Renault Mégane R.S. Trophy EDC

Renault Mégane R.S. Trophy EDC – test

Puchar o zdrowy rozsądek

„To co, Zbyszek, kupić tego porcelanowego czarodzieja w cylindrze, czy dołożyć kilka groszy i zabrać figurkę afrykańskiego węża z buszu? Wiesz, ten wąż ma w sobie złoto…”

Klasyczny, sobotni problem rodziny ze środkowej Europy? Myślę, że do wspomnianego pojęcia bardziej pasuje kolejka za serem w supermarkecie, niemniej powyższy cytat oddaje w pewnym stopniu istotę problemu, który chciałbym poruszyć. Nie będzie tylko i wyłącznie o pieniądzach, bo dżentelmeni o tym nie rozmawiają, tyle że ja stuprocentowym jegomościem w cylindrze chyba nie jestem, a krawaty mnie jakoś nie lubią. Zresztą, z wzajemnością, choć w pełni doceniam ich walor elegancki oraz różnorodność. Przechodząc jednak do meritum: kwota 18 tysięcy złotych niejako zdominowała mój sposób myślenia i postrzegania recenzowanego samochodu. Jakieś półtorej roku temu z przyjemnością zaparkowałem u siebie czarne jak smoła Mégane R.S.. Nie zwariowałem, ale tym połączeniem kompaktu na co dzień z bardzo szybkim pojazdem kiedy tego chcemy, połączeniem waloru praktycznego z reakcją na błękitną tabletkę, jeździło mi się naprawdę dobrze. Zasmakowałem więc ewolucji tamtego modelu i zacząłem się poważnie zastanawiać. Ewolucji o nazwie Trophy.

Czym jest Trophy?

Dla zobrazowania tego samochodu, opowiem krótką anegdotę. Mariusz był niezwykle ambitnym i trochę upartym facetem. Nie miał zbyt wielu przyjaciół, ale wśród grona, z którym trzymał przysłowiową sztamę, uchodził za osobę wytrwałą i raczej osiągającą zamierzony cel. Wyobraźcie sobie naszego bohatera: niechlujnie ułożone włosy, dżinsowe spodnie, koszula w kratę, najpewniej ubrana już trzeci raz i aparycja młodego szczypiorku. No był kosmicznie chudy, ale jednego mu odmówić nie sposób – dysponował chłopak wzrostem i pomysłowością. Co zatem robi napęczniały od hormonów, przyszły mężczyzna, by zrobić pozytywne wrażenie na spotkanej w pracy dziewczynie? Idzie na siłownię, do mekki spoconych torsów, które po co podnoszą te wszystkie ciężary? Dla własnej uciechy? Może gdzieś tak właśnie jest, ale wróćmy do Mariusza i jego starań. Pakernia, na którą zaczął chodzić, nazywała się „Filuterny Wieżowiec” i miała jednego guru – wielkiego i rozłożystego jak Pałac Kultury i Nauki Waldka, który nie szedł na kompromisy. Ćwiczył do upadłego, aż mięśnie zaczynały tańczyć salsę, pił hektolitry jakiegoś rozrobionego płynu i za każdym razem, kiedy podnosił ciężar po raz ostatni, krzyczał wniebogłosy „Za sztukę!”. Chyba nikt z jego wesołej kompanii nie wiedział, o co mogło chodzić, a co dopiero żółtodziób Mariusz, który ledwo zaczął swoją przygodę z hantlami. Któregoś razu weseli chłopcy na siłowni postanowili zorganizować małe zawody, wiecie, żeby pokazać, na którym bicepsie pojawi się większa żyła. Ławeczka ustawiona, ciężary powybierane, widownia na miejscach, z dziewczyną, która gdzieś zaplątała się w oko Mariuszowi. Ten był świadomy umiejętności, jakie zdołał nabyć, ale nie miał ochoty na ich prezentację. Możecie więc sobie wyobrazić, jak agresywna okazała się reakcja pozostałych zawodników. Obwołany mięczakiem i obrzucony stertą nieprzyzwoitych określeń Mariusz stwierdził, że raz podniesie. Z niechęcią i pewnym niesmakiem, podniósł najwięcej, ale zyskał przy tym coś dużo bardziej cennego – szacunek.

