Moje imię to Wszechstronny
Urządzenia mobilne to wynalazek dwudziestego pierwszego wieku, który potrafi być zmyślny i niezwykle wszechstronny, ale też przerażająco niebezpieczny. Dzisiaj chciałbym jednak poświęcić Twoją uwagę pierwszemu określeniu naszej gwarancji do podbijania świata, jaką bez wątpienia mogą stanowić nieodłączne smartfony. 20 lat wstecz ludzie kupowali telefony, żeby – nie zgadniesz – obdzwaniać najbliższych i wysyłać im przesiąknięte różnymi emocjami wiadomości, a jak to wygląda dzisiaj? Smartfon posiada niemalże każdy uczeń szkoły podstawowej, ale nie, żeby kontaktować się z mamą celem wyrażenia swojej miłości – to mała demonstracja niezależności, bycia na czasie oraz możliwość nabijania kolejnych poziomów jakiejś ogłupiającej gry. Funkcje podstawowe, które te 20 lat wstecz były symbolicznym złapaniem Stwórcy za stopę, dzisiaj stanowią wstydliwe minimum. Smartfon pokaże Ci ulubiony teledysk w sieci, liczbę kroków, jakie wykonałeś podczas relaksującego spaceru, zdjęcie tortu, które opublikowała Twoja ciotka w mediach społecznościowych, a nawet poinformuje Cię, że pora na tabletkę wzmacniającą. Wszystko to potrzebne i pozornie ułatwiające funkcjonowanie – trochę, jak recenzowana Škoda Karoq po niedawnej modernizacji…
Wspomniany lifting tego i owego, przypomniał mi ważną zasadę funkcjonowania rynku: jeśli masz zamiar utrzymać zainteresowanie swoim produktem, to musisz co pewien czas wprowadzić do niego jakieś unowocześnienie, nawet, jeśli na pierwszy rzut oka tego nie widać. Spragniona nowości klientela będzie usatysfakcjonowana, zaś Ty przedłużysz cykl życia swojego produktu, czyli słabych kwestii brak. Na szczęście Karoq widocznie daje znać o zmianach, jakie czeski producent zdecydował się wprowadzić, bo zmieniła się delikatnie jego stylistyka, dokładniej frontowego i tylnego pasa, gdzie otrzymaliśmy zmodernizowane i nowoczesne oświetlenie. Poważnie, nie trzeba pełnić roli upierdliwego aptekarza, by dostrzec zmieniony krój wszystkich kloszy reflektorów, dynamiczne kierunkowskazy z tyłu czy aluminiowe obręcze z nakładkami aerodynamicznymi. Jak wspominałem przy okazji testów innych modeli producenta z Mladá Boleslav, to kolejne rozwiązanie typu Simply Clever, oczywiście moim zdaniem, bo słyszałem, że samodzielnie aranżowany wygląd felg potrafi nieźle polaryzować opinię publiczną. Dla mnie – zagorzałego fana muzyki lat dziewięćdziesiątych i tostów z szynką, to kolejne pomysłowe rozwiązanie, którego siła tkwi w znakomitej prostocie. Škoda to potrafi – w Karoqu nadal mamy uchwyt na bilet parkingowy, skrobaczkę pod klapką wlewu paliwa czy intuicyjnie, logicznie i frontem do klienta poukładane wnętrze. Tutaj wiele się nie zmieniło – pozycja za w całości podgrzewaną w „moim” egzemplarzu kierownicą jest optymalna, widoczność dobra, przestronność również optymalna, zaś ergonomia, odnoszę wrażenie, była opracowywana pod małpę. Tutaj powinien się odnaleźć każdy, forma życia o inteligencji wyższej od planktonu, a to chyba wyjątkowo proste. Karoq jest dokładnie taki, jak być powinien. Estetyka i projekt wnętrza nie powalą oczywiście na kolana widowni konkursu elegancji nad jeziorem Como, ale nie o to chodzi. Poruszmy za to kwestię specyfikacji…
