Fiat Tipo S-Design 1.4 T-Jet 120 KM

Fiat Tipo S-Design 1.4 T-Jet 120 KM – test

Propozycja dla każdego?

Polska to kraj pewnego nieładu, braku konsekwencji, absurdu i słabej waluty. Moim celem nie jest wyśmiewanie aktualnej rzeczywistości, bo tutaj się urodziłem i siła dziecięcych wspomnień jest nieprawdopodobnie duża. To, w pewien sposób, nas kształtuje i powoduje, że mamy silne poczucie przynależności, dlatego zależy mi, by otaczająca mnie rzeczywistość była poukładana, logiczna i sprawiedliwa. No cóż, z lekką goryczą mogę jak na razie powiedzieć, że Polska to kraj z tradycjami, gdzie list trafia do adresata po miesiącu, istnieje obowiązek zapłaty absurdalnego podatku od wzbogacenia i mamy optymistycznie brzmiący program „Zielony Samochód”, który jest bezsensowny. Niestety, polska rzeczywistość wygląda tak, że musimy nierzadko posiłkować się terminem „samochodu budżetowego”, żeby w ogóle zacząć rozmowę na temat realnego kupna nowego środka lokomocji. Rozumiecie – takiego środka prosto z autoryzowanego dealerstwa. Tylko co to jest „samochód budżetowy” w dzisiejszych czasach?

Stylistyczna hybryda

W 2015 roku włoski Fiat wpadł na pomysł, że skonstruuje i wyprodukuje samochód, który nie pochłonie całego domowego budżetu. W Polsce zapewne podskoczyli z radości, bowiem wizja odświętnego ubioru i wyjechania pachnącym samochodem od autoryzowanego dealera Fiata, nabrała niebezpiecznie realnego kształtu. Włosi postanowili dać kolejną szansę nazwie „Tipo” i przy zachowaniu praw budżetowego zakupu, wypuścili na rynek całkiem sympatycznie wyglądającego sedana. Pamiętam swój pierwszy kontakt z nim – był prosty, nieskomplikowany i łatwy do zaakceptowania, niemniej to były krótkie i pobieżne wrażenia. Nabrałem chęci na trochę więcej, dlatego przez tydzień sprawdzałem ostatnio hatchbacka, zastanawiając się, gdzie u licha podział się mój zdrowy rozsądek…

Nie zwariowałem i z absolutnym przeświadczeniem stwierdzam, że jak Włosi narysują samochód, to z odrobieniem pracy domowej. Nawet, jeśli dział księgowości pracował na najwyższych obrotach. Egzemplarz, który otrzymałem do zrecenzowania, to pewnego rodzaju stylistyczna hybryda. Oficjalnie to wersja S-Design, która wprowadza do naszego hatchbacka odrobinę sportowego sznytu, ale nie oczekujcie zamszowych butów, rękawic, szerokich opon i tryskających emocji. S-Design to przyciemnione klosze przednich i tylnych świateł, czarne obudowy lusterek zewnętrznych, czarne, aluminiowe obręcze w rozmiarze 17 cali, czarny grill, ciemna podsufitka tudzież przyciemniane tylne szyby. Drogiego szampana ze strzelającym korkiem nie ma, niemniej odpowiednio zbudowany klimat jest. Na tym stylistyczne fajerwerki jednak się nie kończą. Nie wiem jak, ale recenzowane Tipo hatchback otrzymało dodatkowo elementy przypisane topowej wersji Sport – czarne klamki drzwi oraz efektowny pakiet ospojlerowania. Aparycja zewnętrzna była do tego stopnia angażująca wizualnie, że postronny mężczyzna zaczepił mnie z pozytywnym feedbackiem, a ja się rozmarzyłem.

Widzicie, kompletacja recenzowanego samochodu, choć oderwana w pewnym stopniu od rzeczywistości, uzmysłowiła mi niewykorzystany potencjał sportowy Fiata Tipo. Zgodzę się: prezentowane felgi na tle masywnego jednak nadwozia, co spowodowało poniekąd ów ospojlerowanie, skutecznie w tym nadwoziu ginęły, ale prawdopodobnie ucieszy Was informacja, że do wersji Sport, gdzie optyczny pakiet małego tunera jest standardem, można domówić absolutne minimum, czyli 18-calowe obręcze. Testowany Fiat, w kolorze Czerwony Passione (+ 2 400 złotych, a to lakier pastelowy), prezentował się jednak zadziornie, zachęcająco, nawet agresywnie i poczułem ochotę na skorpiona. Pomyślcie tylko: lekko dudniący układ wydechowy, dopracowany układ jezdny, odpowiednie, a raczej przystające do rangi skorpiona rozwiązanie napędowe i ta stylistyka. Przyjemny, wyciągający z kierowcy emocje i pieniądze samochód, który, wiadomo, nie powstał i chyba pozostanie już tylko wytworem mojej wyobraźni. Spójrzmy rzeczywistości w oczy i przyznajmy: Abarth Tipo, choć mógłby głośno pierdzieć i przywoływać obraz włoskiego szaleństwa, to jego konstruowanie dla promila zapaleńców byłoby zwyczajnie nieopłacalne. Wróćmy na ziemię…

