Alpine A110 S 'US Racing 2023'

Limituję swój czas

Dzisiaj następuje ważny dzień – mój czas, wysiłek oraz chęci będą posiadały swoją cenę, wszystko będzie wyceniane bezwzględnie. Zakładając taką sytuację, że ktoś będzie chciał zasięgnąć języka – nieistotne w jakiej sprawie – będę podawał swoją cenę i dopowiadał, że mój czas jest produktem ekskluzywnym oraz limitowanym. Brzmi absurdalnie, prawda? Zachowując choć odrobinę zdrowego rozsądku tak – dana koncepcja jest delikatnie absurdalna i mogłaby spowodować wymowne pukanie się w czoło, choć w świetle obecnych czasów, szaleńczego wyścigu po sławę i pieniądze oraz przeliczania literalnie wszystkiego na odpowiednie liczby, wcale nie musi to być koncepcja głupia i niepoparta żadnymi argumentami. Co więcej (i to mnie trochę przeraża), nie jest…

Oczywiście nie zrobię tego, co powiedziałem, bo to byłaby oznaka zatracenia jakiejkolwiek przyzwoitości tudzież ludzkich odruchów, pławienie się w samouwielbieniu i oznaka permanentnego oderwania się od rzeczywistości, choć wydaje mi się, że to dzisiaj stanowisko coraz mniej popularne, uchodzące za przejaw słabości. Mówię o tym dlatego, ponieważ człowiek usilnie poszukuje nowych dróg pozyskiwania kolejnych pieniędzy, nie zastanawiając się czasami nad skutkami własnego działania, o wspomnianej przyzwoitości nawet już nie wspominając. Nie wiem, czy zauważyliście, ale od pewnego czasu w branży motoryzacyjnej oraz profesji dotyczącej sprzedaży nowych samochodów, powstał trend „limitowania” wszystkiego, co tylko możliwe. Dotyczy to głównie ilości produkcyjnej określonego modelu danej marki, ale popularne zostało również limitowanie czasowe dla określonych modeli, czyli w przeciągu roku producent będzie w stanie wyprodukować określoną liczbę sztuk jakiegoś modelu i opóźniając swoje zamówienie może do takiej sytuacji dojść, że ubrany w drogi garnitur przedstawiciel marki powie do Was: „trzeba czekać na kolejne, wolne sloty produkcyjne, bo limit czasowy”. Nie macie czasami takiego wrażenia, że kreatywny marketing dużych korporacji nabiera dzisiaj odrobinę prostackiego charakteru i różnymi technikami manipulacji koncerny próbują nam sprzedawać produkty bez należytego szacunku dla konsumenta, robiąc z tegoż konsumenta literalnie idiotę?

Pojęcie „limitowania” czy ograniczania pod względem ilościowym nie jest oczywiście nowe, ale piętnaście czy dwadzieścia lat wstecz miało zupełnie inny wymiar i było zarezerwowane dla środowiska produktów obrzydliwie drogich oraz niedostępnych dla mas. Producenci ograniczali pod względem ilościowym specjalne wersje swoich modeli, przez co ich wartość automatycznie ulegała zwielokrotnieniu i przekładało się to również na wyjątkowość danego produktu w ujęciu globalnym. Małe zastrzeżenie: mówimy o egzotycznych przykładach takich samochodów, jak Ferrari, Lamborghini, Maserati, Aston Martin, ewentualnie Mercedes-Benz – takich wyjątkowych, specjalnych wariantów powstało niemało, a prezentacja kolejnego z nich potrafiła wzbudzać gęsią skórkę, gospodarka się napędzała, zaś klienci chcieli brać w tym udział będąc przekonani, że biorą udział w czymś istotnym z punktu widzenia historycznego. A dzisiaj?

Trend limitowania produktów rozrasta się do nieprzytomnych wręcz rozmiarów, co drugi, wprowadzany na rynek samochód jest w określony sposób poddawany „specjalnej obróbce” i oferowany klientom, jako wyjątkowy, „jedyny taki”, drugiego takiego już nie będzie. Świat ekskluzywności zaczął się zlewać mocno z produktami masowymi, popularnymi markami, które z różnym efektem usiłują aspirować do tego, by je postrzegać, jako niecodzienne. Wykreowany kiedyś pomysł, który stanowił o ekskluzywności danej marki oraz dawał nadzieję przyszłym klientom, że w bardzo udany sposób lokują oni swoje pieniądze, jest przekształcany dzisiaj w masowe działanie, próbę zarobienia dodatkowych pieniędzy i deprecjację pojęcia „limitowany egzemplarz”. Co to dzisiaj właściwie oznacza „limitowany”? Limitowany może być nawet sedes w hotelu w centrum dużego miasta…

Chyba domyślasz się, że nie jestem wielkim fanem takiego działania – marketingu, bazującego poniekąd na inteligencji odbiorców, ich odporności na sączącą się półprawdę, jaka usiłuje dotrzeć i wejść do naszych uszu, dlatego chciałem zwrócić na to uwagę. Pomalowanie czegoś kolorem o delikatnie innym odcieniu lub dodanie produktowi kontrastowej lamelki, nie świadczy jeszcze o jego ekskluzywności oraz nie jest gwarancją przyszłościowego zysku – to jedynie udowadnia, w czasach jak wielkiego przesytu informacyjnego musimy niestety funkcjonować i z dnia na dzień potrafi to być coraz trudniejsze. Mój laptop, na którym powstało tych kilka przemyśleń, jest zatem również – w myśl przytoczonych działań – ultra wyjątkowy i limitowany, bo… Potrafi się zawieszać… Jedyny taki…

 Patryk Rudnicki 

No Comments

Leave a Comment

*