Mercedes-Benz SLS AMG Black Series

Kup sobie marzenia, czyli wyjątkowy SLS AMG Black Series

Mercedes tak już ma, że obok regularnie sprzedawanych modeli, jajogłowi ze Stuttgartu wypuszczają co pewien czas auto stuprocentowo wyjątkowe. Nie wiem co bardziej działa na potencjalną klientelę: historia niemieckiej marki oraz tradycje z nią związane, czy może geniusz opracowanych konstrukcji. W każdym bądź razie prawo rynku działa i klienci przy każdej nadarzającej się okazji wręcz zabijają się o przypisanie alokacji. Od blisko 6 lat wałkujemy temat fantastycznego, bez wątpienia, Mercedesa-AMG GT, jednak pamiętam, że debiut wspomnianego modelu w 2014 roku był dla mnie jak zastąpienie świeżo palonej kawy rozpuszczalnym odpowiednikiem pochodzenia roślinnego. Produkt niby podobny, ale jaka gigantyczna różnica! Doskonale wiecie przecież i znacie tę historię: AMG GT zastąpiło „leciwego” już (to był zaledwie czteroletni samochód!) SLS-a AMG. Dostaliśmy jakby mniejsze „baby-AMG” z 4-litrowym, podwójnie doładowanym V8, w miejsce drącego japę wuja niedźwiedzia z wolnossącym 6.2 V8 – najmocniejszą ówcześnie taką konstrukcją na rynku o mocy 671 KM. Wiem – normy, zmieniające się przepisy i wydajność, niemniej tęsknota gdzieś pozostała.

SLS był dla mnie swego czasu prawdziwą definicją supersamochodu. Mocny (nawet bardzo), szybki, odnoszący się do klasyki Mercedesa, nienachalny pod względem dźwięku, a jednak fantastycznie brzmiący i subiektywnie oceniając: piękny, o niewymuszonych, naturalnych liniach. Wyszło to Niemcom, wyszło jak cholera. Tego Brutusa poznaliśmy w 2010 roku i przymykając oko na różne wersje tego samochodu po drodze, w 2013 roku klienci otrzymali to, na co powinno się czekać w przypadku Mercedesa – Black Series. BS to crème de la crème u niemieckiego producenta, taka bita śmietana w solidnym kawałku ciasta. Sądzę, że absolutnie każda osoba kolekcjonująca samochody i bawiąca się liczbami powie, że „blacki” to samochody najwięcej warte i nierzadko limitowane pod względem ilości. Oczywistym jest przecież to, że są najbardziej usposobione pod kątem toru wyścigowego i wstyd się przyznać, ale SLS AMG Black Series, choć poszukiwany i wyjątkowy, nie stanowił dla mnie nigdy świętego Graala. Te karykaturalne nieco poszerzenia, ach… Nie zmienia to jednak mojego podziwu i szacunku dla tej konstrukcji, a uwierzcie – niektórzy daliby się pokroić lub optymistycznie zastawiliby cały majątek, żeby taki samochód zaparkował w garażu. Tylko którym garażu?

Słuchajcie: dubajska firma handlująca samochodową drożyzną tego świata – Alain Class Motors – posiada aktualnie trzy egzemplarze SLS-a AMG Black Series, wszystkie na sprzedaż. Dla mnie jednak szczytem góry lodowej w tej sytuacji jest egzemplarz w kolorze Mystic Blue. Wyobraźcie sobie, że takich egzemplarzy fabrycznie polakierowanych tym kolorem, zjechało kilka lat temu z taśmy produkcyjnej… W zasadzie jeden. I to właśnie ten egzemplarz, a na dodatek jest fabrycznie nowy. Taka pozycja do stania w garażu i zbierania na swojej wartości. Oczywiście w Londynie pojawi się niedługo druga sztuka w kolorze Mystic Blue, należąca do popularnego YouTubera, niemniej to zupełnie inna historia.

Cena za takiego SLS-a? Oficjalnie dealer nie podaje takich informacji – przez wzgląd na wartość towaru i szacunek dla kupującego, ale z dość wiarygodnego źródła wiem, że kupno tego konkretnego egzemplarza z jego sprowadzeniem do Europy, mogłoby stanowić równowartość… Dwóch innych egzemplarzy SLS-a AMG Black Series. Alain Class Motors posiada również aktualnie na sprzedaż Mercedesa-McLarena SLR 722, też zupełnie nowego. Odjazd i padam na kolana…

Patryk Rudnicki

Źródło zdjęć: Alain Class Motors

No Comments

Leave a Comment

*