Škoda Scala Style 1.5 TSI ACT 150 KM DSG7

Škoda Scala Style 1.5 TSI ACT 150 KM DSG7 – test

Sweter

Fenomenem Czechów jest konstruowanie i budowa samochodów, które z jednej strony biją po oczach swoją przewidywalnością, a z drugiej kupują rzesze klientów oczywistymi-nieoczywistymi pomysłami oraz efektownym szpagatem możliwości. Dzisiaj hasło „mieć Škodę” oznacza „być przedstawicielem handlowym”, który urządza sobie wyścig z czasem, lub jedną z dziesiątek tysięcy osób, która nie może się tak zwyczajnie mylić i użytkuje samochód najbardziej odpowiadający pojęciu samobieżnej maszyny jako takiej. Coś w tym jest, że Škoda wypuszcza na rynek pojazdy stojące między segmentami, tylko czy taka strategia rzeczywiście jest złotym interesem?

Škoda Scala Style 1.5 TSI ACT 150 KM DSG7
Škoda Scala

Śledząc tabelki podsumowujące wyniki sprzedaży odpowiedź może być tylko jedna. W końcu jak nie polubić samochodu, który oddaje więcej przestrzeni oraz cenionego wyposażenia niż konkurencja, robiąc to za ułamek jej ceny? Dzisiaj nie jest to już takie oczywiste, ale nie wyprzedzajmy faktów i poznajmy hatchbacka, na którego czekałem. Sądząc po idei recenzowanego samochodu myślę, że nie tylko ja czekałem. Na rynku mamy bowiem hit z Mladá Boleslav w postaci niedużej Fabii – hatchbacka segmentu B, ale też hit sprzedażowy w postaci obszernej i praktycznej Octavii – nieoczywistej limuzyny, którą Czesi karzą zaliczać do segmentu C. W takim świetle pozostanie ona bezkonkurencyjna, z bagażnikiem o pojemności 590 litrów i miejscem na kanapie dla koszykarza. Sprawa jednak uległa delikatnej komplikacji, bo udało mi się przetestować model Scala – teoretycznego następcę Rapida Spaceback, a tak naprawdę zupełnie nowy model, który ma rzucać świeże spojrzenie na oblegany segment C.

Z technicznego punktu widzenia stosowną różnicę w centymetrach zachowano – Scala jest bowiem o prawie 31 centymetrów krótsza od siostrzanej Octavii. Jest od niej także węższa – o ponad 28 centymetrów, a wymiary, przynajmniej w technicznym rozumieniu całej kwestii, przekładają się na mniejszy kufer z tyłu, o prawie 130 litrów. Jako ciekawostkę dodam, że Scala jest zbliżona wymiarami do bratniego Volkswagena Golfa, niemniej jednak nie powinno to chyba nikogo dziwić, prawda? Ważny z mojego punktu widzenia jest fakt, jak to się przekłada na rzeczywistość i kooperowanie z pojazdem na co dzień, a tutaj – nie zaskoczę Was – hatchback o imieniu Scala bardzo pomyślnie zdaje egzamin. Miejsca, zarówno z przodu, z tyłu, jak i w bagażniku nie brakuje, na kilkudniowy wyjazd swobodnie można się zapakować, a Škoda, tradycyjnie dla siebie, zaoferuje dodatkowo sporo wyposażenia z zakresu komfortu i bezpieczeństwa (pod warunkiem, że Scalę odpowiednio doposażymy), kilka rozwiązań „Simply Clever” (miejsce na bilet parkingowy, skrobaczkę w klapce od wlewu paliwa czy parasolkę w drzwiach kierowcy) i sporą dawkę nudnego oraz przewidywalnego, acz lubianego charakteru.

