Aspekt następcy
Moje spotkania i obcowanie z Renault Talismanem przypominały mi do tej pory, jak bardzo lubię pokonywać kilometry, zanurzać się w drogowym zgiełku i tworzyć własną, alternatywną rzeczywistość. Samochód to wolność, a mi gwarantuje on autonomię mentalną i zapominanie o troskach. Taka Szwajcaria na europejskiej mapie, tyle, że posiadająca cztery koła i dmuchawę klimatyzacji. Tak się akurat złożyło, że w takich warunkach przyszło mi szczególnie poznawać reprezentacyjną propozycję francuskiej marki, która za każdym razem okazywała się wygodną salonką z dobrym szampanem, a już niedługo… Zostanie wycofana z europejskiego rynku.
Czytam tę informację z niekłamanym rozgoryczeniem – może nie dlatego, że pokochałem Talismana miłością bezwarunkową. Raczej dlatego, że to kawał interesującego, eleganckiego, komfortowo, choć relatywnie głośno resorującego i w pewnych kręgach reprezentacyjnego wozu. Oczywiście nie mówię tutaj o dystyngowanie wykończonej kabinie czy jakości na poziomie chłodno urządzonego wnętrza skandynawskiego. Talismanowi należy jednak oddać, że jego wnętrze – przestronne skądinąd – charakteryzuje się pewnym smakiem, a po liftingu zyskało na swojej nowoczesności, zaawansowaniu technologicznym oraz intuicyjności. Zupełnie odwrotnie jak w przypadku Koleosa, a przecież obydwa modele czeka najprawdopodobniej podobny los. Talisman otrzymał więc zaktualizowane multimedia Easy Link, cyfrowe zegary o aktualnej szacie graficznej, aktualnego pilota od radia za kierownicą (z którego akurat jestem średnio zadowolony, bo jest w mojej opinii trochę mały i mniej poręczny) czy logiczne usytuowanie obsługi tempomatu. Tutaj marka dołożyła wszelkich starań, by limuzyna (czy kombi, jak w moim przypadku) z energią pokazywała to, co ma najlepszego do zaoferowania i miała dosyć mocne argumenty w starciu z konkurencją. Czy to jakieś faworyzowanie samochodu, który zdecydowanie korzystniej wypadał na grafice Excela?
Z benzynową jednostką 1.3, Talisman raczej nie został moim ulubieńcem w tym segmencie. Zdecydowanie bardziej widziałbym tutaj solidnego diesla, którego w już i tak dość ograniczonej gamie tytułowego modelu jednak nie brakuje i to bardzo dobra wiadomość – z taką przestrzenią i pojemnością, wygodą podróżowania, względnym komfortem akustycznym i znakomitym wyposażeniem, Talisman predystynuje do tytułu francuskiego tapczanu z bardzo solidnie zmontowaną konstrukcją. To interesujący pojazd, jeszcze kilka lat wstecz powiedzielibyśmy: godny i bardziej zaawansowany następca modelu Laguna, a teraz? To wciąż samochód pomyślany z francuską fantazją, który ma wiele do zaoferowania. Wady też ma, niemniej zastanawia mnie przyszłość tego segmentu w Renault i samej nazwy prezentowanego modelu. Obawiam się, że ta nie przetrwa wymagającej próby charakterów potencjalnej klienteli, dlatego póki jest – warto się nim przejechać i uzmysłowić sobie, że segment D wcale nie musi kończyć się w Niemczech.
Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Dużo przestrzeni Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Zaktualizowane tylne lampy Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021) Renault Talisman Grandtour Intens (2021)
Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto
No Comments