Volkswagen Golf R-Line 1.5 eTSI 150 KM DSG7

Volkswagen Golf R-Line 1.5 eTSI 150 KM DSG7 – test

Marzenie Polaków na miarę XXI. wieku?

Dzisiaj bardzo łatwo można się komuś narazić i wcale nie jest powiedziane, że powód takiej niesnaski musi być ważny, poruszać kwestie trzęsące w posadach całą planetą i odnoszący się do wartości egzystencjalnych całej ludzkości. Niezmiennie trudno mi w to uwierzyć, ale dzisiaj – atakowani bodźcami z każdej strony i z łatwym dostępem niemalże do wszystkiego, literalnie wystarczy krzywe spojrzenie lub zrobienie czegoś nie po myśli naszego interlokutora (trudniejsze słowo) i mamy solidną burę. Pioruny cisną do ziemi, grunt zaczyna się chwiać, a rozmówcę przepełnia zupełnie bezpodstawna złość, niemniej tak funkcjonujemy – w znakomitej większości – jako społeczeństwo i to przygnębiający obraz upadku naszej rasy. Dlaczego zacząłem tak egzystencjonalnymi kwestiami? Z reguły tak zaczynam, ale przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na fakt, żeby wszystkie, mocno ukorzenione w społeczeństwie przekonania, które latami powtarzane siłą rzeczy nabrały mocy i sprawczości, oraz pijackie mądrości dalekiego wujka, jednak schować głęboko w kieszeń i maksymalnie otworzyć umysł. Mam jedną prośbę: nie przekrzykujmy się i nie obrażajmy – zaczynamy recenzję aktualnego Volkswagena Golfa…

Jednostki, które uważają, że niemiecki kompakt najmocniej świeci w połączeniu z motorem wysokoprężnym TDI, mogą być nieco skonfundowani. Na dzień dobry czekają nas marketingowe zaskoczenia, które bynajmniej mają swoje uzasadnienie lub powinny się wpisywać dużymi literami w proekologiczną narrację: Golf występuje jako praktyczniejsze kombi, co jest zasadniczo dobrą informacją oraz cieszy rzesze przedstawicieli handlowych, ale do zrecenzowania otrzymałem wariant benzynowy najnowszego Volkswagena i to w formie bardziej klasycznego hatchbacka. To zmienia trochę standardowe myślenie i postrzeganie tego modelu, ale też całej marki, bo może się okazać, że mityczny kompakt z Wolfsburga, który pomieści 35 lat naszego jestestwa, zaoferuje nieporównywalny komfort i przejedzie „na strzała” tysiąc kilometrów, to nie do końca pod tym adresem, niemniej wrócimy do tego. Najpierw kilka przemyśleń o wnętrzu…

W nazwę dzisiejszego bohatera winna być wpisana prostota – zarówno w designie zewnętrznym, jak skrojonym pod statystycznego mieszkańca Europy wnętrzu, ale nie zapominajmy również o elegancji. Aktualny Golf ma to i nie sposób mu tego zabrać. Oczywiście w kabinie dostrzegam rozwiązania pochodzące chociażby od siostrzanej firmy Škoda, niemniej to naturalna kolej rzeczy – wszak operujemy wokół gigantycznego koncernu i pokłosiem drobnych oszczędności produkcyjnych są właśnie takie zabiegi, ale prezentowane wnętrze jest doskonałym przykładem na połączenie nowoczesności, której oczekuje klientela, z maksymalną prostotą, której również oczekuje klientela, i wprowadzoną obsługą dotykową, której oczekuje księgowość Volkswagena, niemniej której ten sam Volkswagen zaczyna się delikatnie wystrzegać (dzięki temu chociażby mamy fizyczne przyciski na kierownicy). To niezłe wnętrze – oferujące przestrzeń, komfort, balans pomiędzy wspomnianymi składnikami oraz najnowsze zdobycze technologiczne zaklęte w dostępnym wyposażeniu, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że kabina Golfa jest przestrzenią sterylną, trzymaną w ryzach, bez polotu czy jakiegokolwiek urozmaicenia. Mówię tak, ponieważ bliska konkurencja – bez wskazywania palcem – usiłuje niwelować takie wrażenie doborem samych materiałów lub zabiegami stylistycznymi, a tutaj czułem się trochę, jak w gabinecie stomatologicznym. Jasne, pewnym urozmaiceniem jest chociażby nastrojowe podświetlenie, ale na mnie to nie bardzo chce działać. Nie bardzo też spodobała mi się w znakomitej większości dotykowa obsługa i połać fortepianowej czerni wokół „golarki” od skrzyni biegów. Docenić za to muszę bogactwo rozwiązań, skuteczność ich działania, kubełkowe fotele odmiany R-Line z interesującą tapicerką, naprawdę przyzwoite wyciszenie, komfort podróżowania i całkiem niezłą próbę aranżacji środowiska „z wyższego pułapu”. Rozliczenie cech daje 2:1 dla klienta, więc design, wnętrze oraz generalne możliwości Golfa otrzymują notę 4/5 – idziemy dalej…