Jeden problem główny

Wsiadając do samochodu, który pierwotnie miał dać rodzinie Kowalskich możliwość rozsmakowania się w zupełnie nowym pojeździe, oczekujemy widocznych oszczędności. Tutaj prawdopodobnie będzie miało swoje zastosowanie smutne prawidło, że za darmo, to najwyżej możemy dostać solidnego kuksańca na ulicy Więziennej. Byłem świadomy, co zastanę na pokładzie recenzowanego Tipo i się nie zawiodłem. Ok, powiedzmy sobie od razu wprost: jakość użytych plastików jest bardzo słaba. Co więcej, ten zastosowany na drzwiach, konsoli centralnej i w dolnej części kokpitu, sprawia wrażenie zniszczonego, pomarszczonego materiału, choć w rzeczywistości to zwykły, twardy plastik. Solidność montażu? Jest, owszem, aczkolwiek wniebogłosy trzeszczała kratka otworu wentylacyjnego po stronie pasażera i uchwyt do zamykania drzwi po stronie kierowcy, a teraz, jak mamy to już za sobą, przyjrzyjmy się zaletom wnętrza recenzowanego Tipo…

Porównując owe materiały do budżetowej konkurencji w typie Dacii Sandero czy Citroëna C-Elysée, okazuje się bowiem, że wcale nie jest źle. Górny fragment deski rozdzielczej potrafi się nawet ugiąć pod naporem palca, choć nie zmienia to postaci rzeczy, iż Włosi zastosowali materiały miernej próby. Hatchback może jednak całkiem sporo zaoferować w kwestii dostępnego wyposażenia. S-Design to już opcja dla finansowych Rockefellerów klasy średniej: tempomat, skórzana i bardzo mięsista kierownica, światła do jazdy dziennej w technologii LED, biksenonowe reflektory główne, półskórzana tapicerka, regulacja podparcia odcinka lędźwiowego dla kierowcy, automatyczna, jednostrefowa klimatyzacja, czujnik zmierzchu i deszczu czy też kamera cofania, choć z jakością obrazu zdecydowanie nie z najwyższej półki. Wymienione punkty wyposażenia posiadał egzemplarz, którym dane mi było jeździć okrągły tydzień, dlatego śmiało mogę stwierdzić, że to absolutnie wystarczający standard, a nie wspomniałem jeszcze o siedmiocalowym wyświetlaczu systemu Uconnect, który odebrałem jako przejrzysty, atrakcyjny oraz całkiem intuicyjny. Pamiętajmy oczywiście z jakim zamysłem Fiat konstruował swoje Tipo, dlatego efekty działania księgowości tudzież zwyczajne niedopatrzenia ze strony inżynierów, również da się tutaj odczuć. Kabina jest wystarczająco przestronna, niemniej głównie z przodu – z tyłu moje kolana lądowały już w oparciu fotela. Pasażerowie z tyłu nie otrzymali również wentylacyjnych otworów, podłokietnik wymaga dopłaty, a nawet jak go już mamy, to przyjmuje postać rozkładanego miejsca na łokieć, nic więcej, a drzwi zamykają się z dźwiękiem raczej używanego samochodu; brak w tym jakiejkolwiek pewności. Dostrzegam jednak pewną niekonsekwencję, bo kierowca i jego współpasażer mogą się poczuć dopieszczeni – oprzeć łokieć na przesuwanym w orientacji poziomej podłokietniku, wygodnie postawić kubek z herbatą, cieszyć się całkiem wygodnymi fotelami, zapakować się do całkiem ustawnego i regularnego pod względem kształtów bagażnika, a nawet przejrzeć się w podświetlanych lusterkach. Łyżeczka dziegciu: miejsce na łokieć na drzwiach – owszem, wyłożone odrobinę miękkim materiałem, ale widocznie niewystarczająco, bowiem łokieć potrafi być delikatnie obolały po trasie.

