Mitsubishi Outlander Instyle Plus PHEV

Mitsubishi Outlander Instyle Plus PHEV – test

Archaizm nowoczesny

Podążać z duchem czasu. W branży motoryzacyjnej, od co najmniej dekady, oznacza to konstruowanie samochodów efektownych, w miarę usilnych możliwości efektywnych i sprzyjających niedźwiadkom gdzieś na kole podbiegunowym. To nie jest proste, wymaga kreatywności, błyskotliwego podejścia oraz gigantycznych nakładów pieniężnych, ale pamiętajmy, że to wyścig, kurtuazyjna rywalizacja, toteż producenci szukają w sobie najgłębszych pokładów inteligencji oraz pomysłowości. Efekty bywają naprawdę fascynujące…

Archaizm

Z Mitsubishi jest odrobinę jak z trójkowym uczniem szkoły średniej – egzaminy zalicza, błyśnie czasami wybitnym pomysłem i generalnie odrabia prace domowe, ale wśród nauczycieli ma opinię średniaka. Wiedziałem, czego mam oczekiwać, ponieważ cztery lata wstecz miałem dosyć gorzką randkę z modelem Outlander – dużym wozem typu SUV, całkiem eleganckim, gustownie i udanie wystylizowanym, który przy akompaniamencie silnika wysokoprężnego był w stanie zabrać na pokład siedem osób. Perspektywa świetnego pojazdu rodzinnego? Generalnie tak, niemniej Outlander był jak świąteczny prezent zawierający trójpak różnokolorowych gaci – wielka obietnica na zewnątrz, a w ogólnym rozrachunku małe rozczarowanie. Teraz przyszedł czas na Outlandera PHEV, czyli dużo bardziej zaawansowanego pod względem układu napędowego, ale o tym za chwilę…

Największy samochód Mitsubishi zmienił się niewiele, coś jak nowy produkt firmy z nadgryzionym jabłkiem, ale jak przeszedł już modernizację, to wygląda zdecydowanie dojrzalej. Spójrzcie na front pojazdu tudzież maźnięte pędzlem kreatywności wnętrze. Na moje oko jest lepiej, pod względem stylistyki, Outlander jest nadal spójną całością, choć muszę zauważyć dwa, odrobinę przygnębiające aspekty: czuć fakt, że propozycja Mitsubishi posiada już posiwiałe skronie, a poza tym – czy tylko mi się wydaje, że tempo rozwoju azjatyckiego producenta osiąga prędkość ruchu ziemskiej tektoniki? Może to celowe działanie, które ma na celu dostosowywanie się do potrzeb grupy docelowej? Fakty wyglądają tak, że Outlander już te cztery lata wstecz nie uchodził za przebój zaawansowania czy dopracowania ogólnego. Dzisiaj, kiedy samochody próbują samodzielnie jeździć, są obładowane wyświetlaczami, technologiami, skomplikowaną elektroniką czy mają przesadnie usztywniane zawieszenie, japoński SUV jest niczym zatwardziały konserwatysta. Wyposażenie może być owszem całkiem bogate (reflektory w technologii LED, podgrzewana kierownica po bokach, szyberdach, pikowana skóra na siedzeniach, kamera 360 stopni, jakości marnej, ale jest, czy garść asystujących i wspierających systemów), pokryte skórą boczki drzwiowe sprawiają bardzo przyjemne wrażenie, kierownica daje mgliste pojęcie o czynnościach przednich kół, a zawieszenie wyraźnie faworyzuje komfort resorowania. Paradoksalnie byłoby to w porządku i do zaakceptowania, niemniej byłoby…

Materiały wykończeniowe nie są najwyższych lotów i choć nieźle poskładane, z miękką, górną częścią deski rozdzielczej, to wyraźnie pracują w czasie jazdy (głównie strona pasażera i w tylnej części pojazdu), elektrykę i regulację podparcia odcinka lędźwiowego ma jedynie fotel kierowcy, brakuje wentylacji owych foteli, a zawieszenie pracuje komfortowo, niemniej przenosi wszelkie nierówności, dobicia i hałasy do kabiny (auto nie jest również spektakularnie wyciszone). Crème de la crème tej podróży w czasie, stanowi rozmieszczenie poszczególnych instrumentów pokładowych oraz ich prezencja – podobają mi się analogowe zegary, tradycyjne przyciski oraz banalna obsługa, tyle, że sprawia to wrażenie zawieszonego na pewnym etapie rozwoju, gdzieś w późnych latach dziewięćdziesiątych lub na początku XXI wieku. To jak oferowanie ładnej, grafitowej lodówki, która nie ma dyspensera wody, kostkarki oraz ma problem z podświetleniem. Rozumiem, że samochód został pomyślany w określony sposób i według pewnych wytycznych, dlatego nie mam blokady w akceptacji prostych, dużych przełączników, tylko dlaczego całość nie została należycie dopracowana? Można zaakceptować fakt, że wafelek z lodziarni nie jest wybitnie smaczny, czy że nie dostaliśmy łyżeczki, ale że pani w rozpiętych włosach pomyliła smak?

