Odpływ się zatkał. Wezwij Modesto
Teoretycznie wydaje się, że naprawa cieknącego kranu tudzież bramy garażowej, która postanowiła zastrajkować, to czynności proste. Teoretycznie. Jeśli urodziliście się z niewykształconą półkulą mózgową odpowiadającą za remonty domowe, to korzystniej dla Waszego bezpieczeństwa (oraz innych) będzie odpuścić temat i zająć się czytaniem książki. Można próbować zaklinać rzeczywistość, wmawiać sobie, że jesteście Grzegorzem Dudą każdej naprawy, ale od tego nie wbijecie nagle prosto gwoździa w ścianę. Mądrzej zrobicie, dzwoniąc po wyspecjalizowaną ekipę remontową, a ów ekipa wcale nie musi liczyć całej brygady.
Wystarczą dwie osoby: umysł analityczny, który będzie pochłaniał wyjątkowo dużo kanapek, i złota rączka, wykonująca lwią część fizycznej pracy każdego zlecenia. Samochód? Nieduża furgonetka, niekoniecznie wyposażona, jak ociekający złotem pałac moskiewski, ale odpowiednio przemyślana. Mam na myśli zabudowę warsztatową, która umożliwi pochowanie aktualnych zleceń, narzędzi, przedmiotów i rzeczy ścisłego zarachowania. Tak, jak miało to miejsce w recenzowanym Express Vanie: była podniesiona i zabudowana podłoga, stosowne kieszonki, tacki, sprawiające wrażenie porządnych szuflady, pasy mocujące, zabudowa boków z polipropylenu (Twoja izolacja elektryczna w domu może być z tego wykonana, lub opakowanie, w którym trzymasz swoje tabletki…), a nawet rozkładany stelaż na dachu z drabiną. Ludziom tak wyposażonym i przygotowanym do pracy, można zaufać, troszkę nieufnie, ale jednak założyć, że taka inwestycja w samochód przełoży się również na wykonaną usługę.
Ile to kosztuje? Widoczny Express Van, jako mobilny warsztat i ten lepszy sen każdego strażaka, kosztuje nieco ponad 87 tysięcy złotych netto i moim zdaniem warto. Głównie dlatego, że bazą jest wysoce przeze mnie ceniony Express Van – samochód przemyślany, dobrze złożony i nowoczesny, a srebrny egzemplarz teraz udowodnił, że wystarczy kilka najbardziej potrzebnych elementów i praca będzie przyjemniejsza. Osobiście dodałbym jeszcze kamerę cofania, przednie czujniki parkowania i rozważyłbym nieco mocniejszego diesla (ten o mocy 75 koni ładnie jedzie momentem obrotowym, ale pod większym obciążeniem zachowuje się, jak sprinter w butach z betonu). Poza tym zabudowa lubiła pohałasować na pewnych nierównościach, ale wielce prawdopodobne, że powód stanowił brak obciążenia, a ja na pracach montażowych znam się, jak elektryk na hydraulice.
No Comments