Byłem, obejrzałem, wypiłem dobrą kawę, nacieszyłem oczy premierami, a na koniec trochę rozbolały mnie nogi od chodzenia. Jak co roku odwiedziłem poznańskie targi motoryzacyjne, a lista wymienionych grzeszków jest swoistym podsumowaniem tego wydarzenia. Widzicie, na wieść o niektórych samochodach czy modelach, jakie miały zostać wystawione i pokazane szerszej publiczności na wielkopolskiej ziemi, zareagowałem tradycyjnie z lekkim, acz uzasadnionym podnieceniem, ale z Poznania wróciłem z dość mieszanymi uczuciami…
Coraz częściej powtarzana tendencja spadkowa, jeżeli chodzi o frekwencję, nie jest niestety mrzonką. Kilku ważnych marek zabrakło – nie było stoiska Forda, Renault, całego koncernu PSA z Oplem, rezygnującego już chyba na dobre z takiej formuły promocji Volvo czy włoskiego Ferrari. Dość wymowna okazała się decyzja tej ostatniej firmy – producent egzotycznych aut może i zrezygnował z wykupienia drogiej powierzchni wystawowej, ale zorganizował równolegle event, m.in. dla swoich klientów, na poznańskich arteriach. Coś ulega zmianie, ale skupmy uwagę na tym, co jednak można było na Poznań Motor Show zobaczyć… Jeszcze…
Przede wszystkim zaskoczyły mnie dwie rzeczy: progres w temacie konceptów oraz ilość bez wątpienia unikalnych pojazdów, czasami na skalę światową. Tendencja widocznych zmian nie została jak widać jeszcze do końca określona, bo z jednej strony mówimy o negujących decyzjach kilku producentów, a z drugiej poznańskie hale obrodziły w takie samochody jak Mercedes-AMG GT R PRO, koncepcyjna Alfa Romeo Tonale, dwa koncepcyjne Volkswageny (ID. CROZZ oraz ID. BUZZ CARGO), spektakularne wręcz prototypy Audi (z PB18 e-tron na czele), koncepcyjna i naprawdę zapadająca w pamięć Škoda VISION X czy również koncepcyjne BMW Vision NEXT 100, wyglądające jak pojazd Batmana. Skoro przy bawarskiej marce jesteśmy, to warto powiedzieć o koncercie premier jaki przygotowała firma Auto Fus. Schowane gdzieś w czeluściach ciemnej hali BMW M2 Competition, nowe X3 M, X4 M i spektakularnie wyglądające 330i z dodatkami M Performance, stanowiły bowiem jedynie mocne preludium tego, co stało kawałek lub nieco większy kawałek dalej. Potężny Rolls-Royce Cullinan, nowa Alpina B7, czyli zdecydowanie szybsza inkarnacja nowej „siódemki”, nowe BMW serii 8 Cabrio i spektakularne, choć debiutujące i składające się z jedynie trzech elementów stanowisko McLarena. Były to jednak mocne elementy producenta z Woking: limonkowy 570S, agresywny i specjalnie wykończony 600LT Spider oraz również namaszczony ręką działu MSO 720S Spider. Nieco ochłonąć pozwalały natomiast premiery bardziej przyziemnych marek: Hyundai’a, KII czy wspomnianej Škody.
Czy Poznań Motor Show traci na wartości? Na pierwszy rzut oka tego nie widać, bo przecież obecność limitowanego Audi R8 Decennium czy Porsche 935 Moby Dick (starego i nowego, tego zbudowanego na bazie „hardkorowego” 911 GT2 RS), już o kilku egzemplarzach nowego 911 nie wspominając, nie mogły być zbiegiem szczęśliwych wydarzeń. To chyba wciąż targi o najwyższej randze w Europie Środkowej i dopóki producenci samochodów będą widzieli ekonomiczne uzasadnienie swojej obecności, dopóty warto będzie wiosenną porą ten Poznań odwiedzać. A co z tą malejącą frekwencją? Myślę, że warto poczekać i obserwować dalsze poczynania firm samochodowych. Nie żebym dawał jakiś kredyt zaufania, ale może to jednostkowe decyzje, wynikające z obliczeń i wewnętrznych strategii działań, nie tylko marketingowych?
No Comments