Mercedes-Benz A 200 Saloon

Mercedes-Benz A 200 Saloon – test

Typ spokojniejszy

No właśnie, ale od czego? Wymyślenie i budowa niewielkiego sedana, który byłby oparty na klasycznym hatchbacku, wydawały mi się zawsze kierunkiem dziwnym, pomysłem robienia czegoś nienaturalnego. Przykład? Chociażby Audi A3 w odmianie sedan – tyleż atrakcyjne, co wyglądające jak winniczek z doczepioną skorupą, choć nie zmienia to faktu, że model ten posiada wielu swoich zwolenników. Jasne, takie warianty są chętnie wybierane na rynku chińskim, tylko czy miętę do jedzenia szpatułkami można zaszczepić statystycznemu Europejczykowi? Muszę przyznać, że Niemcy wykonali kawałek bardzo dobrej roboty…

Mercedes-Benz A 200 Saloon
Mercedes-Benz A 200 Saloon

Edition

Klasa A w odmianie limuzyna jest stylistycznie pojazdem lekkostrawnym, co powinno być rozpatrywane w kategorii pozytywów. Kojarzycie Suzuki Kizashi? W porządku, nie będzie to najlepsza rekomendacja dla Mercedesa, bo Japończyk nie zrobił w naszym kraju wielkiej kariery (nie wiem czy Europa nie była przygotowana na taki samochód, czy Kizashi jako takie było zbyt archaiczne jak na ówczesny poziom zaawansowania konstrukcji samochodowych, czy może klientom nie przypadła zwyczajnie do gustu wizja niedużego sedana), ale zupełnie nie o to chodzi. Wspomniane Suzuki udowadniało bowiem, że sedan niewielkich rozmiarów nie musi być kątem prostym z doklejonym bagażnikiem, że da się z tego zrobić integralną całość. Dokładnie takie same wrażenie mam w przypadku recenzowanego pojazdu, tyle że tutaj jest lepiej, znacznie lepiej. Spora w tym zasługa pakietu AMG i wersji Edition, ale jest.

Prezentacja – Mercedes-Benz A 200 Saloon

Softer

Można zatem opracować ładnie wyglądającego sedana, choć to opinia nasiąknięta subiektywizmem. Z pozytywnym nastawieniem wsiadłem więc do otwierającego gamę niemieckiego producenta modelu i nie byłem zaskoczony. To bowiem identyczne klocki jak w testowanym CLA, do którego siłą rzeczy jeszcze powrócę, czy Klasie B. Zaskoczenia również nie było w kwestii bilansu wad i zalet. Materiały w przeważającej części są dobrej jakości, solidność montażu niepodważalna, zaś rozbudowane multimedia o wewnętrznym oznaczeniu MBUX sprawne, szybkie, czytelne, całkiem intuicyjne, choć delikatnie kapryśne, ale tę „Panią” można w razie czego dezaktywować. Poza tym producent ze Stuttgartu daje nam tutaj wygodne fotele, zaskakująco praktyczny jak na sedana bagażnik, przy czym mówię o niskim progu załadunkowym, dosyć szerokim otworze i łatwym dostępie, a wyciszenie kabiny jest dobre, choć nie rewelacyjne. Co jednak oznacza śródtytuł niniejszej recenzji?

„Softer” oznacza w języku angielskim coś bardziej miękkiego, ale w naszym przypadku wolałbym określenie sprężystego. Nie chcę zabrzmieć monotonnie, dlatego za pewnik możemy przyjąć, że nowe Mercedesy „bazujące na podzespołach” Klasy A (wiem, to spore uproszczenie), dobrze się prowadzą i przyjemnie resorują. W przypadku niewielkiego sedana wszystko się zgadza – układ kierowniczy przyjemnie angażuje, choć nie jest wybitnie sportowy, odpowiedniej wielkości kierownica znakomicie leży w dłoniach, a zawieszenie jest gdzieś pomiędzy sztywnością, którą tak lubię i doceniam, a komfortem na co dzień. Ten drugi parametr ograniczały nieco w testowanym egzemplarzu 19-calowe obręcze z palety AMG, jednak przez wzgląd na ich urodę, szybko o tym zapomniałem.

