Renault Master L3H2 Pack Clim 2.3 dCi 180 KM 6AT DHOLLANDIA

Renault Master L3H2 Pack Clim 2.3 dCi 180 KM 6AT DHOLLANDIA – test

Konkurencja ucieka? Testuję „mistrza” w branży dostawczej, który mistrzem wcale być nie musi

Nie wiem, jak to nazwać. Chcąc podporządkować się pewnym schematom, zapewne wygłosiłbym dumną sentencję „zostałem busiarzem”, ale to brzmi, jakbym sprzedawał ryby na targowisku, a tego robić bym nie chciał. Prawda jest następująca: pojęcie motoryzacji nie tworzą wyłącznie ładnie pachnące samochody osobowe – bardzo dużą część tego środowiska budują także pojazdy użytkowe, które, tak się zastanawiam, czy nie pełnią momentami jeszcze bardziej istotnej roli w życiu niejednego przedsiębiorcy. Prozaiczny łańcuch zależności wygląda bowiem tak, że samochód osobowy kupujemy za pieniążki, a ja Wam zasugerować mogę, czy dany obiekt czterokołowy jest ów pieniążków godzien, ale w przypadku samochodów przeznaczonych do pracy, czuję większą odpowiedzialność. Powód jest banalny: te maszyny służą niejednokrotnie do „produkcji” środków życiowych, a zatem poruszamy dzisiaj kwestię na poziomie, niemalże, egzystencjalnym. Czy Renault Master wciąż daje radę?

Użyłem określenia „wciąż”, choć doskonale zdaję sobie oczywiście sprawę z faktu, że cykl życia samochodu dostawczego w niczym przypominać nie musi noszenia ciąży przez kobietę. Tutaj sprawy mają się inaczej, dlatego wieczna obecność na rynku trzeciej generacji Mastera od 2010 roku, nie stanowi wielkiego problemu, a jak pomyślimy dodatkowo, że w zeszłym roku Francuzi zafundowali mu niewielką kurację odświeżającą, to już w ogóle mamy do czynienia z niemowlęciem. Pieluszki nie ma, ale jest przeprojektowany front ze światłami do jazdy dziennej w technologii LED i całkiem zmyślnie uporządkowane wnętrze. Nie miałem, co prawda, amortyzowanego fotela, niemniej ten obecny na pokładzie okazał się naprawdę wystarczający pod względem swojej wygody i miał nawet regulację podparcia odcinka lędźwiowego. Wystarczający nie znaczy, że idealny przy dalekich wojażach, dlatego warto planować z głową postoje, ale nie będę tutaj narzekał. Recenzowany Master to wersja Pack Clim (w cenniku jest uboższa jeszcze Business, która z biznesem niewiele ma raczej wspólnego) i warto ją rozważyć, jeśli cenicie swoje zdrowie i w jakimś stopniu wygodę – miałem tempomat, manualną klimatyzację, trochę stare multimedia o nazwie Media Nav, ale posiadały interfejsy smartfonów, a zatem narzekanie byłoby mocno niewskazane, dwa zamykane schowki na podszybiu, kamerę widoku wstecznego, tylne czujniki parkowania czy port USB. Warto jeszcze napomknąć, że przed kolanami skrajnego pasażera znajdziemy schowek typu szuflada i pod banalnie prostym panelem klimatyzacji wygospodarowano płaskie miejsce chociażby na telefon. Przemyślane, całkiem proste (dziwne, że mówię to w samochodzie marki Renault) i użyteczne – czego nie mogę powiedzieć o miejscach na kubek. Znaczy standardowy kubek powinien się zmieścić na podszybiu, ale ja podróżowałem z nieco wyższym kubkiem termicznym i ten za cholerę nie chciał tam wejść – z pomocą nadeszło wgłębienie obok płaskiej tacki na smartfona. Nie wiem, czy do tego właśnie służy, ale u mnie zdało egzamin.

Mówić jednak o samochodzie dostawczym jak o pluszowej maskotce, to jak wykonywać remont w domu za pomocą młotka i paczki gwoździ – tutaj najważniejszymi figurami są liczby. Testowany Master to statystycznie najpopularniejszy wariant L3H2 z przednim napędem (jeśli macie odpowiednie uprawnienia i byliście wychowywani na twardego kierowcę, to jest również Master z napędem tylnym i podwójnym kołem), a to będzie oznaczać pojemność użytkową na poziomie niecałych 13 m3, rozstaw osi 4332 milimetry i ładowność, całkiem zresztą niezłą, na poziomie 1434 kilogramów. To mniej więcej oznacza tyle, że bez problemu zapakujecie do Renówki tonę cementu i jeszcze zostanie trochę przestrzeni użytkowej na wygibasy transportowe żony. Swoją drogą – gdyby przyszło Wam na myśl przetransportować rzecz nieoczywistą i ciężką, istnieje pewne ułatwienie jak w testowanym egzemplarzu: platforma załadowcza o nośności jednej tony. Możecie na taką wejść i skakać jak paleni żywym ogniem.

Co napędzało recenzowanego Mastera i dlaczego uważam, że był to pomysł na zasadzie: ułatwimy Ci sprawę, tylko nie dajemy gwarancji, że to zadziała? Odpowiedź w podsumowaniu wideo:

Recenzja wideo Renault Mastera L3H2

Master wcale nie musiałby się tak nazywać, by zyskać metkę udanego dostawczaka i aprobatę w oczach potencjalnych klientów. Z mojego punktu widzenia to JEST udany dostawczak – przemyślany, całkiem plastyczny, jeśli mówimy o dostosowywaniu go do potrzeb i z niezłą artylerią liczb. Jeśli o mnie chodzi: zdecydowanie wolałbym go z manualną skrzynią biegów (ta zautomatyzowana przypomina wodociągi, które mają problem z dostawą wody), ale oprócz tego mówimy o kompetentnym samochodzie użytkowym. Widać zatem upływ tych jedenastu lat? Moim zdaniem widać, przy czym nie ma to bezpośredniego wpływu na charakter pojazdu. Jego walory użytkowe pozostały na swoich miejscach, a że taki Fiat Ducato z rocznika 2022 (to bardzo ważne!) potrafi w środku wyglądać bardziej przyjemnie, dojrzale i ze słabiej zaakcentowanym mianownikiem swojego przeznaczenia? Umówmy się: łopata służy do kopania, nie do podziwiania, natomiast z pojazdami użytkowymi jeszcze tutaj wrócę. Zostałem… Wyróżniony.

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski
BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*