Rafale, nazwę Cię Vincent
Jestem trochę zmęczony monotonnym powtarzaniem, że koncern Renault zaproponował rynkowi europejskiemu Rafała. W porządku, to pewnego rodzaju miałkie uproszczenie i producent sam dostarczył żartownisiom pożywkę do słownych potyczek, ale sprawa jest poważna. Renault każe nam bowiem postrzegać model „Rafal” z pewnym szacunkiem, jako propozycję dla osób, które z brunchami są za pan brat i nie korzystają z usług doświadczonego i wykwalifikowanego mechanika – takie rzeczy załatwia się przecież w autoryzowanej stacji producenta. Oczywiście pomijam kwestię gwarancyjną, bo chyba rozumiecie do czego zmierzam – Rafale ma być samochodem reprezentacyjnym, wisienką na francuskim torcie, pojazdem, którym, dzięki modnemu wizerunkowi podwyższonej oazy bezpieczeństwa, chętnie pochwalisz się w gronie rodzinnym, a daleki wujek szczerze Cię znienawidzi. Czy tak naprawdę to działa?
Kontekst historyczny, bo jestem Wam to winien: „Rafal”, choć dla nas to nazwa prześmiewcza i pozornie mało poważna, oznacza „podmuch” lub „powiew” i nawiązuje do trzydziestych lat dwudziestego wieku, kiedy to spółka Caudron-Renault specjalnie opracowanym, sportowym, jednomiejscowym samolotem C460 pobiła rekord prędkości w przestworzach, osiągając ponad 400 km/h. Dzisiaj nie robi to większego czy spektakularnego wrażenia, bowiem żyjemy w czasach powszechnego zepsucia – takie prędkości osiągają na germańskich autobahnach ludzie o śniadej cerze, nic absolutnie nadzwyczajnego, ale wówczas to było coś, to coś znaczyło. Rafale nawiązuje do tego wydarzenia i nawet widoczna jest drobna inspiracja światem awiacji, bowiem na przeszklonym, opcjonalnym dachu Solarbay znajdziemy malutką podobiznę francuskiego samolotu z lat 30., niemniej wcale nie trzeba nosić specjalnej czapki, skórzanej kurtki oraz być fanem „Top Gun’a”, żeby sobie Rafale nabyć. Miałko rzecz ujmując, powinniśmy mieć na dzień dobry 192 900 złotych, a jeżeli zapragniemy dodatkowo usportowionego designu wersji esprit Alpine oraz maksymalnie bogatego wyposażenia, to zatrzymamy się z konfiguracją na blisko 242 tysiącach polskich złotych. Nie powiem, żeby to była okazja stulecia, niemniej pamiętajmy, że kompaktowy Austral potrafi osiągnąć cennikowo niewiele mniej, a poza tym powinniśmy spojrzeć na stosunek oferowanej wartości do wspomnianych pieniędzy, bowiem dany punkt widzenia może się okazać kluczowy…
„Rafal” zbudowano na platformie z najnowszego modelu Espace, więc poczucie dostępnej przestrzeni czy samego rozmiaru samochodu jest dojmujące. Ba, obydwie propozycje dysponują takim samym rozstawem osi, choć Rafale jest nieznacznie krótszy od wspomnianego „autobusu” Renault i nie wiem, jak inżynierom francuskiego producenta udało się to – przynajmniej teoretycznie – osiągnąć, ale bagażnik połknie tutaj przynajmniej 627 litrów ekskluzywnego pakunku. Znakomicie, jak na samochód udający nieco zgarbioną sylwetką usposobionego atletycznie sprintera rodem z igrzysk olimpijskich w Paryżu, a nie wspomniałem jeszcze, że opadająca linia dachu w nieznacznym tylko stopniu wpływa na dostępną ilość miejsca z tyłu. Biorąc pod uwagę tak ważne dzisiaj estetyczne względy, Rafale otrzymało w kabinie dla pasażerów symbolicznie zmienioną kierownicę, grafikę wirtualnych zegarów, które zegarów już raczej nie przypominają i znakomite rozwiązanie tylnego podłokietnika o