Hyundai Elantra Executive 1.6 MPI 123 KM

Hyundai Elantra Executive 1.6 MPI 123 KM – test

Indywidualistka

Ścięte do ramion włosy, tatuaż przedstawiający usta i język na przedramieniu, odważne stawianie czoła wyzwaniom rzeczywistości. Tak sobie wyobrażam przebojową i zdolną do pewnego wariactwa, niemniej wciąż twardo stąpającą po ziemi kobietę. Charakter wyjątkowo upartej wiewiórki, pomieszana doskonała organizacja z pewnym rozkojarzeniem i łapanie chwili – w moich oczach mówilibyśmy w tym przypadku o indywidualizmie, traktowaniu pewnych oczywistych zagadnień w sposób nieco bardziej skomplikowany lub mówiąc wprost: niepotrzebnie zagmatwany. Efekty takiego działania potrafią jednak być spektakularne, dlatego usystematyzowana mentalnie kobieta z odrobiną szaleństwa w oczach, przypomina mi o nowej Elantrze.

To dziwny i niespotykany gatunek – oczywiście jak na obecne czasy „usuwowiania” (tak, wymyśliłem to słowo) niemalże wszystkiego. Klasyczne sedany mocno straciły na swojej mocy przebicia w Europie, a powód takiego stanu rzeczy jest myślę oczywisty – preferencje klienta. Jest czego żałować? Przyznam się absolutnie szczerze: nie porywały mnie w zasadzie nigdy samochody, które sylwetką przypominały hatchbacka z Brazylii, przyzwoicie ukształtowany produkt, któremu w końcowej fazie projektowania doklejono tyłek i był to dla producenta jasny powód odczuwania zadowolenia. Jeszcze odrobinę rozumiałem to w przypadku dużych limuzyn segmentu premium, bo klasyka, niewymuszona elegancja, historia i generalnie tak być powinno, ale sedan funkcjonujący w okolicach segmentu kompaktowego? Utrudniony dostęp, niezbyt duży otwór załadunkowy, niewykorzystany potencjał dostępnego bagażnika i, w znakomitej większości, dyskusyjna stylistyka zewnętrzna, natomiast prestiżu ani za grosz – takie miałem wyobrażenie samochodów, które swoją popularność zbudowały przede wszystkim na rynkach pozaeuropejskich. W zasadzie, to nadal mam takie wyobrażenie, ale jak trafiam na sedana w typie Hyundai’a Elantry, to wraca mi wiara i sens omawianego gatunku pojazdów…

Może to nie jest ikona seksu w światowej kinematografii, niemniej Elantra została narysowana w sposób niezwykle odważny i agresywny, jakby Koreańczycy w głównej mierze korzystali z najprostszych komponentów matematycznych, niemniej ekierka okazała się tutaj bardzo dobrym rozwiązaniem. Fascynujące jest, że mówimy o sedanie, który bardziej wygląda jak przedłużone coupe. Tutaj wszystko do siebie pasuje i choć efekt końcowy, przynajmniej według mojego wyczucia smaku, prezentuje się raczej dyskusyjnie, to nie sposób nie docenić, że Hyundai z przykładu totalnej nudy, tradycyjnego rosołu niedzielnego, zrobił całkiem pikantną zupę pomidorową, jakby ten model zyskał nowe życie. Wybaczcie, że tak bardzo skupiam uwagę na estetycznym wymiarze samochodu, czyli mocno subiektywnym aspekcie, niemniej to chyba najbardziej kontrowersyjnie wyglądający aktualnie sedan na europejskim rynku i niewykluczone, że polaryzująca stylistyka może stanowić o jego sile. Poza tym, Elantra bardzo przyciąga uwagę przechodniów – być może dlatego, że stanowi rzadki widok polskiej infrastruktury drogowej. No dobrze – przejdźmy do tego, co prawdopodobnie interesuje Was najbardziej…