Testowany egzemplarz, w nieco doposażonej odmianie Style, kosztował ponad 168 tysięcy złotych, a został skonfigurowany, jak „normalny” samochód bez funkcji ziania ogniem i parzenia kawy. Nowoczesność spotkała tutaj klasyczne i czytelne rozwiązania, jak fizyczne przyciski oraz pokrętła od automatycznej klimatyzacji, normalne przyciski na kierownicy i pośrednie multimedia o nazwie Amundsen także z dwoma pokrętłami. To było znakomite, optymalne i wystarczające. Poczułem się, jak otulone kołderką dziecko z podstawionym talerzykiem łakoci. Nikt absolutnie mi nie kazał przekonywać się do jakichś dziwnych rozwiązań, wyświetlacz działał szybko i płynnie, samochód nie rozpraszał mojej uwagi, nie wymagał atencji na poziomie siedmiolatka i skorzystanie z jakiegokolwiek, umieszczonego tutaj dobrodziejstwa, wymagało dosłownie sekundy. Najbardziej optymalnie złożony do kupy przez fabrykę Karoq, z jakim było mi dane obcować. No dobra, przesadziłem – moje preferencje widziałyby tutaj silnik 2.0 TSI o mocy 190 koni mechanicznych, połączony z napędem 4×4 i automatyczną skrzynią DSG (recenzowałem taką wersję, ale jeszcze przed modernizacją, o TUTAJ), panoramiczny dach i lakier nadwozia przypominający zaprawę murarską. To wszystko można sobie w najnowszym Karoqu nadal zamówić, chyba, że ktoś ma specyfikę pracy handlowego przedstawiciela – wówczas testowane 2.0 TDI rzeczywiście miałoby więcej uzasadnienia. Kultura działania jest akceptowalna, choć wyraźnie słychać, że to nieśmiertelne TDI produkcji Volkswagena, dynamika jeszcze lepsza (w końcu mamy 150 koni oraz 360 niutonometrów siły momentu obrotowego) i charakterystykę, doskonale pasującą na dalekie trasy. Miło, kiedy pomyślę, że Karoq oferuje przyzwoite 55 litrów zbiornika paliwa i nie oszczędzano na podświetleniu ambiente z tyłu, ale 168 tysięcy jest kwotą sporą, dlatego uważam, że wyciszenie kabiny mogłoby stać na pół stopnia wyższym poziomie (w Kodiaqu jest pod tym względem znacząco lepiej), podobnie zresztą spasowanie materiałów (gdzieniegdzie mamy trzeszczenie pod naciskiem palca), lewe ramię wycieraczki powinno wycierać zdecydowanie dalej szybę i nie zostawiać tak sporego marginesu nieoczyszczonego, a plastiki… No cóż, nie są jednoznacznie słabe, ale też nie gniewałbym się, gdyby Škoda postanowiła dodać – przykładowo – flokowanie kieszeni w drzwiach. No i reakcja skrzyni automatycznej DSG na komendy pedałem gazu – nie przypomina mi to, na szczęście, szarpania się z osłem, jakiego doznałem sprawdzając Ibizę, niemniej w trybach ekonomicznym i normalnym czuć, że „automat” jest nam winien błyskotliwszych reakcji. Dopiero w trybie sportowym zaspokoiłem swoje rządze szybkości pod tym względem. Prowadzenie, stabilność i reakcje samochodu określiłbym raczej miałko „w normie”.
Reasumując: raduję się, że mogłem sprawdzić zmodernizowanego Karoqa, bo przekonałem się o jego rzeczywistej wartości. Lifting przyniósł bez wątpienia samochód lepszy, bardziej nowoczesny i odpowiadający wymaganiom rozpieszczonego dzisiaj konsumenta. Do bycia idealnym jeszcze brakuje, ale dlatego właśnie przytoczyłem na początku nudnawe przemyślenia o nowoczesnych urządzeniach – Karoq też potrafi taki być. Jest optymalny niemalże pod każdym względem – układu napędowego, wielkości, dostępnego wyposażenia i zaawansowania. Wiecie, rzeczywistość potrafi zaskakiwać, jak przemówienia szyi naszego kraju – raz będzie to mężczyzna w średnim wieku, dla którego przyzwoitość jest modlitwą, raz młody jegomość biegle władający tabletem z chęcią pewnej stabilizacji, a innym razem przedstawiciel firmy handlującej parówkami, który będzie potrzebował narzędzia wszechstronnego. Jestem niemal przekonany, że każda z wymienionych jednostek szczęśliwie dopasowałaby sobie Karoqa do własnych oczekiwań i to chyba stanowi główną siłę recenzowanego modelu. Mam w głowie takie słowo po angielsku „flexibility”, czyli elastyczność. Ten samochód jest elastyczny i w przypadku kompaktowej Škody to się rzeczywiście sprawdza. Czuję się dopieszczony, choć mogłoby być jeszcze lepiej.
Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
No Comments