Przykład śmierci klinicznej
Wiem, że tytuł niniejszego wstępu zabrzmiał przygnębiająco i złowrogo, ale tak miało być, a poza tym, Szwedzi sami trochę się zakręcili w strategii działania. Zostańmy na podwórku największego modelu XC90: w zeszłym roku z nieudawaną łezką w oku recenzowałem bogato wyposażoną odmianę Ultra i sądziłem, że Volvo planuje zamknąć pewien bardzo istotny oraz piękny rozdział swojej historii – pożegnać spalinową „dziewięćdziesiątkę” na rzecz elektrycznego modelu EX90, który właśnie zgarnął nagrodę w kategorii najbardziej luksusowej propozycji roku 2025. Miało być wielkie pożegnanie, niekłamane szlochanie nad kawałkiem beżowego nadwozia i nostalgiczne stwierdzenie „kiedyś to było”, ale Szwedzi wykazali się nie lada poczuciem humoru (wolę tak przedstawić dane zagadnienie, aniżeli powiedzieć, że dalekosiężne plany strzeliły niczym kula w płot) i obwieścili, że ich motoryzacyjny dinozaur przejdzie modernizację i zostanie utrzymany w gamie. Scenariusz na serial, nie kłamię, i to dobry serial…




Powiedzieć, że XC90 zyskało kilka zmian stylistycznych, w tym dość mocno zmieniony front, to niewiele powiedzieć, bowiem od wielu lat wprowadzanie zmian w zakresie wyglądu pojazdu stanowi o utrzymaniu jego względnej świeżości, tylko inżynierowie Volvo mieli podwójny orzech do zgryzienia – na szali było nadanie swojemu topowemu modelowi odrobiny świeżej kreski, ale przede wszystkim przekonanie całego społeczeństwa, w tym również i mnie, że nadal warto się zainteresować ich propozycją i ma ona dużo przekonujących argumentów. Dla mnie liczy się finalny efekt i nie wiem, jak Szwedzi osiągnęli pożądany efekt świeżego designu w jedenastoletniej konstrukcji, ale moim zdaniem udało się. Oczywiście nie mówimy o polaryzującym, delikatnie obrazoburczym czy kontrowersyjnym wyglądzie – to raczej udany efekt na dobrze ugruntowanej oraz sprawdzonej bazie, czyli wszystko się zgadza i pasuje do generalnego charakteru marki ze Szwecji. Podobne wrażenie samochód buduje w swojej kabinie, gdzie na pierwszy, najważniejszy plan wybija się zmieniony ekran systemu multimedialnego. Lubiłem ten wcześniejszy, elegancko zatopiony w desce rozdzielczej, ale rozumiem, że tak jest obecnie interpretowany progres i muszę przyznać, że w dalszym ciągu prezentuje się to nad wyraz elegancko. Pionowy „telewizor” jest oczywiście większy, delikatnie odstaje i zmieniono też interfejs oprogramowania (nadal bazą jest Android Automotive, tylko rozwinięty), zmieniono i powiększono indukcyjną ładowarkę, a nawet jest opcja cyfrowego lusterka wstecznego, niemniej Szwedom udało się nie zatracić jednej szalenie ważnej domeny, która definiuje końcowy efekt wprowadzonych zmian: subtelności działań. W moim pojęciu dane określenie zawsze było domeną marki Volvo i to, na szczęście, nie zmieniło się, a jeżeli działasz maksymalnie subtelnie, acz efektywnie, to efekty muszą należeć do udanych. Na pierwszy rzut oka tak właśnie jest, ale pamiętajmy, że inżynierowie postanowili odświeżyć starą konstrukcję podkreślając, że to godny zainteresowania samochód i znakomita propozycja w segmencie Premium. Czy to wystarczy? Zapraszam do podsumowania wideo:















No Comments