Volvo S60 T6 AWD Inscription

Volvo S60 T6 AWD Inscription – test

Skandynawska kompozycja

Lubię jesień. Wspomniana pora kalendarzowego roku zwiastuje coś tajemniczego, kiedyś była rychłą zapowiedzią nadchodzącej zimy, a szarość zapadającego wieczoru ma w sobie odrobinę mrocznego klimatu. Niektórzy podrapią się zapewne po głowie i stwierdzą, że totalnie zwariowałem lub moje życie musi być wystarczająco przygnębiające i nudne, ale powiem Wam uczciwie, że budzi we mnie pozytywne odczucia ciepło domowego ogniska i moment, w którym przyjemny chłód jesiennego powietrza i zapach unoszącego się dymu z komina, dają wyraźny sygnał, by poszukać swojego, ciepłego zakątka. Opcje mam wówczas dwie, obydwie zresztą bardzo kuszące: wybrać przepełniony zapachem jesiennych potraw dom lub zapakować się do samochodu, włączyć ogrzewanie i udać się na przejażdżkę bez konkretnego celu. Jesienią uwielbiam Volvo

Widzicie, sweter i rozpalony kominek jakoś do siebie pasują. Sytuacja wygląda podobnie w przypadku naturalnego drewna, skórzanych elementów i dostępnej przestrzeni – architekci nazwą to skandynawską metodą urządzania wnętrza, zaś ja określę takie pomieszczenie wysokim jakościowo, porządnym jak odpowiednio dopasowany garnitur i dającym poczucie nienachalnego luksusu. Jak mi to przypomina testowane ostatnio Volvo S60! W porządku, marka ze Szwecji upiera się, że zrobiła sportową limuzynę klasy średniej i generalnie mógłbym przytaknąć, jeśli weźmiemy pod uwagę rysunek samochodu. Nazywajcie mnie jesiennym „fanboyem” o kolorycie charakteru przypominającym zdjęcie w sepii, ale S60 to chyba najlepiej wyglądające aktualnie Volvo, jakie można zamówić. Nisko poprowadzony front, znakomite proporcje, delikatnie zadarta pupa i zgrabnie dopełniające całość recenzowanego egzemplarza, 20-calowe obręcze aluminiowe. Są jak odpowiednio dobrany krawat, a doświadczenie nauczyło mnie, że rozmiar felg odgrywa w samochodach z Göteborga niebagatelną rolę. Czasami „19-stki” mogą się bowiem okazać zbyt małe na XC60…

Wróćmy jednak do tego połączenia sportowego wizerunku mniejszej limuzyny z tak charakterystycznym luksusem Skandynawii, jaki marka Volvo próbuje usilnie pielęgnować. W moje ręce trafiło S60 w kompletacji bezapelacyjnie faworyzującej ten komfortowy i bardziej nobliwy wymiar samochodu, ale czy to znaczyło, że mój szwedzki gość wyglądał jakoś gorzej? Mniej odpowiednio? Czy model S60 zawsze musi być obładowany dokładkami oraz podkreślać sportowy image wersją R-Design? Grafitowy egzemplarz z fotografii udowodnił, że nawet z większą ilością chromu odmiany Inscription mniejsze rodzeństwo S90 prezentuje się godnie, adekwatnie do poziomu, jaki oferuje i może skutecznie przyciągać wzrok. A propo tego poziomu…

Wspomniałem o chłodnej aurze skandynawskiego wnętrza, niemniej budującego jednocześnie poczucie jakości z wyższej półki. Wsiadam do tymczasowo mojego S60 Inscription, czuję nienachalny i przyjemny zapach jasnej, skórzanej tapicerki, siadam na bardzo wygodnym fotelu, spoglądam na dwukolorową kierownicę, ciemną podłogę i górną część deski rozdzielczej, a jedynym słowem, jakie pasuje mi w danej chwili, by w pełni oddać charakter tego surowego nieco i chłodnego wnętrza, to „minimalizm”. Taki przyjemny, wywołujący pozytywne skojarzenia i odwołujący się do ów jakości. Aluminium to prawdziwe aluminium, szare jasne drewno to szare jasne drewno – tutaj nie ma udawania, że się zrobiło produkt wysokiej próby. Materiały są znakomicie spasowane, kabina oferuje całkiem sporo przestrzeni, wyposażenie potrafi być rozpieszczające i pomyślano, na szczęście, o ludziach podróżujących na kanapie – pomijając otwory wentylacyjne na tunelu środkowym, zaimplementowano również takowe na słupkach B oraz gniazdo 230V. Jasne, brzmię trochę, jakbym Volvo z kapitałem Chińczyków jeździł po raz pierwszy, ale to nie tak. Zresztą, nawet skandynawski porządek nie może być idealny – kieszeniom w drzwiach brakuje flokowania lub jakiegokolwiek solidniejszego materiału i o to prawdziwie mógłbym się pogniewać. To jednak malutka igiełka w stogu zalet recenzowanego samochodu. Dodam, że mocnego – T6 oznaczało bowiem ponad 300-konny silnik benzynowy i obietnicę sprawnego przyspieszania…

Recenzja wideo Volvo S60 T6 AWD Inscription

Podsumujmy…

Chciałbym sobie i Wam zadać dwa pytania: czy kompozycja dynamicznie narysowanego S60, mocnego silnika benzynowego i luksusowej kompletacji wyposażenia, czynią z tego modelu prawdziwie sportową limuzynę? Drugie pytanie zostawię na później. Otóż precyzyjnie skalibrowany układ kierowniczy i zbalansowane nastawy zawieszenia, wcale nie czynią samochodu faworyzującego sportowe wrażenia. Powiedziałbym raczej, że świadczy to o dopracowaniu konstrukcji, chęci zbudowania pojazdu maksymalnie uniwersalnego i o dojrzałości producenta. S60 ma prawo się podobać ludziom nieco młodszym, ale wiecie co? Chętnie zobaczyłbym również za jego kierownicą osoby stateczne wiekiem, ponieważ ostatecznie wydaje mi się, że to nie stylistyka powinna motywować grupę docelową. Klientem docelowym powinna być osoba, która ceni sobie jakość, samopoczucie w kabinie oraz dbałość o własny stan ducha. Podróżując kilka dni S60 Inscription totalnie zapominałem jak ono wygląda, ponieważ kabina tego samochodu dostarczała mi spokoju, wyciszenia, dobrego humoru oraz możliwości skupienia wysiłków na rzeczach ważnych. To nie był ten sam domowy klimat, co jeszcze kilka lat wstecz, ale pewien charakter pozostał – chłodny, nad wyraz porządny, trochę surowy, ale ostatecznie bardzo przyjemny. Dopracowane auto, które z czystym sumieniem mógłbym zarekomendować.

Co z tym drugim pytaniem? Dlaczego większość preferuje lato? Bo temperatury są przyjemnie wysokie i można pomykać w klapkach? Nie dostrzegam w tym elementu tajemnicy, a S60 mi to dało…

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski/ BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*