The Grand Tour: A Scandi Flick

The Grand Tour: A Scandi Flick (2022)

Obejrzałem. Z wypiekami na twarzy obejrzałem, ponieważ wychowałem się na kreatywnej twórczości Brytyjczyków spod Londynu i mam do powiedzenia jedną rzecz: trochę się rozczarowałem. Powiem Wam, dlaczego…

O nowym programie Clarksona, kapitana wypadek Hammonda i Jamesa May’a dowiedziałem się trochę przypadkowo i stosunkowo niedawno, ale od samego początku byłem zafascynowany. To jeszcze nie ten epizod kręcony w Polsce (zapewne widzieliście krążące po sieci zdjęcia wielkiej trójki, podczas nagrywania kolejnego materiału). Swoją drogą, jestem ciekawy ilości żartów pod adresem naszego kraju i społeczeństwa. 😉 Myślę, że będzie tutaj potrzebna spora doza, przede wszystkim pod swoim adresem, dystansu, ale ja nie o tym chciałem…

Najnowsza część przygód motoryzacyjnych przyjaciół dzieje się w Skandynawii, na terenach Norwegii, Szwecji, z metą w Finlandii, bo przecież chodzi o pełen nieprzewidywalnych sytuacji trip, który ma wyłonić najlepszy samochód rajdowy. Oczywiście „rajdowy” w rozumieniu pana Clarksona to znakomicie brzmiące Audi RS 4 z wolnossącym V8. Jeremy bez wątpienia miał najwięcej komfortu i mocy, ale tylko na papierze, bo Lancer Evolution VIII oraz Impreza WRX STi Hammonda też pokazały wielką klasę, ale nie o same pojazdy mi tutaj chodzi, kiedy wspominam o pewnym rozczarowaniu.

„A Scandi Flick” trzyma, moim zdaniem, poziom dotychczasowych produkcji, ma wiele interesujących pomysłów i brytyjskiego humoru, ale… To już było i trochę się powtarza. Zapętlający się i przewidywalny humor, powtarzające się i momentami łatwe do rozszyfrowania pomysły, a co najgorsze – efekciarstwo w postaci ognia czy usiłowania w niektórych sytuacjach rozśmieszyć widownię spowodowały, że skandynawski film obejrzałem z przyjemnością, ale dla samochodów i fantastycznych widoków, jakie zostały tam zaprezentowane, a nie tylko dlatego czekam chyba na kolejne produkcje „The Grand Tour”. Z przyjemnością oglądam wielkie trio Brytyjczyków za każdym razem, ale mam wrażenie graniczące z pewnością, że panowie stracili trochę na świeżości, werwie i swoim pierwotnym humorze. To zrozumiałe, kiedy się weźmie pod uwagę pełną wyzwań karierę czy zwyczajnie wiek prowadzących, ale nie uważam, że to jest problemem najnowszej produkcji. Sądzę, że pomysłodawcy „The Grand Tour” powinni bardziej popracować nad scenariuszem, bo wystarczy naprawdę świeże pomysły ubrać w odrobinę większą kreatywność i tego, moim zdaniem, tutaj zabrakło.

zdjęcie główne: driving.co.uk

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*