Kompilacje będące zestawieniem kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu naj… (uzupełnij dowolnym przymiotnikiem w stopniu najwyższym) elementów danej dziedziny, stały się współcześnie niezwykle popularnym zjawiskiem. Obecnie Internet, telewizja oraz pozostałe środki masowego przekazu zostały przesiąknięte tego typu materiałami, gdyż jest to intrygujący sposób na przekazanie ciekawych informacji, śmiesznych klipów, różnorodnej muzyki – dosłownie wszystkiego. Tyczy się to również motoryzacji: „Największe wypadki samochodowe w dziejach ludzkości”, „Najszybsze samochody spotkane na polskich drogach”, „Najbardziej ekologiczne samochody” – to tylko kilka przykładowych tytułów artykułów, z jakimi zderzają się fani motoryzacji, mając odrobinę wolnego czasu. Ponadto często do tytułu kompilacji dodawana jest cząstka Top … (liczba określająca ilość elementów kompilacji), która informuje nas o wystopniowaniu składowych danego zestawienia. Lekcje polskiego odstawię już na bok – w końcu co poniektórzy zaczęli upragnione wakacje.
Przejdźmy zatem do sedna. W dzisiejszych czasach osoba decydująca się na kupno nowego auta, przeważnie nie pozwoli sobie na kupno „kota w worku”. Tak więc Kowalski zanim dokona zakupu, musi odbyć jazdę próbną. Brytyjska platforma CarGurus zajmująca się pomocą kupującym samochody w zakresie wyszukiwania lokalnych aukcji samochodów i szybkiego znajdowania korzystnych ofert u najlepszych sprzedawców, przeprowadziła niekonwencjonalną ankietę wśród brytyjskich dealerów, aby poznać i przedstawić dziwne nawyki wśród nabywców samochodów. Chodzi tutaj mianowicie o zabieranie na jazdę próbną dość nietypowych przedmiotów, a nawet zwierząt. Eksperci CarGurus ustalili, że najdziwniejszymi rzeczami, jakie kupujący przywieźli na spotkanie ze sprzedawcą samochodów używanych są:
1. Jajo „szczęśliwe”;
2. Koń;
3. Strzelba;
4. Wąż;
5. Akordeon;
6. Dwie papugi;
7. Materac;
8. Popiół zmarłego krewnego;
9. Pantofle;
10. „Pałka” / Kij baseball’owy.
Moim zdaniem punkty 3., 5., 7. oraz 10. są jeszcze w jakimś stopniu zrozumiałe. Ktoś po prostu musi mieć pewność, że dane przedmioty zmieszczą się w przestrzeni bagażowej. Chociaż niekoniecznie tak musi być, szczególnie w przypadku dwóch ostatnich. Jeżeli ktoś posiada węża lub dwie papugi, też można to uznać za rzecz sensowną. Koń, jeśli chcemy go transportować i przywozimy go na teren komisu w specjalnym transporterze – nie mam większych zastrzeżeń, natomiast nie widzę logicznego wyjaśnienia dla pozostałych przedmiotów. „Szczęśliwe” jajo i pantofle? To nie jest normalne. Numer 8., jak dla mnie, jest kwestią sporną, choć nadal czymś abstrakcyjnym. To poniekąd tak, jakby ujrzeć polskiego obywatela chcącego kupić Passata, który przyszedł do komisu z prochami własnej teściowej – totalna abstrakcja, aczkolwiek każdy może myśleć inaczej i też w pewnym sensie na siłę próbuję zrozumieć każdą z sytuacji, które kreują podane wyżej podpunkty. Z gustami się nie dyskutuje i do wszystkiego trzeba mieć dystans.
Miłosz Woźniak
No Comments