Nowa Škoda Fabia Style

Nowa Škoda Fabia Style 1.0 TSI 110 KM DSG7 – test

Chirurg w pelerynie

Wyobraź sobie z dokładnością polecanego chirurga zbudowany apartamentowiec, gdzie znajdziesz dużo czerni, szarości, przeszklenia, zaś w podziemnych czeluściach schludny, acz parny i z widoczną instalacją kanalizacyjną parking. W takich miejscach czuć zgiełk miasta, chęć otwartego życia oraz bliskość całej infrastruktury aglomeracyjnej. Wyglądając przez okno lub wychodząc na skromny balkon, przyglądamy się wieloletniej ewolucji miejskich zabudowań – czujemy bijącą siłę, mimo wszystko bliskość otoczenia zapracowanych biznesmenów i stawiamy przygnębiające trochę pytanie: gdzie jest mój spokój? Gdzie moje zwolnienie tempa życia i zainteresowanie się rodzajami drzewek ogrodowych? Tego zwolnienia nie czuć i tym sposobem płynnie rozpoczynam temat zaparkowanej na dole Škody Fabii…

Jeszcze kilka lat wstecz produkty czeskiego producenta były dla mnie synonimami bardzo istotnych wartości: opieki, spokoju, pewnej stabilizacji czy odnalezienia w totalnej dezinformacji siebie. Z poprzednią Fabią byłem zaprzyjaźniony jak z własną lodówką – hatchback segmentu miejskiego, który był prosty w obsłudze i miał absolutnie wszystko, czego mógłby oczekiwać mieszkaniec pięciokondygnacyjnego budynku, osoba, która nieustannie powtarza, że doba jest zbyt krótka, ale niczego z tym nie robi. Udany, choć wypruty z jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego samochód i wbrew pozorom, uznawałem to za jego wielki atut. Owszem, łatwo się było przyczepić, że Fabia dawała tyle cudownej ekscytacji, co lepienie pierogów, niemniej w rzeczywistości, która na każdym niemalże kroku próbuje atakować czymś specyficznym, z perspektywy czasu, odrobina normalności zaczyna stanowić towar deficytowy. Czy odpowiedzią na moje zapotrzebowanie jest nowa Fabia?

Czeski hatchback uległ pewnym zmianom, niemniej o ile stylistyka zewnętrzna przypomina delikatne napompowanie poprzednika oraz dodanie mu nowoczesnej technologii (oświetlenie w pełni ledowe, a to zawsze podbudowywuje morale prowadzącego), o tyle kabina pasażerska ma stanowić o postępie tego modelu. W gruncie rzeczy stanowi, pod warunkiem, że klient będzie gotowy zostawić Škodzie nieco więcej pieniędzy. Pojawiły się cyfrowe i nośne pod względem informacyjnym zegary, rozbudowane multimedia z bezprzewodowym Apple CarPlay chociażby, dwuramienna kierownica z większej Octavii, a nawet funkcja Travel Assist, która całkiem nieźle będzie próbować imitacji jazdy półautonomicznej. Konkurencja tego nie potrafi, tylko czy w tym segmencie naprawdę powinna? To miłe, że Fabia potrafi zaoferować tak dalece rozwinięte i dopracowane rozwiązania, które potrafią uzasadnić końcowy rachunek – w tym przypadku 107 050 złotych. Z jednej strony przykra jest świadomość, że w czasach szalejącego wirusa, gospodarki oraz nie tylko, są to znormalizowane warunki finansowe jak za dobrze wyposażonego hatchbacka do miasta, natomiast z drugiej strony kilka lat wstecz podobną kwotę życzył sobie Volkswagen za nieźle wyposażone Polo GTI, tyle, że tam otrzymywaliśmy 200 koni mechanicznych i obietnicę niesfornego rozrabiaki. Wróćmy jednak do Fabii…

