Indywidualista
Można pójść linią najmniejszego oporu i zbudować samochód, który będzie wykorzystywał rozwiązania sprawdzone i pewne, kastrując go jednocześnie z jakichkolwiek resztek charakteru. Są zwolennicy takiego podejścia i potrafię sobie wyobrazić ich stanowisko, które potencjalnie będzie nierozerwalnie połączone z pieniędzmi, zyskiem i szerszą grupą docelową. Budowanie popytu jest mimo wszystko jak obwoźny handel porwanymi kurtkami zimowymi – nawet kuriozalny pomysł znajdzie swojego zwolennika, choć ten może o tym jeszcze nie wiedzieć. Zdecydowanie kuriozalne nie są produkty marki Jeep, niemniej trochę wpisują się w nurt oferowania nietypowego asortymentu dla „nietypowych” odbiorców, tylko, co to znaczy?
Dzisiaj zajmę się modelem Renegade, tym najnowszym, po kuracji odmładzającej, gdzie reflektory w technologii LED są otoczone ringami w takiej samej technologii. Odczuwam tutaj efekt „dorosłości”, tak Renegade prezentuje się zdecydowanie dobrze, choć ja miałem z tym samochodem jak z niektórymi zupami – nie próbowałem ich, może na skutek czynnika psychologicznego, a jednak niesprawiedliwie wyrabiałem sobie o nich zdanie. To srogi błąd, teraz już to wiem, a prezentowany bohater, przy całym anturażu jazdy terenowej i niezłomnego charakteru, wygląda uroczo i charakterystycznie. Pudełkowatość to jedno – ta przekłada się na dużą ilość miejsca nad głową, ale spójrzcie na tego robaczka – tylne światła mające przywodzić na myśl amerykańskie kanistry (tutaj częściowo w technologii LED), charakterystyczne użebrowanie z dziurami na obudowach głośników, wspinający się po frontowej szybie Willys i to spojrzenie owada w eleganckim, tutaj, kubraczku. Renegade może przypaść do gustu. Zaskoczył mnie jeden fakt: zawsze myślałem, że to zdecydowanie mniejszy samochód, a tutaj się okazuje, że siedzimy za kierownicą naprawdę wysoko, przestrzeni jest wystarczająco dużo, a kierowca odnosi wrażenie panowania nad sytuacją drogową. Przyjemne.
Kabina pasażerska to podobne uczucie obcowania ze stylistycznym zjawiskiem. Nie jest dziwnie, broń tego Boże – raczej panuje tutaj swoisty klimat, coś jak alternatywna muzyka lub spotkanie informatyków. Szybko docenicie jednak otoczenie najmniejszego, jakby nie patrzeć, Jeep’a, bo może i materiały wykończeniowe nie zostały wzięte z półki luksusowej, ale i tak są całkiem porządne (górny fragment deski rozdzielczej nawet jest miękki), miejsca oparcia łokci przyjemnie mięciutkie, fotele całkiem wygodne, a spasowanie materiałów zaskakująco dobre. Skrzypiał mi tylko podłokietnik w części centralnej, ale chwała za to, że był i to przesuwany w orientacji poziomej. W ogóle kabina modelu Renegade to coś pomiędzy autem użytkowym, a pojazdem segmentu obleganego, czytaj: SUV. Jest gdzie położyć drobiazgi, postawić kubek z gorącą herbatą, poszczególne instrumenty należą do czytelnych i prostych w obsłudze, acz wnętrze, czy deska rozdzielcza, została ułożona w orientacji pionowej, co w połączeniu z dostępną przestrzenią buduje osobliwe wrażenie pracy z autem, wywodzącym się z dostawczaka. Fascynujące, ale przyjemne i praktyczne.