Scala jest typową Škodą i należałoby to rozpatrywać w kategorii zalet. Obsługa jest banalnie prosta, design, ostry i z charakterystycznymi wcięciami, koreluje z pozostałymi modelami w gamie, adaptacyjny tempomat należy do nadzwyczaj kulturalnie pracujących urządzeń, a na pokładzie unosi się aura zupełnego braku jakichkolwiek problemów. Nie w sensie tak wysokiego komfortu, a łatwości współpracy z pojazdem. Wspomniany komfort stoi na nieco innym poziomie, bo wyciszenie kabiny mogłoby być lepsze, spasowanie materiałów także, zawieszenie, przede wszystkim z tyłu, mogłoby pracować zdecydowanie ciszej oraz być efektywniej wytłumione, a fotele bardziej komfortowe (zabrakło mi regulacji wysokości przedniej części fotela). Pomijam fakt „zmęczonej tapicerki” przy kilometrażu na poziomie 25 tysięcy.

Reasumując…

test Škody Scala

Obejrzeliście powyższy materiał wideo? Ze Scalą mam pewien kłopot i tym kłopotem jest… Ona sama. Nie będę ukrywał, że moje oczekiwania w stosunku do tego modelu były zawieszone dosyć wysoko – być może dlatego, że kompakty segmentu C są wyjątkowo bliskie mojemu poczuciu estetyki oraz funkcji, ale przede wszystkim dlatego, że to ważny samochód dla Škody. Stylistycznie prawowity reprezentant wspomnianego już wielokrotnie segmentu, a idąc dalej następca stosunkowo drogiego i niekoniecznie udanego Rapida Spaceback. Czasami się zastanawiam, czy to przypadkiem nie do końca udany marketing nie podciął skrzydeł temu modelowi, ale bohaterem jest Scala i tutaj nie mam wątpliwości…

Škoda Scala Style 1.5 TSI ACT 150 KM DSG7
Škoda Scala

Recenzowany samochód to kolejny przykład na to, że Czesi, z dużą pomocą Niemców, konstruują porządne i udane maszyny, świetnie oddające funkcję, do jakiej został wymyślony czterokołowy pojazd – do przemieszczania się z punktu startowego do punktu, w którym gasimy silnik, trzaskamy drzwiami i zwyczajnie idziemy do domu. Scala nie jest samochodem, za którym po wciśnięciu guzika na pilocie się obejrzysz (chyba że z czystej pasji do motoryzacji) – ona wykonała swoją pracę i zrobiła to bardzo dobrze, a teraz może przejść w tryb hibernacji. Tutaj nie ma niczego pomiędzy i z trochę ciężkim sercem tak właśnie odebrałem testowanego hatchbacka – jako porządną maszynę od Škody, która nie próbuje wytworzyć głębszej więzi z kierowcą. Z drugiej strony – czego ja właściwie oczekiwałem? Palącego romansu w Pradze?

Mój kłopot ze Scalą polega więc na tym, że to bardzo dobry samochód, udanie spełniający powierzoną mu funkcję, ale stopień niedopracowania kilku elementów (alternatywnie nienaturalnie szybkie wyeksploatowanie) nie pozwala mi pływać w zachwytach. Zapewne to spowodowało, że entuzjazm tak nagle opadł i z czystej ciekawości poznawczej chciałbym poobcować z innym egzemplarzem Scali, takim, który potencjalnie mniej w swoim życiu przeszedł. Werdykt natomiast jest oczywisty: nowy model Škody jest niczym sweter – tak dobry i spełniający swoją funkcję, ale nic poza tym. Kupując wspomniany element garderoby zależy nam przede wszystkim na jego funkcji, żeby efektywnie ogrzewał ciało w zimne dni, a przy tym nie najgorzej wyglądał. Pójdziecie w nim na spacer, posiedzicie z rodziną przy stole czy nawet pojedziecie w długą trasę, ale nikomu chyba do głowy nie przychodzą pomysły w typie: pójdę w bawełnianym swetrze na imprezę, poznam tam fantastyczną dziewczynę i w swetrze stracę dziewictwo.

Warto się Scalą zainteresować, a przy tym możliwie jak najdokładniej sprawdzić, bo przy jej całym „funkcjonalnym ideale”, ten sweter posiada jednak drobne i drażniące plamy…

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*