Luksus czy normalność?
Wrzuć pastylkę Mentosa do popularnej coli, a potem obserwuj widowiskową eksplozję – to doświadczenie w zaciszu domowym jest dla mnie synonimem kondycji dzisiejszej gospodarki motoryzacyjnej. To przygnębiające, bo nie wiemy, tak naprawdę, w jakim kierunku podążamy i co będzie punktem krytycznym aktualnych działań. Znaczy, jest nam tłoczone do głowy, że naszą przyszłością jest rozwijana trochę na siłę elektryfikacja – rozwiązanie, przypominające substytut prawdziwego szczęścia, złudne wrażenie absolutnej wolności czy wreszcie: pomysł Unii Europejskiej, na który nie mieliśmy wyjścia nie przystać. Motoryzacja jest coraz bardziej zrobotyzowana i bezosobowa, skrzynie manualne są wypierane przez inteligentne, błyskotliwe i szybkie automaty, zaś jakiekolwiek przejawy analogowego charakteru w samochodzie, uznawane są za przejaw słabości czy zacofania. Na to ja proponuję recenzję prostej Dacii Sandero w bogatej specyfikacji Comfort. 🙂
Skąd ta przewrotność? No cóż, powodów mogłoby tak naprawdę być wiele, niemniej oferowanie klasycznego samochodu niemalże pod każdym względem, to w czasach intelektualnych odchyłów przejaw normalności, doskonale znanej kompozycji, niewymagającej specjalnego dokształcania i wertowania instrukcji obsługi. Mam uzasadnione podejrzenia, że dzisiaj ekspres do kawy potrafi być znacząco bardziej skomplikowany aniżeli podstawowy samochód marki popularnej, ale czy to zła informacja? Cieszy mnie fakt, że pojazdy w typie Dacii Sandero utrzymują się w sprzedaży, bo to proponowanie normalnego urządzenia, które stopniem trywialności zachowuje balans pomiędzy sensowną maszyną a marginesem wstydu, nie wymaga habilitacji z wiedzy technicznej, a przede wszystkim, jest porządnym samochodem. Ok, głuchy dźwięk zamykanych drzwi przypomina tekturę, ale to wciąż dobrze spasowany, znakomicie przemyślany i tak samo zrealizowany samochód, który ma spełniać marzenie Polaka o nowym pojeździe na fabrycznej gwarancji. Spełnia i robi to w naprawdę uczciwy sposób, oferując przy tym działający, bezprzewodowy Apple CarPlay, multimedia, akceptowalną kamerę cofania, reflektory mijania w technologii LED czy automatyczną klimatyzację, ale czy takiej marce jak Dacia, potrzebna jest odrobina luksusu w postaci automatycznej skrzyni biegów?
Dzisiaj to już raczej nie przejaw luksusu, a wdzierającej się do naszego życia codzienności. Każdy lubi sobie ułatwiać swoje poczynania, tylko robimy to na różnych stopniach zaawansowania, niemniej automatyczna skrzynia w Dacii to już od pewnego czasu nie zatrważająca nowość. Mamy chociażby bijącego rekordy popularności Dustera z dwusprzęgłowym EDC produkcji Renault, tyle, że miejskiemu Sandero nie można było zaaplikować rozwiązania wyżej pozycjonowanego. To jak uraczenie plebsu kawiorem i chipsami z krewetek, a to już wychodzenie poza utarty schemat. Hatchback otrzymał zatem bezstopniową skrzynię typu CVT (Nissan i Renault określają to również jako Xtronic), która potrafi symulować zaprogramowane biegi, celem zniwelowania efektu akustycznego ślizgającego się sprzęgła i muszę przyznać, że działa to nie najgorzej. Przede wszystkim, to rozsądne, że gamę miejskiego produktu, jakim srebrna Dacia bez wątpienia jest, uzupełniono skrzynią automatyczną, bo to przejaw otwarcia się na grupę klientów bezwzględnie ceniących sobie wygodę użytkowania (nawet kosztem wyższego rachunku, który w takim samochodzie powinien mieć pierwszorzędne znaczenie), a poza tym rozszerzenie gamy o rozwiązanie, które dzisiaj stanowi raczej coś normalnego. Całkowicie normalnie też działa – bezapelacyjnie zwiększa komfort na co dzień, przesiadując w miejskich korkach, przy wyższych prędkościach nie mamy horrendalnie wysokich obrotów, ponieważ CVT wykorzystuje te najbardziej optymalne i, generalnie, jest całkiem przyjemnie. Warto jednak zwrócić uwagę na dwie rzeczy: z niewyjaśnionych dla mnie powodów skrzynia lubiła w różnych momentach szarpnąć całym samochodem i Sandero z bezstopniowym automatem wykazywało spore zapotrzebowanie na benzynę – średnio półtorej litra więcej niż odmiana z przekładnią manualną! Rozumiem, że sezon letni, klimatyzacja – taka sytuacja, niemniej to 1,5 litra na 100 kilometrów. Ja tyle dziennie wypijam źródlanej wody.
Zatem warto decydować się na więcej komfortu w samochodzie, którego jednym z głównych argumentów jest cena zakupu? Wychodzi trochę na to, że płacąc średnio kilka tysięcy złotych więcej, nasze dodatkowe koszty dopiero się zaczynają, bo taki samochód będzie więcej zużywać przy instrybutorze, przepraszam – dystrybutorze, a i prawdopodobnie serwis takiego pojazdu zauważalnie pójdzie do góry. Należałoby więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy margines naszej wygody jest aż tak daleko zakrojony? Cenię sobie dobre skrzynie automatyczne, niemniej w tym przypadku to wybór elektrycznego roweru nad konwencjonalnym, odkurzacza iRobot Roomba nad zwykłym ręcznym czy hulajnogi napędzanej siłą elektronów. Nazywajcie mnie „pan analog”, niemniej czasami warto się zatrzymać, by pozostać za rozwiązaniem prostszym i bardziej oczywistym. Tym bardziej, że Sandero ze skrzynią manualną nie brakuje absolutnie niczego. I może być z fabrycznym gazem.
No Comments