Życie potrafi zaskoczyć. Wczoraj byliśmy pragnącymi wrażeń nastolatkami, którzy sami nie wiedzieli czego chcą, a dzisiaj piramida priorytetów uległa totalnemu odwróceniu. Nie jesteśmy już odpowiedzialni tylko i wyłącznie za nas samych, a weekendową imprezę z niekoniecznie pozytywnymi jej skutkami, coraz chętniej zamieniamy na domowe oglądanie dobrego filmu przy żarzącym się kominku. W porządku, motyw dorosłego życia i zmiany priorytetów był już wałkowany setki razy w mediach, a wynik testu okazywał się smutną dosyć konkluzją, jakoby nasze życie zostało wyprute z jakiegokolwiek szaleństwa i pozostał nam tylko dobór odpowiedniego samochodu. W przypadku recenzowanego dzisiaj auta, nie potrafię jednak znaleźć innego elementu, który byłby stosownym dopełnieniem testowanego samochodu. Widzicie, kupując minivana, potencjalny nabywca prawdopodobnie nie układa hierarchii wartości, zaczynając od sformułowania „to ja muszę otrzymać dynamicznie prowadzący się pojazd”. Głowę wypełnia raczej myśl połączona z pytaniem, „czy mojej rodzinie będzie tutaj dobrze?”. No właśnie, czy na pokładzie nowego Mercedesa Klasy B, zamieszkująca dużą aglomerację młoda rodzina, odnajdzie się?
W pierwszej kolejności – dlaczego młoda? Oczywiście nie generalizuję i nie szufladkuję klientów ze względu na wiek, ale Mercedes, idąc z duchem czasu, napakował mnóstwo technologii również do Klasy B i jest spore prawdopodobieństwo, że zasadę jej działania szybciej i sprawniej opanują ludzie, którzy przyszli na świat w dobie telefonów komórkowych. Stała klientela niemieckiego producenta również nie powinna mieć z tym jednak ogromnych trudności. Chodzi rzecz jasna o nowy system multimedialny MBUX, który miał być milowym krokiem naprzód względem odchodzącego COMAND-a, zwłaszcza w zakresie intuicyjności obsługi. No i jest – wreszcie Mercedes dysponuje porządnymi multimediami, ekran centralny jest dotykowy i bardzo responsywny, z przejrzystą szatą graficzną, która zachęca do obsługi, a sterowanie wszystkimi informacjami uproszczono do maksimum. Mercedes oddaje nam więc nowy, bardziej designerski panel dotykowy przed schowkiem centralnym, wspomnianą obsługę dotykową i wygodne sterowanie z poziomu kierownicy, również cyfrowymi zegarami, które posiadają więcej konfiguracji niż Pan Dieter Zetsche włosów na głowie. Ustawieniami można się bawić lub inaczej mówiąc: dopasować je do aktualnych potrzeb.
Najbardziej lansowaną funkcją daimlerowych multimediów jest mimo wszystko ta miła pani, której głos płynie do nas gdzieś z wnętrza samochodu, a która nazywana jest sztuczną inteligencją. Cóż, myślę, że poniższe wideo rozwieje wszelkie pytania i wątpliwości:
Nie powiedziałem o przestrzeni, a bryła samochodu obiecuje pod tym względem całkiem sporo. Stolików nie uświadczyłem, ale z pewnością nie byłem zawiedziony – miejsca na szerokość i nad głową jest dużo, próbę zajęcia miejsca „za sobą” również zakończyłem sukcesem (i to ze sporą rezerwą), a próg elektrycznie sterowanego bagażnika okazał się być przyjemnie nisko.
Cztery cylindry, ale 1.3
Potencjalni kupujący nie będą jednak wyłącznie podziwiać ciekłokrystalicznego wyświetlacza o znakomitej rozdzielczości i z funkcją „widzenia przestrzennego” czy personalizować widoku zegarów – samochód jest w końcu do jeżdżenia. Początkowo miałem trudność z ustaleniem źródła napędu testowanego egzemplarza. Bez posiłkowania się materiałami pomocniczymi, byłem tylko ja, śnieżnobiała Klasa B i oznaczenie na klapie bagażnika „B 180”. Rozruch na zimno poskutkował stosunkowo głośnym brzmieniem, co więcej samochód bardzo miło ciągnął „z dołu” i przez chwilę pomyślałem, że dealer zaopatrzył swój egzemplarz minivana w podstawową jednostkę wysokoprężną. Błąd. Po rozgrzaniu jednostka benzynowa o pojemności zaledwie 1.3-litra i pracująca także w modelu Nissana oraz Renault, „łapała” swój rytm pracy, cichła i oddawała kierowcy wszystko co miała najlepszego do zaoferowania. A miała całkiem sporo – stosunkowo niskie zużycie popularnej „95-tki”, nie najgorsze brzmienie w górnych rejestrach obrotomierza i, co dosyć zaskakujące, naprawdę przyzwoitą dynamikę, a to 136 koni mechanicznych, czyli słabsza wersja 1.3-litrowego benzyniaka. Z czego wynikała natomiast taka chęć do pracy „w dole” obrotomierza? Z odpowiedzią przychodzą dane techniczne: moment obrotowy o wartości 200 niutonometrów jest bowiem osiągany już przy 1460 obrotach na minutę. Pamiętajmy do tego, że silnik był jeszcze na dotarciu, więc miał prawo odznaczać się nietypowymi humorami, choć poza wspomnianym dźwiękiem „na zimno”, niczego dziwnego nie odnotowałem. Efekt był więc satysfakcjonujący, a dynamika przyzwoita, choć przy czterech osobach na pokładzie i zapchanym bagażniku, mogłyby się pojawić drobne niedostatki w mocy. Skrzynia biegów? 7-stopniowa, automatyczna, pracująca gładko, choć rwąca samochód przy ruszaniu, co nie było do końca komfortowe i wymagało cierpliwości.
