Bankructwo Spykera

Bankructwo Spykera – subiektywna opinia

Mogłem napisać o warunkach finansowych marki Porsche za ubiegły rok, o jeżdżącym i przykrytym wymyślnymi płachtami modelu 718 Cayman GT4 RS czy o nowym zestawie klocków LEGO za jakieś bajońskie sumy, a ja zdecydowałem się na opinię dotyczącą firmy, która w zasadzie przestała funkcjonować. Przykre, zważywszy na to, że Spyker budował ciekawe i nietypowe samochody w języku retro, którym daleko było chyba do niepożądanego efektu kiczu. Dlaczego więc ogłoszono bankructwo?

Nie będę przytaczał historii europejskiego producenta, bo, jak domniemywam, powiedziano już na dany temat praktycznie wszystko i to wielokrotnie, a poza tym zarys historyczny marki Spyker nie byłby znowu spektakularnie bogaty. Mam tutaj oczywiście na myśli wiek całego przedsiębiorstwa, bo Spyker, jako firma produkująca samochody, a nie silniki na potrzeby lotnictwa, funkcjonowała od 2000 roku. Duma holenderskiego narodu? A może duma holenderskiego przemysłu motoryzacyjnego? Nie mam bladego pojęcia, jakim stosunkiem darzyli Holendrzy swoją rodzimą markę, ale faktem jest, że działalność i rozwój Spykera nabierały imponująco tempa. Firma nie stała w miejscu – inwestowała, opracowywała kolejne rozwiązania, zaangażowała się nawet w motorsport i weszła do Formuły 1, bo nie wiem czy wiecie, ale zespół Force India nosił wcześniej nazwę Spyker F1 (zanim oczywiście napłynął gigantyczny, indyjski kapitał). Wyglądało to co najmniej dobrze i obiecująco. Dlaczego więc później czytaliśmy o bankructwie? Może produkty nie były dostatecznie przekonujące?

Owszem, gama Spykera bazowała w dużej mierze na modelu C8 – wyglądającym jak doposażona brytfanka, niemniej w oczywisty sposób informującym, że mamy do czynienia z mocno sportową maszyną. C8 stanowiło połączenie stylu retro, awiacji, podobno bardzo zwartego charakteru w prowadzeniu, analogowych odczuć i niemieckiej technologii, bo Spyker namiętnie korzystał z motorów Audi, na przykład 4.2 V8. Nie było w tym niczego złego – Pagani w dalszym ciągu wykorzystuje potężne silniki AMG, na które Mercedes nie może sobie już pozwolić, a przynajmniej nie w Europie. Spyker też zwracał uwagę na detale – napis w logo firmy „NULLA TENACI INVIA EST VIA” oznaczał w luźnym tłumaczeniu, że nie istniały drogi, na których Spyker nie dałby sobie rady, górna krawędź szyby w spyderze C8 była zupełnie pozbawiona obramowania, a Holendrzy produkowali nie tylko samochody – były też rowery czy zegarki autorstwa Spykera. Różnica polegała na tym, że wspomnianemu Pagani się udało – Spykerowi nie.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że, choć składane ręcznie i dysponujące pewnym ładunkiem emocjonalnym, samochody tytułowej firmy nie przypadły do gustu klientom – dość powiedzieć, że modelu C8, zarówno, jako wersji Spyder jak i zamkniętej Laviolette, sprzedano w skali całego świata raptem około 300 egzemplarzy. To nie jest dużo. Poza tym firma, która nie zarabiała prawdopodobnie setek milionów euro, w 2010 roku przejęła kierownictwo nad ledwo dychającą firmą Saab, prawdopodobnie z wizją produkcji samochodów bardziej normalnych, cywilnych, aczkolwiek wciąż nawiązujących do awiacji oraz tego, co lata. Szkoda, że takie firmy jak Spyker czy niemiecki Wiesmann pożegnały się, jak na razie, z branżą motoryzacyjną. W przypadku holenderskiej marki były to być może nie do końca trafione decyzje biznesowe lub/i niedostateczna umiejętność wyczucia gustu klienta, niemniej potencjał był ogromny i ten potencjał nadal pozostał…

Patryk Rudnicki
źródło zdjęć: NetCarShow.com

No Comments

Leave a Comment

*