Škoda Superb SportLine 2.0 TSI 272 KM 4x4 DSG7

Škoda Superb SportLine 2.0 TSI 272 KM 4×4 DSG7 – test

Samochód, który jest prawdziwy

To wiele obiecujące słowo, dlatego uzasadnione wydają się również wysokie wymagania. Muszę się przyznać, że najmocniejszego w gamie Superba – wtedy jeszcze o mocy 280 koni mechanicznych – miałem okazję poznać jakieś dwa lata temu, a efektem tego krótkiego spotkania był rozbudzony apetyt na więcej i w subiektywnym rankingu dosyć wysoko zawieszona poprzeczka. Jakże się więc ucieszyłem na wieść od przedstawiciela Škody, że dane mi będzie spędzić z tym eleganckim furiatem okrągły tydzień i poznać jego przywary, a następnie oczywiście podzielić się tą wiedzą z Czytelnikami. Tytuł niniejszej recenzji uważam za trafiony i postaram się Wam udowodnić dlaczego, ale zacznijmy od początku…

Škoda Superb SportLine 2.0 TSI 272 KM 4x4 DSG7
Škoda Superb SportLine 2.0 TSI 272 KM 4×4 DSG7

Superb od samego początku miał być elegancką i w ogólnym rozrachunku udaną limuzyną z Czech (alternatywnie kombi), która udowadniałaby, że za stosunkowo nieduże pieniądze da się zbudować komfortowy, świetnie wyposażony, przestronny i dobrze wykonany samochód. Zadanie udało się zrealizować wręcz z nawiązką, a widać to głównie po trzeciej generacji modelu, która doceniona przez klientów, zaczęła nawet robić problem firmie-matce, czyli Volkswagenowi, bo niby dlaczego mielibyśmy płacić więcej za owianego legendami Passata, skoro u „zielonego” dealera kupilibyśmy równie bogato wyposażone auto, lecz bardziej praktyczne i przestronne? Superb wywrócił nieco zakupy na rynku samochodów nowych, żeby nie powiedzieć, że w pewnym stopniu „zakasował” konkurencję i stworzył jej duży orzech do zgryzienia, tylko bez łamania zębów. Co reprezentuje więc sobą po czterech latach od debiutu w Genewie? Materiał do sprawdzenia otrzymałem wręcz genialny…

Trochę się po tych czterech latach zmieniło i Škoda doszła do wniosku, że warto zaproponować klientom wersję nieco bardziej usportowioną. Tak oto przede mną stoi wariant SportLine w czerwonym lakierze nadwozia „Czerwony Velvet” (tak, można się pomylić lub na pierwszy rzut oka nieco rozczarować – jest metalizowany). Czarne elementy nadwozia, 19-calowe, aluminiowe obręcze, częściowo również w kolorze czarnym, delikatny, acz wystarczająco widoczny spojler na klapie bagażnika i specjalne oznaczenia w linii bocznej – czy nie wygląda to dystyngowanie, a przy tym spełnia zamierzoną funkcję, czyli dodaje prezentowanej Škodzie odrobinę sportowego sznytu i zacięcia? W środku natomiast dostajemy znakomicie wyglądające, a przy tym wygodne fotele ze zintegrowanymi zagłówkami, spłaszczoną u dołu i pewną w chwycie kierownicę z perforacją i srebrną nicią oraz listwy ozdobne mające sygnalizować, z którą wersją mamy tutaj do czynienia. Jako całość Superb SportLine prezentuje delikatne zapędy swojego kierowcy w kierunku emocji czy nieco większej agresji w stylistyce, ale robi to w tak nienachalny sposób, że osób trochę bardziej konserwatywnych nie powinno to nadmiernie razić w oczy. A poza wszelką dyskusją jest fakt, że to „prawdziwy” Superb…

