Porównanie Sandero i Clio

Nowa Dacia Sandero czy najnowsze Renault Clio? Co wybrać?

Stając przed wyborem nowego samochodu, zadajemy sobie szereg kluczowych pytań, jakby od tej decyzji zależało wręcz nasze życie. Czy udźwigniemy finansowo taki zakup? Czy to się będzie opłacać? Czy będę zadowolony? Umówmy się: złożenie podpisu na umowie kupna i późniejsza utrata wartości, nie są i nie będą kwestiami opłacalnymi, niemniej chciałbym się tutaj skupić na czysto doradczym aspekcie całej transakcji. Ostatnio pojawiła się bowiem na rynku nowa Dacia Sandero (również była już u mnie w teście) i automatycznie pojawił się również aspekt motoryzacyjnego kanibalizmu, czy mówiąc wprost: opłacalności kupna Renault Clio piątej generacji. Dlaczego?

Oczywistym powodem całego zamieszania i ewentualnych wątpliwości, moglibyśmy powiedzieć, że jest cena tej pierwszej oferty, niemniej sprawę należałoby rozpatrzeć z nieco szerszego kąta. Niektórzy z wyraźnym grymasem twarzy zacisną pięść i stukną delikatnie w głowę, zastanawiając się, jak można porównywać francuski produkt z Flins-sur-Seine do rumuńskiego hatchbacka, niemniej czasy, kiedy samochody Dacii uroczo zalatywały klejem w kabinie, najprawdopodobniej bezpowrotnie minęły. Powiedzmy to sobie jasno: Sandero i Clio operują pod względem swojej wielkości w tym samym segmencie, a mówimy o hatchbackach segmentu B. Obydwie propozycje dysponują podobnym bagażnikiem (przy rozłożonej kanapie, różnica w pojemności waha się od 50 do 60 litrów na korzyść „Francuza”) i podobną solidnością montażu poszczególnych materiałów, a zatem dlaczego mielibyśmy dopłacać i akceptować wyższy rachunek końcowy za Clio? Jest kilka powodów…

Pomijam kwestię stylistyczną – jedni lubią czyste koszulki, zaś inni koszulki z nadrukiem ulubionego ciastka. Wnętrze Clio jest wykonane z lepszych jakościowo materiałów i w mniejszym stopniu czuć walkę o każdą złotówkę, choć muszę przyznać uczciwie – Dacia zrobiła pod tym względem również ogromny progres. Francuski hatchback może też dysponować bogatszym i zdecydowanie bardziej zaawansowanym wyposażeniem, nowszymi rozwiązaniami technologicznymi, o rozpiętości dostępnych jednostek napędowych już nie wspominając. Czy to wyraźna sugestia grupy docelowej, że Sandero posiada wariant z fabryczną instalacją gazową, podczas gdy Clio (jeszcze) nie? Subiektywnie rzecz ujmując, polityka cenowa koncernu Renault została jednak tak pomyślana, by zarówno rumuńskie swoimi korzeniami Sandero, jak i wspomniane Clio miały dużo sensu i trafiały do swoich klientów, a kim że ów klienci są?

Mój wniosek może się wydać trochę śmiały, natomiast, pomijając najtańszą wersję Sandero, obydwa samochody mają raczej podobną grupę docelową – finalna decyzja będzie tak naprawdę zależeć od ustalonego budżetu i oczekiwań jednostki. Wybierając pomiędzy tytułowymi propozycjami, nie mamy do czynienia z wyborem niewłaściwym, ponieważ i Sandero i Clio potrafią zaskoczyć bardzo pozytywnie, skłaniając do wniosku, że nasze pieniądze zostały wydane z rozwagą. Osobiście przemyślałbym jednak sumę i oczekiwania wobec swojego zakupu, ponieważ o ile średnio wyposażone Sandero może być rozpatrywane w kategorii znakomitego biznesu (mówimy o kwotach ponad 50 tysięcy złotych), o tyle wyposażona pod korek rumuńska propozycja może nieco tracić na rzecz swojej francuskiej kuzynki, która jednak, potencjalnie, zaoferuje więcej za niewiele większe pieniądze (rozpiętość od 60 do 70 tysięcy złotych). Przed finalnym zakupem, warto posiedzieć nawet kilka wieczorów z kalkulatorem i dobrać odpowiednią dla siebie opcję, natomiast o „kanibalizmie” mówić tutaj nie powinniśmy. 😉

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*