Przyznam, że nie rozumiem do końca aplikowania nowej B-klasie przydomka „Sports Tourer”. Czy ten samochód naprawdę miał posiadać coś ze sportu? Miał być angażujący i stawiający włosy na rękach? Efekt jest dosyć osobliwy. Widzicie, testowany egzemplarz dostał kilka trybów jazdy, w tym konfigurowalny Individual. Od razu zaznaczam, że nie korzystałem z optymistycznie nazwanego trybu Sport – chyba wiadomo dlaczego. Praca układu kierowniczego już w trybach Comfort i Eco wydała mi się wystarczająco precyzyjna, na tyle, by czuć się pewnie za kierownicą nowego minivana, a pamiętajmy, że pozycja za owym wolantem jest tutaj nieco wyższa niż w, dajmy na to, Klasie A. Co interesujące, przestawienie układu kierowniczego w sportowe ustawienie, niewiele zmieniało, ale ja nie mogłem znaleźć idealnej konfiguracji na linii kierownica – zawieszenie. Najsłabsze warianty Klasy B są wyposażane w belkę skrętną z tyłu (od wersji B 200 mamy tzw. wielowahacz) i nie mówię, że było to wyczuwalne w jakiś histeryczny sposób, niemniej odniosłem wrażenie, że kultura pracy zawieszenia mogła stać na zdecydowanie wyższym poziomie. Białemu egzemplarzowi zaaplikowano „jedynie” 17-calowe obręcze, a zawieszenie przenosiło niestety do kabiny w dosadny sposób przejazd przez większą dziurę lub inną niedoskonałość w drodze, pozostając przy tym dosyć „sprężyste”, a to nie sprzyjało szybszemu pokonywaniu zakrętów. Zabrakło mi możliwości przestawienia wspomnianego elementu w nieco bardziej „sportowe” ustawienie w trybie Individual, ale rozumiem (a przynajmniej mam taką nadzieję), że takie roszady pozostawiono bardziej skomplikowanym rozwiązaniom w B-klasie, prawda? No i będziecie pewnie chcieli odłączyć kontrolę nad pasami ruchu, ponieważ działa ona w sposób dość agresywny (a można to zrobić na wyświetlaczu centralnym, po kilku odpowiednich kliknięciach i niestety trzeba daną operację powtarzać po każdorazowym uruchomieniu samochodu, podobnie jak tryb Comfort jest tym domyślnym).
Jak więc podsumować zupełnie nową Klasę B? Czy stwierdzenie „bardzo udany minivan segmentu premium”, jest adekwatnym werdyktem? Nie spędziłem z tym pojazdem klasycznego tygodnia, niemniej jestem przekonany, że Mercedes zbudował dopracowany pod wieloma aspektami samochód, który nie będzie denerwował beznadziejnym spasowaniem tworzyw czy zaskakująco niedużą ilością miejsca. Niemiecki producent zachował cechy klasycznego minivana, dorzucił mnóstwo technologii oraz podkreśla „sportową” aspirację produktu finalnego i to ostatnie wydaje mi się co najmniej dyskusyjne. Jasne, samochód nieźle się prowadzi i wygląda nieco korzystniej przy bezpośrednim kontakcie, niemniej aparycja niedogotowanego jajka nie do końca mnie do siebie przekonuje. To rzecz gustu, tym bardziej, że konkurencji nie ma zbyt wiele. Więc tak – bardzo doceniam koncepcję rozwijania samochodu typu minivan, tym bardziej, że efekt końcowy jest bardzo interesujący, ma wiele do zaoferowania, może próbować z Tobą porozmawiać (funkcję „Hej Mercedes” można jednak wyłączyć), ale przed kupnem warto sprawdzić BMW serii 2 Active Tourer (trzymając się segmentu premium) i pobawić się doborem odpowiedniego wyposażenia do Klasy B.
SERDECZNE PODZIĘKOWANIA DLA FIRMY MERCEDES-BENZ GRUPA WRÓBEL Z WROCŁAWIA ZA UDOSTĘPNIENIE SAMOCHODU DO OPRACOWANIA MATERIAŁU.
Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski
No Comments