Škoda Superb iV Combi L&K

Škoda Superb iV Combi Laurin & Klement – test

Tato, wpiąłem niebieski tornister do gniazdka!

Lubię to poczucie dopieszczenia, że jestem w dobrych rękach i mogą nawet ciskać pioruny, ale ja wiem, że jestem absolutnie bezpieczny. To jak siedzenie w tytanowej kuli – w środku macie przyjemnie ciepło, dysponujecie nowoczesną rozrywką i grubą pierzyną. Tymczasem na zewnątrz świat stoi na krawędzi zagłady, rzeki wylewają, a lód łączy się z wodą, tworząc generalnie obraz nędzy i rozpaczy. Dlaczego mówię takie rzeczy? O produktach marki Škoda, możemy uszczypliwie mówić, że są porywające jak dwudniowy pasztet, niemniej ilekroć wsiadam do czeskiego samochodu i dzielę się z nim wycinkiem swojego życia, naprawdę zaczynam wierzyć, że marka zatrudnia genialnych marketingowców i to generalnie „wszystko, co ważne”. Superb jest genialnym tego przykładem.

Topowa limuzyna (w tym akurat przypadku obszerne i pojemne kombi) przeszła w 2019 roku modernizację i można by – całkiem zresztą słusznie – przypuszczać, że Škoda chciała zrobić absolutnie wszystko, by swojego wygodnego sztandaru nie sknocić, a jedynie ulepszyć. Stylizacja kwestią gustu, niemniej trzeba jasno powiedzieć, że Superb zauważalnie rozwinął skrzydła. Dostaliśmy pełne oświetlenie w technologii LED, charakterystyczne akcenty wszystkich nowych Škód i zdecydowanie więcej sznytu elegancji. O ile wersję sprzed faceliftingu, zarówno w przepastnej kabinie, jak i na zewnątrz, uważałem za schludnie odzianego jegomościa z manierami, tak aktualnie ów jegomość podreperował jeszcze warsztat savoir vivre i zagięty mankiet czy wychodząca ze spodni koszula już się nie zdarzają. Mamy nową, dwuramienną kierownicę z Octavii, zaktualizowane multimedia i mnóstwo wyposażenia, niemniej wszystko podane w przystępnej formie. Myślę, że adekwatną klamrą niniejszego ustępu – dotyczącego jednak musowego wygładzania zmarszczek – będzie miałkie stwierdzenie, że lifting się udał, a odbiorca ma przekonanie, że wprowadzone zmiany były potrzebne i zostały rozsądnie zaimplementowane. To chyba powód, by się radować, prawda?

Wnętrze nie było i nie stanowi wielkiego zaskoczenia. Jest mnóstwo przestrzeni, do bagażnika wejdzie cały dobytek ukraińskiej rodziny, a pasażerowie na kanapie mają tyle miejsca, że mogą tam rozegrać partyjkę Twistera. Oczywiście jest elegancko, ponieważ recenzowany egzemplarz był wersją Laurin & Klement, co dodawało kilku stylistycznych akcentów, niemniej odniosłem wrażenie, że Superb i bez tego byłby wybornym i kulturalnym towarzyszem na długie wieczory. Najlepiej w trasie, bo to bardzo wygodny i przyjemnie otulający swoją prostotą (nie mylić z prostactwem!) samochód. Z mojego punktu widzenia zmieniły się najbardziej multimedia – są bardziej rozbudowane, z szerszymi możliwościami konfiguracji oraz, na pewno, bardziej efektowne. Czy ucierpiała na tym intuicyjność obsługi? Może odrobinkę, ale dopóki Superb zachowuje klasyczny panel automatycznej klimatyzacji (fakt, że w „uwielbionym” przeze mnie piano black, ale jest), kierownica dysponuje zwykłymi przyciskami oraz pokrętłami, kieszenie w drzwiach mają prawdziwe flokowanie i mamy zarówno tradycyjny port USB (w podłokietniku), jak i nowoczesne USB-C, dopóty mogę przymknąć delikatnie oko na taką drobnostkę. Prawdę mówiąc, zaakceptowałbym nawet rugającą mnie z ekranu Azjatkę, gdyby tylko Superb utrzymał poziom swojego dopracowania, wyciszenia i dbałości o detale.