Podoba mi się, że Hyundai Elantra dysponuje przyzwoitym bagażnikiem na tle swoich rywali (474 litry), których nie ma zbyt wielu, otwór załadunkowy nie jest zabawkowo mały, a próg horrendalnie wysoki – szkoda tylko, że górna część klapy pozostała zupełnie goła i brakuje jakichkolwiek haczyków na zakupy. Generalnie, tak przyzwoicie zaplanowany bagażnik wydał mi się niezagospodarowany i niewykorzystany, a może niepotrzebnie się czepiam? Fantastycznie, że kanapa oferuje tak dużo miejsca z tyłu, i to pomimo wyraźnie opadającej linii dachu, a kokpit Elantry stanowi połączenie odważnego stylizowania z prostymi rozwiązaniami. Dlaczego każdy tak nie postępuje? Elantra udowadnia, że śmiało można pobawić się wyobraźnią, ale pozostawić fizyczne przyciski, łatwą oraz intuicyjną obsługę, zwykłe pokrętła i wpleść nowoczesne, ale znakomicie czytelne, wirtualne zegary. Do tego przyjemnie niska pozycja za skórzaną i podgrzewaną kierownicą, całkiem wygodny fotel (dlaczego pasażer nie otrzymał regulacji podparcia odcinka lędźwiowego, a nawet regulacji wysokości!?) i ten „feeling” wnętrza. Elantra zdaje się przemawiać do tych sportowych pokładów kierowcy – przyjemnie otula swoim kokpitem, budując poczucie samodzielności, wiary i przekonania o swoich umiejętnościach, a jak dopiszę jeszcze do tego precyzyjnie działający układ kierowniczy, analogicznie działający drążek manualnej skrzyni biegów i całkiem jędrnie pracujące zawieszenie, to charakter Elantry zaczyna mocno korelować ze stylistyką zewnętrzną. Nie myślcie tylko, że to niekomfortowy samochód – Hyundai zachował tutaj wystarczającą dawkę wygody, przyzwoite odizolowanie i poczucie dopracowania, zaś wyposażenie może być naprawdę bogate. Co mi przeszkadzało? W dalszym ciągu nie mogę się porozumieć z koreańskimi multimediami, nie wiem, czemu miał służyć „zabieg stylistyczny” przedłużenia czarnej tafli z wyświetlaczami (chyba zabrakło tutaj kreatywności), no i cały kokpit wyłożono twardymi plastikami, chwała Bogu, że fantastycznie spasowanymi.

Mam takie poczucie, że Hyundai Elantra stanowi trochę nierówną propozycję, nierówną w sensie dopracowania i kompletnego przemyślenia, jakby koreańska firma z góry zakładała, że i tak mnóstwa klientów na ten samochód w Europie nie uda się znaleźć, ale dobrze go mieć w ofercie. „Bear with me”, jak to mówią Brytyjczycy – nie mam wątpliwości, że Hyundai opracował bardzo kompetentnego sedana i w ogóle samochód, który nie jest nudny, trudny w obsłudze i pokazuje, że jego konstruktorzy naprawdę się przyłożyli do swojej pracy. Oczywistym jest, że ma pewne braki, czy nie będzie optymalnym wyborem dla każdego, niemniej odbieram to, jako element jego uroczej osobowości. Jeden, prosty konstrukcyjnie, wolnossący silnik 1.6 o mocy 123 koni mechanicznych – symbol prostoty, za którą coraz bardziej zaczynamy tęsknić, nawet, jeśli nie zaoferuje nam fantastycznych osiągów. Brak systemu wyłączającego silnik na postoju, a przy tym gustowna, choć szara kompozycja wnętrza i dobre audio firmy BOSE. Elantra nie jest dla każdego, bo nie musi być. Statystyczny klient i tak sięgnie po model Kona, i30 lub Tucson, a Elantra pozostaje dla relatywnie wąskiego grona, któremu gotowa kompozycja takiego samochodu będzie zwyczajnie pasować. Zdecydowani nie powinni żałować, bo za około 130 tysięcy złotych dostaną kompletnie wyposażony i całkiem dojrzały pojazd, który nie usiłuje być „fajny” – on taki jest z natury i nie udaje czterokołowego tabletu; to inteligentnie wyważona konfiguracja. Wśród marek popularnych jest nadal mimo wszystko Mazda 3 sedan – będzie kosztować więcej, niemniej Elantra nie dostarczy tak wyraźnie odczuwalnego faktora premium, jeśli komuś by na tym przypadkiem zależało.

Recenzja wideo Hyundai’a Elantry Executive

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*