Tablet, rodzina i Karoq
Próbowałem wymyślić kreatywny wstęp, ale stwierdziłem, że recenzowany samochód obroni się na własnych zasadach, tym bardziej, że ma ku temu niezaprzeczalne argumenty. Wyobraźcie sobie ciężkie, klockowate, zimowe buty – wymyślono je po to, żeby spełniały postawione im zadanie, czyli nie przemakały i efektywnie ogrzewały nasze stopy, ale z reguły przypominają one zimową ociężałość i świadczą o myśleniu pragmatycznym, które nie ma nic wspólnego z ułańską fantazją i stylistycznym polotem. Teraz wyobraźcie sobie, że te same cegły na stopach dostały trochę kolorystycznych wstawek i ultra lekką podeszwę – nie powiemy, że ich właściciel diametralnie zmienił poglądy, ale przebadał rynek i sprytem odświeżył delikatnie wizerunek permanentnego braku życiowej odwagi. To powiedziawszy mam przed oczami wciąż aktualny model Karoq…



Jeździłem zmodernizowaną wersją tego samochodu trzykrotnie i pamiętam, że jego na wskroś optymalny, niemniej przypominający białą lodówkę charakter wywoływał u mnie uczucie prostolinijnego życia – jakby facet w średnim wieku zaciągnął kredyt mieszkaniowy, ożenił się, dał początek swojemu potomkowi, a na koniec usiadł w bujanym fotelu swojej mentalności stwierdzając, że ma jeszcze trochę oszczędności, więc pora zmienić wysłużoną Toyotę Avensis. Karoq by do niego pasował, bo mówiąc szczerze: to przykład samochodu przemyślanego niemalże w każdym calu, niemniej to jeszcze nie tak świeża konstrukcja, jak nowy Superb tudzież Kodiaq, dlatego posiada swoje braki (ewidentnie słabsze wykonanie kabiny, starsze projekt wnętrza i zawarte w nim rozwiązania czy brak flokowania kieszeni w drzwiach). Poza tym wszystkim jednak, model Karoq nie ma jasno zdefiniowanego charakteru – jest dla mnie pod tym względem odpowiednikiem powietrza, chyba, że weźmiemy pod uwagę wspomniany, optymalny wymiar. Mógłby wówczas mieć charakter opiekuńczej matki, której zdarza się czasami popełnić błąd – jak zasadniczo każdemu, niemniej w recenzowanej odmianie Sportline to bardziej matka, która wciąż jest fantastycznie opiekuńcza, ale pozwala się dotkliwie sparzyć, wyciągnąć edukujące wnioski, matka, która nie woła codziennie syna o punkt 21 z podwórka – on przecież rozpoczął właśnie ostatnią rozgrywkę piłki nożnej na oświetlonym placu…


Wspominałem o tym wariancie: kilka podbudowujących samopoczucie dodatków sportowych, napęd 4×4, brak miękkiej hybrydy lub jakiejkolwiek hybrydy i szczery pod względem parametrów silnik – 2.0 TSI o mocy 190 koni mechanicznych. Wiecie, może Karoq jest nudnym swetrem w motoryzacyjnym gąszczu, ale w takim wydaniu nawet zboczony entuzjasta mocnych kompaktów ma powody do zadowolenia. Otrzymałem go na trochę dłużej niż zwykle, dlatego też dzisiaj będzie jedynie krótkie przedstawienie się, a wnioski nieco później…


































Opracowanie i tekst: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
No Comments