Nowoczesność

Mitsubishi też powinno równać i dostosowywać gamę do wymagających czasów, dlatego właśnie opracowano hybrydowy układ napędowy, obecny w prezentowanym Outlanderze. Jestem przekonany, że japoński producent jest dumny ze swojego rozwiązania – w przeciwnym razie nie wprowadzałby go do kolejnego modelu (Eclipse Cross), który trafi na polski rynek w kwietniu przyszłego roku, a poza tym (i to jest chyba najbardziej fascynujące) Outlander PHEV uchodzi za jedną z najpopularniejszych, ładowanych z gniazdka hybryd w Europie. W takim świetle moje poprzednie, trochę gorzkie słowa, zaczynają budzić pewne wątpliwości. To Mitsubishi przesadza z przechwałkami, ja niesłusznie się czepiam i wymyślam czy może wierna grupa docelowa jest do tego stopnia liczna, że auto, nie bacząc na pewne niedociągnięcia, i tak notuje znakomite wyniki sprzedaży? Zacząłem analizować, najpierw układ napędowy jako taki…

Brzmi to skomplikowanie, ale w działaniu czy zrozumieniu takie nie jest: hybryda Mitsubishi to połączenie klasycznego, wolnossącego silnika benzynowego 2.4 o mocy 135 koni mechanicznych, baterii trakcyjnej o pojemności 13,8 kWh, silnika elektrycznego na przedniej osi, który produkuje 82 konie mechaniczne i 137 niutonometrów oraz takiego samego elektryka na osi tylnej, ale nieco mocniejszego (95 KM i 195 Nm). Analizując dalsze meandry teorii producenta wspomnę jedynie, że sumaryczna moc układu to niezwykle optymistyczne 224 konie mechaniczne (sumarycznego momentu obrotowego nie jesteśmy w stanie obliczyć), a Mitsubishi deklaruje, że ich Outlander jest zdolny pokonać 45 kilometrów czysto elektrycznie, czyli lokalnie bezemisyjnie, teoretycznie ratując wspomniane niedźwiadki z koła podbiegunowego. Jak to wygląda naprawdę?

Uczciwie przyznam: napęd Mitsubishi stanowi o sile Outlandera i jest najmocniejszym punktem tego samochodu. Trochę jak szwajcarski scyzoryk, bo może naprawdę wiele: pracować zarówno w trybie szeregowym (jednostka spalinowa jest generatorem i doładowuje baterię), równoległym (napęd ze strony jednostki spalinowej) lub czysto elektrycznym, ale by przejechać deklarowane 45 kilometrów na prądzie, musimy litowo-jonową baterię naładować – z klasycznego gniazdka 230V (mi to zajmowało ponad 7 godzin), ogólnodostępnego słupka lub – uwaga – z szybkiej ładowarki, do 80% w deklarowane 25 minut. Brzmi to niezwykle optymistycznie, nowocześnie i pozwala sądzić, że klasyczna eksploatacja hybrydy plug-in w ujęciu Mitsubishi jest bezproblemowa. Jak to zatem wygląda naprawdę? Przejedźcie się wspólnie ze mną:

Recenzja wideo Mitsubishi Outlandera PHEV

Hybryda

Z Outlanderem PHEV mam pewien kłopot i nie chodzi wcale o konieczność biegania z kablami, by idea hybrydy plug-in się dopełniała. Faktycznie, ma to wówczas najwięcej sensu, ale zakładam, że decydując się na takie rozwiązanie, poznaliśmy jego największe zalety i przywary, nie kupując tym samym przysłowiowego kota z worem. Na czym więc polegają moje wątpliwości?

Outlander PHEV jest dla mnie samochodem nieokreślonym. Otrzymujemy bowiem kawał niedopracowanego wozu, który usilnie próbuje sprostać oczekiwaniom, być jak najlepszy i tak zwyczajnie przydatny, ale wychodzi mu to mocno średnio. Jako produkt japońskiego Mitsubishi to samochód przeznaczony dla konkretnej grupy docelowej – konserwatystów ceniących sobie klarowne i proste rozwiązania, tak, jakby Mitsubishi nie brało udziału w szaleńczym wyścigu po klienta i najwyższe słupki w Excelu. Z drugiej strony mamy nowoczesny układ napędowy, który należy zrozumieć, polubić, zaakceptować i nauczyć się go użytkować, ale który został sensownie pomyślany. Propozycja dla pięćdziesięcioletniego kierownika wyższego szczebla, który posiada szczęśliwą rodzinę i może ładować samochód w pracy? Teoretycznie, bo jak dla mnie powinien to być dodatkowo zdeklarowany fan japońskiej marki.

Tekst i opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski (BKFoto)

No Comments

Leave a Comment

*