Wspomniana kwota wystarczy na trzycylindrowe 1.0 TSI o mocy 110 koni mechanicznych oraz nowoczesny automat DSG, na który nie powinien absolutnie nikt specjalnie narzekać. Chyba, że mówimy o jego reakcjach na pedał gazu – te są dosyć ślamazarne i bywają niebezpieczne, ale i tak jest subiektywnie lepiej niż w recenzowanym ostatnio modelu Kodiaq. Dynamika takiej Fabii oraz jej pragnienie na bezołowiową? Odpowiednio: wystarczająca i raczej w normie. Mieszkance wysoko rozwiniętej aglomeracji, która jest przyzwyczajona do popołudniowego cappuccino w galerii handlowej i zegarków od Michaela Korsa, zdecydowanie powinno wystarczyć. Kłopot jest inny: lubiąc macać wnętrze swojego pojazdu okaże się, że Škoda mogła staranniej podejść do tematu jego spasowania, połączenie wspomnianego Apple CarPlay lubi się czasem zerwać i brakuje klasycznych miejsc na kubeczki. To dla mnie zaskakujące, bo nowa Fabia zachowała doskonałe pomysły ułatwiające funkcjonowanie i podróżowanie samochodem (organizery w bagażniku, historyczną skrobaczkę pod klapką wlewu paliwa, rozbudowany tunel środkowy dla pasażerów kanapy, miejsce na bilet parkingowy na podszybiu czy w dolnej części deski rozdzielczej oraz schludnie wkomponowaną śmietniczkę po stronie pasażera), niemniej pod tym kątem producent obrał najwyraźniej stanowisko, że kawa za kierownicą jest czynnością niewskazaną. Są niewielkie miejsca w drzwiach, ale to mnie jakoś nie przekonuje. Doceniam jednak pozostawienie klasycznego hamulca postojowego i wygospodarowanie miejsca na drobne z powierzchnią antypoślizgową. Simply clever.

Reasumując: nie mam jednoznacznych odczuć, co do najnowszej Fabii. Ten samochód jest inny, ale z pewnością nie gorszy. Ma więcej nowoczesnej technologii, jest w dalszym ciągu znakomicie pomyślanym i przemyślanym hatchbackiem, który rozczula prostymi rozwiązaniami oraz pomysłami, a takie, jak wiemy, nigdy raczej nie zawodzą, a nade wszystko konstruktorzy usiłowali popracować nad wymiarem bardziej wyrazistego charakteru swojego produktu i to, moim zdaniem, może zostać odebrane różnorako. Nagle się okazuje, że Fabia ma fikuśnie wyglądające uchwyty w kabinie, delikatnie trzeszczące, akcenty kolorystyczne odpowiadające miedzianemu nadwoziu, żłobiony napis „FABIA” na daszku zegarów, dwukolorowe nadwozie czy przeszycia również pod kolor nadwozia. Konstruktorzy chcieli najwyraźniej, by Fabia nie była dłużej nazywana perfekcjonistką reprezentowanego segmentu, nudziarzem w stylu zafascynowanego technologią i konstrukcją Jamesa May’a czy tym uczestnikiem bankietu, który wychodzi po jednym drinku. Wydaje mi się, że im się udało – Fabia nabrała stylu i może być rozpatrywana w kategorii ciekawego dodatku miejskiej, czterokołowej mobilności. Ciekawego i wciąż bardzo porządnego, ale spróbujcie wyobrazić sobie czterdziestoletniego, ułożonego mentalnie faceta, który zrobił sobie duży tatuaż na przedramieniu i zafundował sobie blond pasemka na głowie. Mentalnie to nadal ten sam mężczyzna, niemniej dla rodziny to facet, któremu troszeczkę odwaliło i w tej sytuacji zadaję sobie pytanie: dlaczego i właściwie po co?

Po to, że gdyby zmieniło się zbyt mało i unowocześniono jedynie technologię, to pojawiłyby się kolejne głosy o nudnym wymiarze nowej Fabii, która już taka nie jest. Czy jest natomiast lepsza od recenzowanego i20?

Recenzja wideo zupełnie nowej Fabii

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*