Czy Klasa A w odmianie limuzyna ma jakieś słabe punkty? W moim odczuciu tak, ale pragnę zwrócić uwagę na stwierdzenie „w moim odczuciu”. Lusterka zewnętrzne mogłyby być nieco większe, choć można się do tego przyzwyczaić, półeczka na smartfona lub inny przedmiot naszego domowego „burdeliku” mógłby posiadać jakąś roletkę, a silniczek 1.3 TCe z francuskimi korzeniami, choć wystarczająco dynamiczny w mieście, wystarczająco mocny dla osób z niezbyt dużymi wymaganiami (163 konie mechaniczne) oraz wystarczająco oszczędny (średnio 5,7), to mógłby pracować nieco ciszej. Ja doskonale wiem, że „mój” egzemplarz był jeszcze na dotarciu i w takich okolicznościach mógłby to być argument łagodzący, ale takie same wrażenie miałem w przypadku Klasy B, a tam silnik już był „ułożony”. Automatyczna skrzynia? Nie mam zarzutów. Mam za to pod adresem agresywnie reagującego asystenta pasów ruchu.

CLA czy Klasa A Saloon?

To była nadrzędna kwestia poprzedniej recenzji, bo oprócz stwierdzenia, że CLA jest wyraźnie usportowione w obyciu i duże prawdopodobieństwo, że zainteresuje się nim klientela młodsza duchem i ciałem, to frapowała mnie kwestia potencjalnej, wewnętrznej konkurencji. Jak to zatem wygląda? Ano tak, że obydwa modele są do siebie podobne, nawet bardziej niż można by przypuszczać, a jednak słowo dywersyfikacja znajduje tutaj jakieś uzasadnienie. Pozwólcie, że to wyjaśnię…

Według danych technicznych Klasa A w odmianie limuzyna posiada o 40 litrów mniejszy kufer od CLA, choć dostęp do niego wydaje mi się tutaj lepszy, a sam bagażnik stopień bardziej użyteczny. Miejsca w drugim rzędzie siedzeń jest podobna ilość (w Klasie A subiektywnie może nieco mniej, ale też wymiary obydwu samochodów są różne, z korzyścią dla CLA), z tym samym problemem, czyli szorującą o podsufitkę czupryną, zaś CLA, pod względem odczuć i właściwości jezdnych, jest trochę bardziej ukierunkowane na sportowe doznania zza kierownicy. Werdykt? Muszę przyznać, że mam ciężki orzech do zgryzienia, niemniej pozwalając sobie na odrobinę subiektywizmu…

CLA jest wyjściowo 12 000 złotych droższe od testowanej Klasy A i za te pieniądze klient otrzyma bardziej dynamiczny charakter, bezramkowe szyby (gdyby to miało kluczowe znaczenie), nieco większy pod względem litrów bagażnik oraz generalnie nieco przestronniejszy samochód, ale czy warto? Przedłużona Klasa A jest niezmiennie bardzo udanym produktem Mercedesa, który powinien przypaść do gustu, no proszę, również klientom nieco młodszym, którzy chcą się cieszyć prawilnym autem segmentu premium, ale po więcej emocji winni sięgnąć gdzieś indziej. Nie, nie mówię o wersjach AMG. A ja? Powiem szczerze: kupuje mnie ponad wszystko charakter i zestrojenie nowego CLA (pod warunkiem, że zniknęło by nieprzyjemne dobijanie na nierównościach), dlatego… Może CLA Shooting Brake, w którym znika problem z „ograniczonym” bagażnikiem?  

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
Samochód udostępniła niezmiennie firma Mercedes-Benz Grupa Wróbel z Wrocławia, za co bardzo dziękuję.

No Comments

Leave a Comment

*