Podzielę się kilkoma przykładami: Superb zaoferuje miejsce na okulary przeciwsłoneczne, wnęka na kubek jest dokładnie tam, gdzie tego chcę, czyli pod ręką, fotele są wygodne, trójstopniowo podgrzewane i tak samo wentylowane, kierownica jest również trójstopniowo podgrzewana (cały wolant, co chyba oczywiste), oświetlenie ambientowe przyjemne i samochód przypomina mi, żebym nie zapomniał swojego dobytku po zakończeniu jazdy. A propos jazdy: testowane kombi zostało wyposażone i dopieszczone w aktywny tempomat, który nie tylko dostosowywał prędkość samochodu do poprzedzającego auta. Był jak dumny Cristiano Ronaldo wyprowadzający za rączkę na murawę fioletowego z wrażenia dzieciaka. W połączeniu z asystującymi kierowcy systemami pokładowymi, Superb potrafił czytać ograniczenia prędkości, dostosowywać prędkość do nich i to z wyprzedzeniem, a także rozpoznawał ronda. Powiem absolutnie uczciwie: może i nie popuściłem z wrażenia, niemniej był to najbliższy kontakt z pojęciem autonomicznego, czy półautonomicznego, poruszania się, z jakim do tej pory miałem styczność. Czy to działało?

Recenzja wideo Škody Superb iV Combi

Czeskie, wygodne i przestronne kombi, próbujące insynuować, że samodzielnie dowiezie Was do celu i jeszcze powie na odchodne „do widzenia”. Kiedyś nie do pomyślenia – dzisiaj Škoda robi to naprawdę imponująco. Fakt – nie działa to absolutnie bezbłędnie, ale pomyślcie o aktywnym tempomacie Superba, jak o mającym Was odciążyć gadżecie. Świetnie zrealizowany pomysł, oczywiście nie do tego stopnia, że możecie się komfortowo umościć i rozpocząć lekturę książki fantasy – decyzje komputera należy samodzielnie interpretować, bo czasami wydaje mu się, że prowadzicie osadzony nisko pojazd sportowy, a nie rodzinne kombi. 60 km/h przez rondo? My jedziemy 120, a nie 70 jak zjeżdżający obok Nissan, panie kapitanie…

Superba trzeba więc kontrolować, a wersję iV dodatkowo ładować. To hybryda typu plug-in, więc ma dużo sensu, jeśli akceptujecie wyższe rachunki za prąd, średni czas owego ładowania na poziomie 5 godzin i 40 minut (bateria ma pojemność 13 kWh) oraz poruszacie się dużo po aglomeracji miejskiej. W porządku, nie zamieszkuję może w Bangkoku, niemniej pokonując dziennie średnio 20 kilometrów, jeździłem wyłącznie dzięki magicznej sile zgromadzonych elektronów. Prawdę mówiąc, już prawie zapomniałem, że hybrydowy Superb dysponuje także benzynowym silnikiem 1.4 TSI, a sumarycznie oddaje kierowcy niezwykle optymistyczne 218 koni mechanicznych. Wystarczy, a i tak nie będziecie na końcu stawki peletonu. Zresztą, jazda elektryczna potrafi być wciągająca – można się pobawić rekuperacją, poćwiczyć matematykę, a moc jest dostarczana natychmiastowo. Škoda jedynie osobliwie burczy, rozumiecie – w odpowiedni sposób emituje dźwięk (nawet zmiany poszczególnych biegów!), żeby rozkojarzona Genowefa usłyszała nadjeżdżającego Superba i nie wpadła na maskę.

Škoda Superb iV Combi L&K
Superb po liftingu ma wszystkie osiągnięcia czeskiej firmy w zakresie bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy

Spędziłem bardzo spokojny tydzień. Czeska propozycja wyraźnie dała mi do zrozumienia, że szaleństw nie będzie (fotele kompletnie nie trzymają na boki), ale za to będzie dużo wygody, spokoju i tak naprawdę wszystkiego, czego potrzeba. Hybrydowe rozwiązanie napędowe tak naprawdę pokazuje, że Superb iV, w odpowiednich warunkach, może być sensowną propozycją, a Škoda mocno wzięła sobie do serca wymiar ekologiczny przedsiębiorstwa… Albo nie chce płacić bajońskich kar Unii Europejskiej, niemniej dla mnie ważniejsze okazało się coś zupełnie innego. Cieszę się ogromnie, że Superb po modernizacji został przede wszystkim Superbem i choć zyskał więcej elektronicznych gadżetów, to jednak zachował maksymalnie analogowy charakter, a skrzynia DSG, sześciobiegowa, pracowała wzorowo. Myślę o nim, jak o bardzo inteligentnym wujku, którego zawsze wysoko ceniliście, mieliście o nim dobre zdanie i doskonale wiedzieliście, że to człowiek godny zaufania. Prawie jak brat. Oczywiście nie będę Was namawiał, żebyście zabrali Superba pod kocyk i opowiadali mu głębokie historie z dzieciństwa, niemniej to znakomita propozycja, oferująca kuszący stosunek ceny do rzeczywistej wartości. Prawdopodobnie zabije Was nuda oraz „prawilny” charakter samochodu, no ale nie można oczekiwać wszystkiego.

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
 

No Comments

Leave a Comment

*