Dobry znajomy po kuracji estetycznej
Czuję delikatną satysfakcję. Zawsze tak mam, kiedy moje początki z jakąś rzeczą lub randomowym człowiekiem przypominały wrestling z osłem, by następnie przeistoczyć się w, może nie sielankową, ale bardzo przyjemną relację. Dokładnie tak było w przypadku francuskiego Renault Arkana, które z niewyjaśnionych powodów zaczęto importować do Europy środkowo-zachodniej, sprzedając wymagającemu klientowi modnie ubrany samochód z opadającą linią dachu i nawet wiem, dlaczego Renault zdecydowało się na taki właśnie krok. Europejski klient jest klientem rozpuszczonym, który wiele już widział, ale jakaś magiczna siła powoduje, że podoba mu się wszystko, co jest podniesione, dobrze wygląda, jest nowoczesne i kupuje oczy potencjalnego zainteresowanego. Arkana taka właśnie jest, ale posiada oprócz tego więcej zalet, dzięki którym udało mi się do niej przekonać, a teraz Renault oferuje dodatkowo jej zmodernizowany wariant.
Czy lifting był potrzebny? Od samego początku byłem zwolennikiem chłodnego traktowania wspomnianego samochodu, bo choć Arkana przypominała kuso ubraną fotomodelkę, to jednak sesję zdjęciową najwyraźniej zaplanowano w rosyjskiej lodziarni, a wykonywać ją miał student fotografii. Nie powinno się podchodzić do Arkany zupełnie bezkrytycznie – jak się tak człowiek zastanowił, to górę przy finalnym osądzie brała jednak satysfakcja płynąca z użytkowania tytułowego crossovera, niemniej osobowość Arkany przypominała delikatnie rozchwianego emocjonalnie nastolatka. Wszystko było kwestią odpowiedniego dopracowania i teoretycznie ów dopracowanie nadeszło. Jasne, zmiany stylistyczne w typie przemodelowanej atrapy chłodnicy, zmienionych emblematów, „dymionych” lamp tylnych czy skomplikowanych, ale ładnych obręczy testowanego wariantu musiały nadejść, bo to naturalne zachowanie świeżości dla całej konstrukcji. Przy okazji muszę powiedzieć, że jak lakier Niebieski Zanzibar niecodziennie by wyglądał jakieś 15 lat wstecz na Daewoo Lanosie, tak w recenzowanej kompozycji esprit Alpine (kolejna zmiana, bo już nie ma wariantu R.S. Line) jesteśmy, moim zdaniem, świadkami wymieszania eleganckiej natury samochodu z delikatnym festiwalem sportowych naleciałości wizualnych. Podoba mi się mięciutka skórka TEP, jak to bardzo tajemniczo nazywa producent, pokrywająca część foteli oraz kierownicę, gustowne francuskie dodatki, efektywnie i gładko działająca hybryda o mocy 145 koni, uczucie przestrzeni w środku i przekonanie, że włodarze Renault naprawdę chcieli zrobić dobry, porządny, oszczędny i satysfakcjonujący pojazd. Wyszło?
Nim zaproszę Was do podsumowania wideo i krótkiej przejażdżki, równie krótka refleksja: dostrzegam sens utrzymywania w gamie zarówno spłaszczonej, w sensie nadwozia, Renault Arkany, jak i modelu Austral. Ten drugi to powiew chlubnej świeżości u francuskiego producenta, dziwnie funkcjonujący układ hybrydowy z silniczkiem 1.2, ale też propozycja droższa i rozumiem chyba, dlaczego. Austral to rzucone wszystkie ręce na pokład, uczciwa próba udowodnienia swoim klientom, że Renault potrafi, a wyjść z tego może cholernie dobry samochód, tylko będzie on swoje kosztować. Arkana z kolei to propozycja dla wzrokowców, też całkiem dopracowana, niemniej pewna różnica w cenie powinna obrazować, że Arkanie bliżej do rozsądnego Clio, aniżeli trochę awangardowego Espace, ale da się ją lubić, naprawdę, i to nawet bardzo, czego jestem żywym przykładem.
No Comments