Brak zdecydowania

Sfera wizualna czerwonego Tipo wiele obiecywała. Z jednej strony kipiący, motoryzacyjny testosteron i chęć uwolnienia drzemiącej w samochodzie energii, a z drugiej niekomfortowa trochę świadomość z premedytacją zaoszczędzonych pieniędzy. Czego się więc spodziewać po fiatowskiej propozycji?

Fiat Tipo S-Design 1.4 T-Jet 120 KM
Fiat Tipo S-Design

Przyznam, że Tipo zaskoczyło mnie pozytywnie. Nie, żebym zwariował, bo wyścigówki z włoskiego hatchbacka nie zrobimy, ale każdy element układu jezdnego potrafił mi dać całkiem przyjemne odczucia. Niestety, potrafił też dostarczyć wrażeń bardziej przykrych, dlatego charakter jezdny prezentowanego samochodu nie tyle okazał się odrobinę rozczarowujący, co „niedookreślony”. Zawieszenie, łączące przyjemną charakterystykę sztywniejszego resorowania z wystarczającym komfortem, przenosiło jednak wszelkie hałasy do kabiny. Ogólnego wyciszenia samochodu nie oceniłem jakoś wybitnie wysoko, tym bardziej, że i sama jednostka napędowa była relatywnie głośna. Układ kierowniczy, wspomagany elektrycznie, owszem dawał niezły feedback o zachowaniach przednich kół, niemniej subiektywnie pracował trochę sztucznie (nie mówię o trybie City, w którym powinien być maksymalnie zmiękczony), a benzynowy silnik 1.4 T-Jet o mocy 120 koni mechanicznych, oprócz swojej hałaśliwości, stanowił jednak wystarczające źródło napędu relatywnie lekkiego Tipo. Nie oczekujcie jednak, że była to rakieta balistyczna – hatchback zwyczajnie dawał radę.

Recenzja wideo Fiata Tipo S-Design

Dla kogo?

Jeżdżąc tym przyjemniaczkiem trochę czasu muszę uczciwie przyznać, że poczułem do Tipo sympatię w rodzaju tej platonicznej. Nasza krótka znajomość przebiegła bez większych zakłóceń, samochód robił dokładnie to, o co go poprosiłem i okazał się naprawdę sympatycznym towarzyszem dnia codziennego. Tipo hatchback jest samochodem, który niczym szczególnym Cię nie urzeknie, ale mimo to lubisz go i dobrze Ci się nim pokonuje kilometry. To nie jest propozycja wybitna i myślę, że ten pojazd nie posiada czegoś w rodzaju fenomenu. Sam zresztą nie jest fenomenem, ale kończąc podróż ze sporym prawdopodobieństwem stwierdzisz, że było całkiem wygodnie, poprawnie i komfortowo, a pewne niedociągnięcia uargumentowała Ci przecież cena, jaką musiałeś za swoje Tipo zapłacić. No właśnie, cena…

Fiat mocno zdywersyfikował gamę prezentowanego modelu. Do wyboru jest opisywany hatchback, sedan i kombi (SW), kilka wariantów napędowych, pewne możliwości personalizacyjne i całkiem sporo wyposażenia. Nie byłoby w tym niczego złego, tym bardziej, że grupa docelowa zdaje się obejmować firmy, osoby prywatne w typie emerytów i osób w średnim wieku, ale też młodszych przedstawicieli społeczeństwa. Byłoby to świetnymi wnioskami, gdyby nie fakt, że pierwotna idea samochodu budżetowego uległa gdzieś delikatnemu rozmyciu. Tipo może aktualnie kosztować 58 tysięcy złotych, ale może równie dobrze kosztować ponad 90, a nawet 100 tysięcy złotych i wtedy zastana na pokładzie jakość materiałów zdecydowanie już nie przystoi. Co więcej, Tipo można w pewnym stopniu personalizować, domówić sobie adaptacyjny tempomat czy dwusprzęgłową skrzynię automatyczną (do silnika wysokoprężnego 1.6 MultiJet). Nie pasuje mi to do samochodu za rozsądne pieniądze, dlatego mój wniosek może być jeden: „budżetowość” i rozsądna kwota na rachunku końcowym, będą w znacznej mierze zależeć od każdego z nas i konfiguracji, jaką sobie opracujemy. Warto jednak sprawdzić ten samochód i podejść do niego z chłodną głową.

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski
/ BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*