nazwie ingenius – reszta garściami nawiązuje do pozostałych modeli Renault od segmentu kompaktowego licząc i to bardzo dobra informacja. Niedociągnięcia? Z mojego punktu widzenia efektywnie działająca i oszczędna hybryda, która może jest wystarczająco mocna (199 koni mechanicznych i to zasadniczo to samo rozwiązanie, co w przywołanym tutaj Espace), niemniej w dalszym ciągu brakuje temu rozwiązaniu ogłady i kultury działania, zaś automatyczna skrzynia biegów o konstrukcji NASA, mogłaby się mniej zastanawiać, a co za tym idzie – spontaniczniej reagować. Podobno jednak ptaszki gdzieś ćwierkają, że jesienią bieżącego roku pojawi się bardzo istotny update ów rozwiązania i przytoczone dolegliwości bezpowrotnie znikną, a razem ze wspomnianą aktualizacją pojawi się drugi układ napędowy – hybryda plug-in o mocy 300 koni mechanicznych z napędem AWD. Cóż, dobrze, że problem jest powszechnie znany – wszyscy by na tym chyba skorzystali. Jak to więc jest z tym przedstawicielem wręcz segmentu D – czy Rafale nie odleciał zbyt daleko?
Mojego patrzenia i kategoryzowania tytułowego modelu nie przysłaniają charakterystyczne dla niego rozwiązania, jak chociażby podświetlane logo Alpine na fotelach, niebieskie dywaniki czy niebieskie flokowanie kieszeni w drzwiach, bo to delikatnie za mało, żeby móc powiedzieć o Rafale, że to namacalnie klasa wyższa. Możemy go nazywać modelem topowym, który wiele zaoferuje w temacie bezpieczeństwa i wyposażenia (dlaczego zabrakło wentylacji foteli, amortyzatorów o zmiennej twardości czy regulacji podparcia odcinka lędźwiowego dla pasażera?!), tak samo dużo zaoferuje w temacie dostępnej przestrzeni, zaawansowania i będzie postrzegany, jako finalny produkt obecnych czasów. Dużo jest w tym prawdy, ale nazywanie lub określanie Rafale samochodem znacząco lepszym i wyżej pozycjonowanym aniżeli Espace, z którym przecież ma tyle wspólnego, jest, moim zdaniem, delikatnym nadużyciem. Z pewnością Rafale został potraktowany łaskawiej przez inżynierów Renault i należy do jędrniej resorujących propozycji, co w połączeniu z przyjemnie działającym układem kierowniczym i systemem 4CONTROL sprawia, że ten rozmiarowo słonik nadąża swoimi reakcjami oraz prowadzeniem za kontekstem historycznym, jaki został mu przyszyty. Marketingowo Renault odwaliło zatem kawał świetnej roboty, do tego skonstruowało znakomity i wypełniający kierowcę satysfakcją pojazd, w którym powinniśmy się poczuć bardzo dobrze, ale nie przyszywajmy łatki ekskluzywnego apartamentu w centrum Warszawy pokojowi wynajętemu na tyłach niemieckiego toru Nürburgring – cenowo może wyjdziemy podobnie, ale nieopodal miejscowości Eifel w miejsce rozpieszczającego luksusu, otrzymamy bardzo dobrą i wyraźnie zaakcentowaną wygodę z niezapomnianą wartością dodaną i tak oceniam najnowsze Rafale. Marketingowo to udany atak na segment wyższy pojazdów – dla mnie jednak to udany atak na specyficzne postrzeganie tego samochodu w zagmatwanym świecie pozorowanych wartości, swobodnego życia w internecie oraz przewartościowania. Z Rafale wszystko jakby wydaje się wówczas prostsze… Jeśli koniecznie chcesz mieć poczucie dobrze wydanych pieniędzy, to Rafale Ci to zagwarantuje, tylko czy rachunek plusów i minusów naprawdę potwierdzi, że powinieneś do niego dopłacić?
Opracowanie i tekst: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
No Comments