Wracając do tematów motoryzacyjnych – Trophy jest „dokoksowaną” ewolucją Mégane R.S., przy czym tej aktualizacji pod względem siły na pierwszy rzut oka nie widać. Standardowo dostajemy więc 19-calowe, aluminiowe obręcze z czerwonymi ramionami, blendę przedniego zderzaka, którą zaopatrzono w napis „TROPHY”, elektronicznie sterowany układ wydechowy, czerwone zaciski hamulców i dwumateriałowe tarcze owego układu hamulcowego, aluminiowo-żeliwne. Amatorzy sportowych wrażeń z pewnością ucieszą się dodatkowo ze „szpery” Torsena na przedniej osi, częściowo pokrytej alkantarą kierownicy oraz aplikacji R.S. Monitor, która umożliwia podgląd niektórych parametrów samochodu. To wszystko? Jasne, że nie – decydując się bowiem na półkę wyżej, Renault wyposaża swojego hatchbacka w mocniejszy o 20 koni mechanicznych silnik oraz twarde jak beton zawieszenie Cup. Interesująca kwestia dotyczy momentu obrotowego – w recenzowanym egzemplarzu, ze skrzynią automatyczną EDC, mamy pod stopą 420 niutonometrów. Ze skrzynią manualną owy moment obrotowy topnieje do 400 niutonometrów, ale to nadal więcej niż w bazowej odmianie R.S.. Zbierając te informacje w jedną całość, pojawia się odrobinę zaskakujący wniosek, bo widzicie – Trophy już standardowo jest przygotowywane do generowania jak największej ilości sportowych wrażeń. Tutaj Renault wrzuca prawie wszystko, co ma najlepszego do zaoferowania dla klienta wolumenowego. Powiedziałem, że prawie wszystko, bo dopłaty 11 300 złotych nadal wymagają bardzo twarde, ale zadowalające i świetnie wyglądające fotele kubełkowe Recaro, które wyścielono tutaj alkantarą. Kłopot w tym, że oprócz troszkę wzmocnionego silnika, satynowej blendy oraz innego wzoru aluminiowych felg, każdy z wymienionych elementów możemy tak naprawdę dokupić też do bazowego Mégane R.S.. Francuzi zrobili oczywiście stosowną furtkę, by odmiana Trophy nie straciła na sensie, dlatego pakiet Cup możemy tutaj łączyć z automatyczną skrzynią biegów i to bezpośrednio prowadzi nas do kolejnego ustępu niniejszej recenzji…

Kwestia zdrowego rozsądku

Rozgośćcie się na fotelu, twardym, ale oddającym niejako charakter testowanego wozu, puśćcie delikatnie nawiew ciepłego powietrza i koniecznie wsłuchajcie się w czterocylindrowy koncert układu wydechowego:

Renault Mégane R.S. Trophy EDC

Trophy jest francuskim dzikiem. Przy obecności zawieszenia Cup wyraźnie twardsze od bazowego wariantu R.S., bardziej angażujące kierowcę i wymagające od niego twardszej ręki prawdziwego mężczyzny. Oczywiście chodzi mi o reakcje samochodu, które są tak bezpośrednie, jak tego oczekujemy i jest nam obiecywane przez samego producenta. Mamy w końcu do czynienia z najwyższą formą sportowego hatchbacka (nie licząc ściśle limitowanego Trophy-R, którego, podobno, kilka egzemplarzy pojawi się w Polsce), już w standardzie dającego nam pewną dozę przyjemnego dyskomfortu i mentalny zapas możliwości. Dopłacając te 18 tysięcy złotych, klient powinien być świadomy, że otrzyma kompakt segmentu C, który nadal dostarczy pewien wymiar praktyczności, a w trybie Comfort, nadal zaciskając dłonie na kierownicy, nie pozbawi nas dysków kręgosłupa, choć to w dużej mierze jest uzależnione od indywidualnych przyzwyczajeń i akceptacji stopnia twardości całego samochodu. Jasne, dostaniemy bogate wyposażenie, bardzo dużo mocy, dobry zestaw audio BOSE, nie najszybsze multimedia, efektowne i efektywne reflektory LED, a nawet samochód zadba o nasze bezpieczeństwo, ale nie ma się co spodziewać, że z uśmiechem na twarzy przeprowadzi nas przez każdą przejażdżkę. Trophy idzie na mniejsze kompromisy.

Warto? Zakładam, że akceptacja elementów typu skrzypiące gdzieniegdzie plastiki (pod naciskiem palca!) czy kiepskiej jakości plastik w okolicy prawego kolana (długotrwałe opieranie skutkuje bólem), jest rzeczą drugorzędną. Chcecie dobrego i pełnego emocji hot hatcha, który w dużym stopniu kręci się wokół pojęcia „sport”, a zakręty pokonuje bez żadnych przechyłów, ze stoickim niemalże spokojem i często szybciej niż de facto powinniście – Trophy będzie dla Was odpowiednie. Mniej wybaczy, zdacie sobie doskonale sprawę jak beznadziejne potrafią być niektóre drogi, a może nawet wysiądziecie z bólem w tyłku, bo fotele Recaro niewiele wybaczają pod względem swojej twardości, ale radochy będzie jak stąd do Pakistanu. Kupno recenzowanego samochodu nie jest więc kwestią „czy warto”, a kwestią odpowiedzi na prawidłowo postawione sobie pytania. „Jak będę użytkował ten samochód?” „Czy będę wymagał od niego więcej, aniżeli przewiduje ustawodawca?” „Będę nim jeździł po torze?” „Jak zareaguje teściowa, gdy na pierwszej studzience wypadnie jej proteza?” Zdrowy rozsądek i pewna kalkulacja, i dziwne, że mówię to w przypadku samochodu naprawdę emocjonującego, ale warto trzymać emocje na wodzy.

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*