Moja codzienność to samochody osobowe, pojazdy, w których największym ładunkiem jest solidna walizka. To nie oznacza jednak, że pojazdy transportowe, przeznaczone do ciężkiej harówki oraz wyżymania ich jak brudnej koszulki, obchodzę szerokim łukiem i traktuję po macoszemu. No dobra, może trochę, ale na co dzień mam regularną styczność z nowymi furgonami różnej wielkości oraz pochodzącymi z dwóch skrajnie różnych, można by przypuszczać, marek, co skłoniło mnie do krótkich przemyśleń. W jednym narożniku mamy Fiata z bestsellerowym, pod względem sprzedaży, Ducato, w drugim usilnie próbującego zahaczać o premium Mercedesa Sprintera 907 i nie powiem Wam tego, co wszystkie magazyny branżowe. Wymiary „paki”, rzeczywistą pojemność ów przestrzeni czy rozplanowanie, jak to się ładnie określa, szoferki, przedstawi tak naprawdę katalogowo znakomita większość. Ja nie wożę doniczek ani sprzętu rolniczego, dlatego pytam: jak tymi wielgachnymi tubami jeździ się na co dzień i czy istnieją realne powody horrendalnej dopłaty względem niemieckiego Sprintera?
Zacznijmy od kraju makaronów – dlaczego Fiat został takim hitem sprzedażowym i tak szybko przyzwyczailiśmy się do widoku białego Ducato ze stosownym oklejeniem? Tłumaczyć chyba nie trzeba – produkt włoskiego Fiata nie zwala jeszcze z nóg swoją ceną, choć będąc absolutnie uczciwym, wypadałoby powiedzieć: nie zwalał. Dzisiejsze Ducato uległo wyraźnym zmianom, a ceny, być może trochę motywowane usilnym zarobkiem na wszystkim, na czym zarobić można, poszły zauważalnie do góry i ów trend nie jest raczej w odwrocie. Błahy przykład? Czarne plastikowe nakładki przednich nadkoli jeszcze przed liftingiem stanowiły element wyposażenia seryjnego – dzisiaj wymagają dopłaty. Poza tym, na papierze, klienci nie mają raczej powodów do zadowolenia: seryjnie mamy teraz funkcję Start-Stop, pojawił się zbiornik AdBlue, co drastycznie zmniejszyło pojemność zbiornika paliwa (ze 120 do 90 litrów – mówię o tych powiększonych), a bastion prawdziwej motoryzacji – czterocylindrowy diesel 3.0, został wycofany z produkcji, bo rzekomo nie spełniał unijnych norm spalania. Dygresja: ta sama jednostka pozostała w pojazdach Iveco, z jakiegoś powodu mając się całkiem nieźle. W każdym razie, aktualnie Ducato posiada jednostkę czterocylindrową MultiJet o pojemności 2.3 i w najmocniejszym wariancie dobywa z siebie 180 koni mechanicznych. To nie robi wrażenia, a jakie ma przełożenie na rzeczywistość?
„Na pusto” Fiat Ducato potrafi być relatywnie dynamiczny, choć czterocylindrowa konstrukcja o zmniejszonej pojemności jest dla mnie niczym biegacz, który nie przygotował się należycie pod względem kondycji. Początkowo jest naprawdę przyzwoicie, ale spróbuj regularnego, spokojnego podróżowania na tempomacie pod wiatr, a zaobserwujesz trudności samochodu w utrzymaniu wyższej prędkości. Mówimy o jeżdżeniu „na pusto”, bez ładunku. Oprócz tego fotele są twarde, pozycja za kierownicą „taboretowa” i Ducato nie jest wybitnym samochodem pod względem spokoju w kabinie oraz wyciszenia. Jasne, to pojazd o aerodynamice wagonu, niemniej w porównywalnym Sprinterze jest ciszej i bardziej komfortowo. Coś, z czego bez wątpienia należałoby się radować, to fakt, że generacyjne zmiany w Ducato przyniosły zdecydowanie więcej dostępnego wyposażenia (multimedia z dotykowym wyświetlaczem o przekątnej 7 cali, przyzwoitą nawigacją, Apple CarPlay i Android Auto, kontrolę martwych stref pojazdu czy dostępny już wcześniej standard w postaci komfortowego fotela kierowcy, tempomatu, automatycznej klimatyzacji czy skórzanej kierownicy). Pojawiła się nawet automatyczna skrzynia biegów produkcji ZF o dziewięciu przełożeniach, która działa znakomicie i nie szarpie! Oczywiście to wszystko swoje kosztuje, ale nie tyle, co Sprinter 907…
Obiektywnie rzecz biorąc, produkt Mercedesa bardzo się zbliżył pod względem dostępnego wyposażenia do modeli osobowych. Reflektory w technologii LED, rozmawiający z kierowcą system multimedialny MBUX, adaptacyjny tempomat, ogrzewanie postojowe, systemy wsparcia i ochronne czy indukcyjna ładowarka do smartfona. Na usta ciśnie się optymistyczne i wiele obiecujące sformułowanie „furgon klasy premium”, ale czy to aby nie przesada? Nie będę ukrywał: istnieje spore prawdopodobieństwo, że klient zainteresowany dumnym Niemcem nie spojrzy nawet w kierunku tańszego Ducato, z różnych powodów. Słuszność takiej decyzji bez wątpienia potwierdzi dostępne wyposażenie, komfort i uformowanie fotela kierowcy, bardziej „głuche” tłumienie poszczególnych nierówności czy lepsze wyciszenie. Nie powiem, że Sprinter jest furgonem lepszym, ale bez wątpienia bardziej dojrzałym, komfortowym i więcej oferującym. Czy w odwrotną stronę dany aspekt wygląda podobnie – klient chcący Ducato nie spojrzy w kierunku Sprintera? Na pewno by chciał, chociażby ze względu na wciąż obecny w Sprinterze motor 3.0 V6, który ma zauważalnie więcej pary, ale prawdopodobnie finanse i analityczne myślenie na to nie pozwolą.
Warto zatem próbować uzyskać wyższy kredyt w banku, przepraszam – leasing, żeby kupić Sprintera? To bez wątpienia najwygodniejszy furgon, z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia i progres względem poprzednika jest widoczny jak na dłoni. Sprinter to chlubna świadomość obcowania z pojazdem transportowym wyższego standardu i ten wyższy standard nie wydaje się miałko powtarzaną mrzonką. Ducato z kolei to interesująco pomyślany sposób na ubicie korzystnego interesu, nie tylko mentalnie, ale z obniżonym standardem, który na przestrzeni lat uległ jednakowoż polepszeniu. Miejmy jednak świadomość, że to w dalszym ciągu Fiat i nie mam akurat na myśli powtarzanych legend o tej marce, które mogą być prawdą, ale też nie muszą – mówię o suchych faktach typu wyposażenie, jakość i odporność na zużycie. Wybór należy do Was. 😉
No Comments