Wspominałem coś przypadkiem o sinusoidzie i rozczarowaniu, którego chcielibyśmy uniknąć? W zeszłym tygodniu, owszem, dlatego z pewnym opóźnieniem, ale jednocześnie z wypiekami na twarzy przysiadłem do siódmego epizodu The Grand Tour i powiem krótko: to była znakomicie spędzona godzina… Z jednym małym wyjątkiem…
Panowie rozpoczęli mocnym testem jeszcze do niedawna rekordzisty toru Nürburgring, a mianowicie Lamborghini Huracána Performante – samochodu, który, inspirując się wspomnianą recenzją najdrobniejszego z prezenterów, od początku winien być dokładnie taki. Brawurowe Lambo zmuszone było oddać palmę pierwszeństwa 700-konnemu 911 GT2 RS, ale zachowało niepodrabialny, wręcz brutalny charakter, o czym zresztą przekonacie się oglądając materiał Hammonda i późniejsze okrążenie na Eboladrome. Swoistymi przerywnikami były jak zwykle gwiazdy w niebieskim Jaguarze oraz – przyznam, że całkiem lubiane przeze mnie – „Conversation Street”, w którym swoje trzy grosze miała polska Arrinera Hussarya, niekoniecznie w pozytywnym świetle. Na wyjątkową uwagę zasługuje jednak tym razem znakomity materiał Jeremy’ego Clarksona, materiał dotyczący batalii pomiędzy czteronapędowym Audi a pomysłowym i wyjątkowo „zaradnym” zespołem Lancii. Jak do tego doszło, że rajdowe mistrzostwo świata zdobył team, który swój sukces oparł na geniuszu Waltera Röhrla, niebezpiecznej Lancii Delty oraz typowo włoskich, nie do końca czystych pomysłach? Odsyłam do materiału Brytyjczyka.
Jedynym budzącym we mnie negatywne odczucia momentem, była emisja kilkuminutowego materiału z kolejnymi wybuchami, a który przebiegle szukał odpowiedzi na pytanie, jak tankować samochody, by nie tracić czasu. Panowie – mniej tak kuriozalnych pomysłów, a więcej rzeczowego testowania. Chyba, że znowu pojedziecie Jaguarami na fascynujący trip – to oglądało się bardzo ciekawie.
Źródło zdjęcia: www.autoblog24.pl
No Comments