Temat benzyny w Golfie – to doskonale znane rozwiązanie, zarówno, jako względnie dynamicznego źródła napędu o parzystej liczbie cylindrów, jak ze swoich umiejętności oszczędzania paliwa. Tutaj dodatkowo z układem niepełnej hybrydy, a więc układ napędowy próbuje być mądrzejszy i nastawiony przede wszystkim na oszczędzanie, wykorzystując każdy dogodny moment na wyłączanie rozwiązania spalinowego, przechodzenie w tryb dwucylindrowej pracy i narażając swojego właściciela na gwałtowny przyrost niepożądanych emocji, a może tylko ja podchodzę do tego w sposób nieuzasadniony i nie rozumiejąc idei ekologii w ujęciu potężnego koncernu, przełączam skrzynię biegów na sportowy tryb pracy? 150 koni mechanicznych jednakowoż potrafi zagwarantować przyzwoitą dynamikę, układ kierowniczy jest „OK”, automatyczna rekuperacja jest wygodą podczas jazdy i samochód potrafi samodzielnie, w sposób całkiem subtelny wytracać prędkość, a użyczony egzemplarz próbował jeszcze dodatkowo zwrócić moją uwagę na delikatnie usportowiony image Golfa w postaci odmiany wyposażenia R-Line i usztywnionego trochę zawieszenia. Czy to słuszne rozwiązanie? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – mnie takie nastawy samochodu nawet odpowiadały (choć mając na pokładzie zawieszenie DCC oczekiwałem większej rozpiętości w jego pracy), niemniej potrafię sobie wyobrazić, że lwia część klientów docelowych Volkswagena dostrzeże bezsens takich zabiegów, rozmawiając o „zwykłym” wariancie Golfa na co dzień. To nie GTI, ani tym bardziej szalone R…

Jak zatem podsumować najnowszego Golfa? Uargumentowana próba bezpardonowego ataku na segment Premium? Kontynuacja samochodowych marzeń wielu Polaków? Czy może zupełnie inna propozycja, wymykająca się nakreślonym schematom przez dawny pierwowzór? Bez wątpienia ten samochód nadąża za galopującym postępem i wprowadzanymi zmianami, stanowi ciekawą sumę niełatwych doświadczeń niemieckiego producenta, niemniej efekt końcowy należałoby raczej zaliczyć do takich, jakiego by oczekiwał potencjalny nabywca takiego Volkswagena. To zaskakująco dobra kompozycja, takie wspomniane 4 na 5. Mogę twierdzić, że prawdziwie udany i kompletny Golf zakończył swój rynkowy żywot wraz z siódmą generacją modelu i to jeszcze przed wprowadzoną modernizacją, niemniej byłoby to stanowczo krzywdzące dla propozycji aktualnej 8.5, dlatego…

Podsumowanie:

Opracowanie i tekst: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*