanio – za taki egzemplarz przyjdzie Wam zapłacić jednak 138 tysięcy złotych, ale jeszcze nie oceniajcie. Podobno tak jest, a co pokaże rzeczywistość?

Wiem, że inżynierowie naprawdę przyłożyli się do swojej pracy, robili niewiele przerw i biorąc pod uwagę szeroką paletę dostępnych jednostek napędowych, wiążą ze mną nadal duże nadzieje, a skoro wiążą duże nadzieje, to musieli wspiąć się na wyżyny umiejętności. Padło to stwierdzenie: niczego zdecydowanie nie popsuto, ewentualnie dodano lub zmieniono, ale raczej ku lepszemu. Czy nadal będę pełnić rolę trochę miejskiej błyskotki? Gdyby się uprzeć, to nie tylko miejskiej, ale pewnie tak i zupełnie mi to nie przeszkadza – skoro tak daleko udało się zajść i perspektywa wydaje się raczej świetlana…

Recenzja wideo Renault Captura esprit Alpine 1.3 TCe 160 KM EDC MHEV

Opracowanie i tekst: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*