Honda Civic Sport e:HEV 2025

Honda Civic Sport e:HEV FL (2025) – test

Wciąż dla fana?

Sprawę z jedenastą generacją Hondy Civic miałem już chyba wyjaśnioną – nie dość, że pokonałem całkiem sporo kilometrów za mięsistą kierownicą regularnego egzemplarza, to jeszcze byłem niebywałym szczęściarzem i sprawdziłem przez tydzień sportowego Civica Type-R. Dlaczego „szczęściarzem”? Dzisiaj to już w zasadzie nieistotne, bo wariantu Type-R już nie zamówimy (a, czekaj – wciąż jest w ofercie! :-)), ale jeszcze rok wstecz dało się odczuć pewnego rodzaju wyjątkowość tego modelu na rynku polskim, a jednocześnie niezbyt rozbudowaną jego karierę. Honda życzy sobie bowiem pieruńsko dużo pieniędzy za tę propozycję, bo chyba nie będzie nikt dyskutował z opinią, że 262 tysiące złotych wyjściowo za usportowionego hatchbacka, to jednak suma trudna do zaakceptowania, co może stanowić koronny argument nie do przeskoczenia dla potencjalnego klienta. Tym bardziej, że mówimy o propozycji nie dla każdego, samochodzie nie do końca uniwersalnym, o którym Twoja pragmatycznie myśląca kobieta powiedziałaby dyplomatycznie, że jest „niewygodny”. Trudno było jednak zlekceważyć model Civic zważywszy na to, co wnosił do swojego, niełatwego przecież segmentu – radość, zaangażowanie, czucie pojazdu i charakter delikatnie niepokornego pojazdu, który jednocześnie musiał być „zmiękczony” i dostosowany, by wymagająca Europa była zadowolona. Dlaczego więc dalej rozprawiam o tytułowej Hondzie?

Jedenasta generacja ów modelu od samego początku miała wpisane do swojego DNA umiejętności angażowania kierowcy i dostarczania mu przyjemności z czystego prowadzenia samochodu, ale nie każdy przychodzący do salonu japońskiego producenta był przecież fanem branży motoryzacyjnej, wiedział, co to jest „e:HEV” czy śledził kondycję nowoczesnego rynku samochodowego. Myślę, że wiedza znakomitej większości kupujących ograniczała się jednak do napędu, jaki działa w ich samochodzie, na którą oś przekazywana jest generowana przez auto moc i gdzie włączyć klimatyzację, a w takiej rzeczywistości Civic jedenasty uchodził normalnie za niespecjalnie tani kompakt, za którego cenę można było się pokusić o bardziej dopracowaną propozycję lub, o zgrozo, modnego crossovera. Tak przynajmniej było, ale Honda jest oczywiście świadoma postępującej konkurencji oraz upływającego czasu, dlatego postanowiła niedawno poddać swoją legendę nieznacznemu liftingowi. Do jakiego stopnia „nieznacznemu”? Do takiego, że naprawdę się zastanawiam, czy on cokolwiek realnie zmienił lub wpłynął na postrzeganie tego modelu przez szalenie zabiegane społeczeństwo (poza, oczywiście, walorem świeżości, wynikającym z wprowadzonych zmian stylistycznych). Otóż Honda przemodelowała front, który i tak wygląda bardzo podobnie do wariantu sprzed zmian, wprowadziła nowy wzór aluminiowych obręczy, wzbogaciła paletę lakierów nadwozia o niebieski, ale taki, którego nie było wcześniej, zmieniła wykończenia kabiny pasażerskiej (obramowania wentylacyjne z matowego chromu czy podsufitka i słupki w defaultowo kolorze czarnym) oraz wzbogaciła pod względem seryjnego wyposażenia odmianę Sport – o podgrzewaną kierownicę i cyfrowe zegary o przekątnej 10,2 cala. Pojawiła się również indukcyjna ładowarka do telefonu…

…                                                   

Wszyscy po sobie patrzą…

Nie brzmi to wszystko, jak epokowy przełom i zapowiedź rychłego wystrzelenia słupków popytu do góry, ale może nie o to wcale chodziło? Zapraszam na film:

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*