Klient jest najważniejszy
Dzieciństwo stanowiło nie tylko błogi okres totalnej demolki, ale również wytrwale tłoczonych do głowy wartości. Tak naprawdę odnoszę wrażenie, że odgórnie ustalane zasady i kodeks prawidłowych zachowań, odpowiednio wypośrodkowane, są potrzebne do prawidłowego funkcjonowania i zachowania jakiegoś porządku, ale po co właściwie o tym wspominam? Sądzę, że tytułowa maksyma powinna być sztandarowym hasłem każdej działalności gospodarczej, każdej firmy, która swoje zyski opiera na kontakcie z klientami. Škoda opanowała tę filozofię bardzo dobrze i osobiście to sobie cenię, ale ostatni tydzień spędzony z modelem Kamiq uzmysłowił mi, że nie wszystko powinno być traktowane zero-jedynkowo.
Czym jest Kamiq?
Recenzowany model jest dziwnym tworem. Podskrobując temat od strony technicznej należałoby wspomnieć, że Kamiq to nie jednojajowy bliźniak Seata Arona i Volkswagena T-Cross, czyli niewielkich crossoverów operujących wokół segmentu B. Nie ma się co czarować – wymienione samochody pomyślano jako dobre propozycje do aglomeracji miejskiej. Dlaczego? To żadna tajemnica, zresztą sami producenci o tym wspominają, że Kamiq, Arona oraz najbardziej prestiżowy z towarzystwa Volkswagen, bazują na klasycznych propozycjach segmentu B, hatchbackach w typie Ibizy czy Polo, i to rodzi moim zdaniem pewien kłopot, ale zachowajmy kolejność…
Układanie konstruktywnego wywodu i przemyśleń dotyczących stylistyki opisywanego wozu, byłoby daremne, a nawet można by nieco podciągnąć i określić mianem straty czasu. Wcale nie dlatego, że Kamiq charakteryzuje się szkaradnym wyglądem lub jest nudny jak pozycja w telegazecie, której za Chiny nie chcielibyście oglądać. Najmniejszy crossover od naszych terytorialnych sąsiadów najzwyczajniej doskonale nawiązuje do pozostałych modeli, z którymi dumnie tworzy gamę Škody. Styliści zachowali więc dosyć klinowatą stylistykę oraz ducha marki, nawet, jeśli nie jest on wybitnie skomplikowany czy złożony. To współczesna Škoda – widać to, słychać i czuć, jak śpiewał Kuba Sienkiewicz z Elektrycznych Gitar.
Warto jednak poświęcić moment i zatrzymać się przy specyfikacji recenzowanego egzemplarza, bo pokazuje nam to coś interesującego. Kamiq, jakim się poruszałem, niejako przeczył strategii parków samochodów demonstracyjnych, ponieważ nie został dopchany wyposażeniem jak nasz czterokołowy pupil zbędnymi rzeczami wyjeżdżając na urlop. Określiłbym tę wersję jako bardziej rozsądną, a co za tym idzie bardziej przystępną dla każdego z nas. Nie można było jednak narzekać – poziom wyposażenia Ambition z kilkoma dodatkami zaoferował mi tempomat (adaptacyjny!), podgrzewane fotele z przodu, multimedia z łącznościami Apple CarPlay i Android Auto (poprzez kabel), reflektory przednie LED BASIC, tylne światła w pełni LED-owe, z dynamicznymi kierunkowskazami, automatyczną dwustrefową klimatyzację, skórzaną kierownicę, kamerę cofania czy kilka systemów dbających o nasze bezpieczeństwo. Trzymając się dewizy, że Kamiq ma być samochodem głównie do miasta – znakomicie i wystarczająco. Drobny zachwyt nie ustaje biorąc pod uwagę zaskakująco sporo przestrzeni w kabinie czy wyprowadzone na tył otwory wentylacyjne.
A gdybyśmy chcieli opuścić arterie miejskie?
To my kreujemy rynek motoryzacyjny
Mam problem z modelem Kamiq. Wszystkie znaki wskazują na to, że najmniejszy produkt Škody, będący rzecz jasna efektem modnego podniesienia, jest samochodem dopracowanym, porządnym i sprawiającym pozytywne wrażenie. To już powoli nie stanowi żadnego zaskoczenia, bo czy z niemieckimi elementami Volkswagena czy bez nich, Czesi nauczyli się budować samochody znakomite i widoczne to jest również w przypadku cen produktów z Mladá Boleslav. Niestety, ale podobnie wyposażony Seat Arona, również z jednostką (a w zasadzie „jednostunią”) 1.0 TSI o mocy 95 koni mechanicznych, wyszedł mi 7 000 złotych mniej, co może być mocnym argumentem przy wyborze konkretnego samochodu. To jednak nie cena powoduje, że moją głowę wypełniają dosyć mieszane uczucia – tyczy się to zresztą każdego, małego w założeniu crossovera…
Kamiqa stworzyliśmy tak naprawdę my – klienci. Škoda wykonała jedynie czarną robotę związaną z projektem, wyprodukowaniem i wypuszczeniem tego pomysłu na rynek. Nie oszukujmy się – Panowie Czesi wykonali swoją pracę bardzo dobrze, bo niby dlaczego mieli tego nie zrobić, mając wyraźne sygnały z rynku, że klientom takie samochody przypadają do gustu? Nie zapominajmy dosyć smutnego faktu, że sprzedaż pojazdów to przede wszystkim biznes, a tutaj chodzi o rentowność całej działalności. Ja mam bardziej kłopot z ideą tak małego crossovera, który powolutku zaczyna wypychać klasyczne hatchbacki z ich naturalnego habitatu. Mówiłem o tym wielokrotnie, że nie pałam ogromną miłością do SUV-ów, niemniej doceniam ich zalety – wygodniejsze zajmowanie i opuszczanie miejsca, często napęd realizowany na wszystkie koła czy wyższą pozycję za kierownicą. W crossoverach takich jak Kamiq właśnie, czyli wywodzących się z segmentu B, tych wartości nie odnajduję. Wsiada się tutaj podobnie jak do Fabii, napędu 4×4 nie ma, pozycja za kierownicą oraz widoczność wydają się takie same, a na miejski krawężnik podjedziemy nawet smartem. Chyba sami rozumiecie do czego zmierzam. Kamiq to porządny samochód i upierając się przy relingach czy innym designie, powinniśmy być zadowoleni, tylko przeliczmy ten zakup, by finalnie NAPRAWDĘ być zadowolonym.
Tekst i opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
No Comments