Dochodzę właśnie do wniosku, że Renegade przypomina mi trochę swoją muskulaturą o etosie Jeep’a jako takiego – samochodu gotowego na każdą ewentualność, dzielnego konstrukcyjnie i niekoniecznie pięknego. Te wyraźnie zaakcentowane nadkola i stosunkowo kanciaste nadwozie przypominają trochę o „brudnym” rodowodzie samochodu, aczkolwiek Renegade nie jest spartańsko rozwiązanym Wranglerem, którego chcielibyśmy wyłącznie umorusać – to propozycja bardziej cywilizowana, przystosowana do gładkich, potrafiących stukać w klawiaturę chłopców, dlatego zastanawiała mnie kwestia zachowania Renegade’a w czasie jazdy. Przyznam, że było tak, jak się tego spodziewałem, czyli niezbyt angażująco, nie w stu procentach komfortowo, ale poprawnie.
Układ kierowniczy sprawiał trochę wrażenie zawieszonego w budyniu, z pustym środkiem i niezbyt bezpośrednią reakcją przednich kół. Praca zawieszenia – raczej komfortowa, choć nierówności z drogi były przenoszone do wnętrza. Ująłbym to „chybotliwym” sposobem jego pracy, natomiast silnik – benzynowe 1.3 turbo z czterema cylindrami oraz parametrami zdecydowanie obiecującymi (180 koni mechanicznych i osiągane nisko 270 niutonometrów) – wykazywał się, a raczej NIE wykazywał się należytą kulturą pracy. Był głośny, przede wszystkim na zimno, a po rozgrzaniu nie ujmował barwną ścieżką dźwiękową, ale tego już nie wymagajmy. Turbobenzynowemu GSE nie sposób jednak odmówić dwóch rzeczy: zadowalającej dynamiki, nawet, jeśli automatyczna skrzynia pracowała wolno i się czasami gubiła (przy dziewięciu biegach – kto by się nie pogubił…), i relatywnie sporego zapotrzebowania na paliwo.
A propos tej skrzyni automatycznej…
Renegade to ciekawy samochód – osobliwy z wyglądu, detalami zapadający w pamięć, w kategoriach mierzalnych nieidealny, niemniej w ogólnym rozrachunku przyjemny i nie mogę powiedzieć – całkiem dopracowany (na przykład dzięki efektywnie działającemu asystentowi świateł drogowych). Renegade sprawia wrażenie pokolenia bardziej wymuskanego, jedzącego widelcem, a nie palcami, szorującego pięty stosownym pumeksem, a nie workiem z kamyczkami. To interesująca strona dzisiejszego Jeep’a – w najmniejszym wydaniu przyzwoicie spasowana, dobrze wyposażona, zaawansowana, dysponująca nowoczesnymi technologiami oraz porządnym napędem 4×4. Ma też swoje wyraźnie za uszami, np. system czytający znaki drogowe, który żyje własnym życiem, tylko czy to nie wygląda tak, że przez wzgląd na rodowód i charakter, jesteśmy w stanie na więcej rzeczy przymknąć oko? Wolimy powiedzieć: jak na Jeep’a – samochód wywodzący się z błota i terenu – to naprawdę dopracowany i przemyślany samochód, czy może: konkurencja robi to lepiej?
Z mojego punktu widzenia jest następująco: lubicie i odpowiada Wam charakter marki – akceptacji Renegade’a nie trzeba będzie długo szukać. Skupiając uwagę na różnorakich zawiłościach modelu i analizując sens poszczególnych elementów natomiast, istnieje prawdopodobieństwo, że zmienimy salon. Zrozumcie właściwie mój punkt widzenia: łatwiej i wygodniej zamówić klasyczną Margheritę, aniżeli skusić podniebienie na placka z owocami morza lub ze szpinakiem. Możecie ten drugi rodzaj szybko polubić i nie wyobrażać sobie już powrotu do nudnej szynki z serem, a możecie też wymownie się skrzywić. Podobnie jest z prezentowanym Jeep’em – łatwo go polubić, bo na wielu obszarach jest dopracowanym i ciekawym samochodem, niemniej może być też zupełnie odwrotnie.
Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited 17 cali – można więcej Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited Ja miałem problem z miejscem na kolana Jeep Renegade Limited Jeep Renegade Limited
Tekst i opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski (BKFoto)
No Comments