Renault Rafale atelier Alpine PHEV 4x4

Renault Rafale atelier Alpine PHEV 4×4 – test

Vincent Wszechmocny, ale czy najlepszy?

Naturalnym krokiem w kierunku postępu jest w przypadku branży motoryzacyjnej dodawanie silników elektrycznych wszędzie tam, gdzie techniczna strona przedsięwzięcia to udźwignie, a najlepiej produkować samochody napędzane wyłącznie siłą elektryczności. Mówiąc o modelu topowym Rafale sytuacja wyglądała do tej pory w ten sposób, że strategia cennikowa zakładała hegemonię układu hybrydowego, który, z przyczyn obiektywnych, stanowił całkiem sensowne źródło napędu – oszczędne, wystarczająco dynamiczne i nowoczesne, co z pewnością delikatnie osładzało dzień zapalczywym aktywistom ekologicznym. Jak wspomniałem – obiektywnie, miał tylko jeden słaby punkt, ale to jakby atrakcyjna dziewczyna z długimi, smukłymi nogami, znakomitą figurą i wyczuciem stylu, miała jednocześnie mentalność niemieckiego generała z czasów drugiej wojny światowej – na dłuższą metę człowiek by zwariował i nawet przekonujące tłumaczenia straciłyby z biegiem czasu na sile. W modnym Rafale taką delikatną niedogodnością był trzycylindrowy silnik 1.2, który zapomniał o swojej kulturze pracy, a w tandemie z układem hybrydowym odznaczał się „przerywanym” dostarczaniem siły napędowej, co budowało dość osobliwy efekt. Co w takiej sytuacji robi duży koncern francuski? Uzupełnia gamę obiektu sztandarowego dodając trochę koni mechanicznych, ale jednocześnie zostawiając w dużej mierze rozwiązania ze wspomnianej, samowystarczalnej hybrydy…

Tak, mówimy o pewnego rodzaju świadomym rozwinięciu dotychczasowego rozwiązania, tylko nowy wariant Rafale ma posiadać więcej przekonujących argumentów, natomiast całość nadal jest utrzymana w konwencji ratowania świata i rzekomej pomocy lasom deszczowym. W dalszym ciągu mamy tutaj silnik 1.2, jako spalinowy pion całego układu napędowego, ale jest on delikatnie mocniejszy i aktualnie rozwija 150 koni mechanicznych. Do tego dochodzą już nie jeden, a dwa silniki elektryczne, co pozwoliło na zastosowanie napędu realizowanego na wszystkie koła, elektryczny starter-generator i znacznie pojemniejszy akumulator (22 kWh), który ma pozwolić na przejeżdżanie około stu kilometrów – uśredniając – czysto elektrycznie, a więc z pożytkiem dla środowiska. Wspomnę jedynie, czego się już pewnie domyśliliście, że to hybryda typu plug-in, więc po trudnym dniu w biurze można będzie swoją francuską przytulankę wpiąć do kontaktu, choć powinienem raczej powiedzieć: będzie trzeba wpiąć. Im więcej trzeba robić wokół pachnącego nowością samochodu, tym znacznie mizerniejsza wydaje mi się argumentacja o kupnie nowych czterech kółek, jako terapeutycznej formie braku zmartwień o potencjalnych awariach – tylko ja mentalnością jestem gdzieś w domu seniora grając w Bingo, ale to na marginesie. W każdym razie, mówimy o wariancie, który daje więcej możliwości, stanowi rozwinięcie dotychczasowego napędu, oferuje 300 koni mechanicznych i napęd AWD. Mało tego: Rafale PHEV dysponuje predykcyjnie działającym zawieszeniem, co nie jest podobno bez jakiegokolwiek znaczenia dla komfortu resorowania i tego chyba byłem najbardziej ciekawy, bo propozycja Renault należała (i należy) raczej do grona mocno jędrnie resorujących. Sprawdźmy zatem tego „phewa” wspólnie:

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*