Pracuję, zarabiam, dbam o siebie
Wybór średniej wielkości samochodu dostawczego raczej nie jest podyktowany względami estetycznymi tudzież bogactwem pokładowego wyposażenia. Oczywiście miło jest posiadać armię wspomagających systemów, nowoczesny ekran multimediów, który odtworzy nam kolejny odcinek domowego majsterkowicza (nie wiem, czy istnieje taki podcast) czy wpływający na wygodę podróżowania tempomat adaptacyjny, niemniej z punktu widzenia osoby inwestującej są to elementy na zasadzie „a po co mi fotel wysadzany puchem i złota waza – ja tu przyszedłem napić się jedynie herbaty”. Wychodzę z następującego założenia: przedsiębiorcy szukają kosztów, dlatego recenzowany Trafic jest konfiguracją jedną na dwieście, a może i nawet rzadszą…
Pozwólcie, że przytoczę, bo nie można nie wspomnieć o możliwościach, jakie aktualnie daje wspomniany samochód: automatyczna skrzynia biegów, kamera cofania z przednimi oraz tylnymi czujnikami, nowoczesne multimedia, bezprzewodowa ładowarka smartfonów, skórzana kierownica, na której znajduje się obsługa wspomnianego tempomatu adaptacyjnego, elektrycznie składane lusterka, reflektory w technologii LED, automatyczna klimatyzacja (tej akurat zabrakło, nie wiedzieć, czemu). Większość z tych elementów zostałaby pewnie uznana i zaszufladkowana jako zbędny luksus, niepotrzebne podnoszenie kosztów i dumna ekspozycja możliwości, które w rzeczywistości nie zaistnieją raczej nigdy. Prawdopodobne, ale to pokazuje również progres względem dotychczasowego Trafica. W przypadku odmiany SpaceClass łatwiej znaleźć wytłumaczenie dla tak wysokiego standardu, ponieważ SpaceClass musi zadowalać wymagające gusta marudzących gości, podczas gdy furgon miota jedynie na lewo i prawo ładunkiem po swojej „pace”. Jeśli o ładunku wspomniałem: do Trafica załadujemy maksymalnie 1 200 kilogramów pomarańczy (ładowność testowanego egzemplarza – może być jeszcze tylko mniejsza i wynosić 1 000 kilogramów), co przekłada się na maksymalną kubaturę 7,75 metra sześciennego, ale to nie w recenzowanej wersji L2H1. Egzemplarz na fotkach posiadał jeszcze zabudowę, niemniej kwestię wykończenia przestrzeni ładunkowej mógłbym śmiało przemilczeć – czasy sklejkowej podłogi, która nie jest nawet w jednym elemencie, drewnianych ścian bocznych i takich samych nadkoli, które swoją estetyką przypominały egipskie budowle, raczej minęły. Warto dołożyć i zaopatrzyć się w tworzywo sztuczne, które otwiera zdecydowanie więcej możliwości. Na plus listwy podświetlające w technologii LED.
Często powtarzam sobie: nie szukaj dziury w całym, dlatego kwestię własności jezdnych najnowszego Trafica chętnie podsumowałbym, jako zawiadywanie komfortowym, wystarczająco precyzyjnym i nadzwyczaj dynamicznym budynkiem typu mieszkalnego. Nie będzie to penthouse ze skórzanymi fotelami (takie były w Traficu SpaceClass), ale i tak nie ma się czego wstydzić, gości można śmiało zapraszać. Samochód resoruje przyjemnie, choć nie oszukamy rzeczywistości – czuć i słychać, że mamy do czynienia z pojazdem użytkowym, niemniej w środku plastiki oraz ich spasowanie potrafią zaimponować. Dynamika jest dobra (trudno, żeby było inaczej, skoro mamy diesla 2.0 o mocy 170 koni oraz momencie obrotowym 380 niutonometrów), kultura pracy silnika przyzwoita, no i dobrze się to dogaduje z dwusprzęgłowym automatem EDC o sześciu przełożeniach – skrzyni nie zdarza się szarpać, jest błyskotliwie szybka i znacząco podwyższa komfort użytkowania samochodu. Co było dziwne? Układ kierowniczy na wolnych obrotach i przy małych prędkościach, który stawiał zaskakująco duży opór, zaś niespotykane były tryby jazdy – ekonomiczny, normalny i sportowy, ale ich używanie okazywało się bezcelowe, skoro różnice w działaniu były zupełnie marginalne. Ciekawe doświadczenie – gdyby nie odczuwalny rozmiar samochodu i głuche dźwięki, jakie dochodziły czasami do kabiny, można by pomyśleć, że prowadzimy nienaturalnie wysoko zawieszony pojazd osobowy. To dobrze świadczy o Traficu, a co z tym wyposażeniem?
Okolice 147 600 złotych netto – taka jest cena wysokiego standardu, niezłego komfortu i przyjemności z prowadzenia w przypadku Renault Trafica. Aha – no i przyciągającego uwagę lakieru Niebieski Cumulus, który niektórym przywodził na myśl piękny, letni dzień z bezchmurnym, wbrew pozorom, niebem, a niektórym zwyczajne majtki. Fakty są jednak takie, że bez względu na hojność kupującego i dbanie o komfort pracowników, docelowy klient powinien być z francuskiej propozycji zadowolony. Trafic jest niczym płaski telewizor marki LG – daje sporo możliwości, jest dobrze przemyślany i odpowiednio użytkowany posłuży zapewne latami, tyle, że teraz przytoczone wartości należałoby pomnożyć razy dwa i dodać większą średnicę. Zapraszam do podsumowania wideo:
Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
No Comments