Obsługa praktycznie każdego elementu jest bajecznie prosta, topowy system multimedialny Columbus działa przyjemnie szybko i responsywnie, a do tego jest możliwie jak najbardziej intuicyjny, natomiast samopoczucie w samochodzie, czyli parametr, którego nie da się obiektywnie zmierzyć, jest obcowaniem z limuzyną, którą potencjalnie mógłbym sobie kupić i pewnie byłbym z tego wyboru zadowolony. Przestrzeń na kanapie przypomina bowiem poobiednią sjestę na wygodnym fotelu w hotelowym lobby, tylne szyby możemy zasłonić roletkami, a jakość wykonania jest na odpowiednim poziomie, czytaj: dobrym i solidnym (czego nie można do końca powiedzieć o spasowaniu – okolice wyświetlacza systemu multimedialnego i otworów wentylacyjnych delikatnie trzeszczały pod naciskiem palca, natomiast z okolic elektrycznego szyberdachu wydobywało się bliżej niezidentyfikowane drżenie). Tytułowy model Škody możemy doposażyć do takiego poziomu, że poczujemy się jak prezes firmy, niekoniecznie wielkiej, ale nieźle prosperującej. Mamy dobrze grający zestaw audio firmowany przez Cantona, nowoczesne multimedia, elektryczny, duży szyberdach, aktywny tempomat do 210 km/h, co i tak będzie wystarczającą liczbą na prędkościomierzu (choć testowanego Superba moglibyśmy katalogowo rozpędzić do 250 km/h), i adaptacyjne zawieszenie DCC z trybami jazdy, a to i tak ziarenko na pustyni elementów wyposażenia dodatkowego. By lepiej Ci to zobrazować, dodam, że recenzowany egzemplarz posiadał 45 900 złotych w samych opcjach, no ale to przecież samochód reprezentacyjny. A do tego cholernie szybki…

Test Superba SportLine

Dlaczego więc „prawdziwy samochód”? Zdaję sobie oczywiście sprawę, że tak wyświechtane sformułowania używane są z reguły w stosunku do motoryzacji egzotycznej, która dodatkowo potrafi być horrendalnie droga, niepraktyczna i bardzo seksowna. Limuzyny od Škody, nawet w odmianie SportLine, jako chwytającą za męski pierwiastek bym nie nazwał, ale też nie o to w tym aucie chodzi. Dlaczego kupujesz napakowaną sterydami Octavię RS? Potencjalnie zapewne dlatego, że producent charakteryzuje ją w dość jednoznaczny sposób: ma to być samochód praktyczny, ale jako osobna wersja, z mocą 245 koni mechanicznych i z elementami mającymi bezpośredni wpływ na zachowanie pojazdu, ma to również być godny konkurent zwariowanych czasami hothatchy. Wymagania i oczekiwania więc rosną, tylko czy Octavia za nimi nadąży i zrobi to w sposób, który nie okaże się rozczarowaniem?

Škoda Superb SportLine 2.0 TSI 272 KM 4x4 DSG7
Škoda Superb SportLine 2.0 TSI 272 KM 4×4 DSG7

Superb SportLine od samego początku został pomyślany jako poziom wyposażenia, do którego można dokompletować różne jednostki napędowe. Prezentowana konfiguracja jest oczywiście tą potencjalnie najbardziej „sportową”, ale w efekcie końcowym czyni z danego modelu samochód bardzo szybki, o przyjemnie usportowionym charakterze, ale nie sportowym. Superb nie próbuje tutaj być tworem, na którego miano nie jest w stanie zapracować. To w dalszym ciągu samochód przede wszystkim komfortowy, zapewniający odrobinę luksusu, znakomite wyciszenie (tylko niech inżynierowie poprawią tylne nadkola, a przynajmniej sprawdzą ten fragment pojazdu) i resorowanie, a jedynie dodatkowo uzupełnia to wszystko szczyptą niepokorności i osiągami. Pokładane w nim nadzieje są więc spełniane, a o to chyba właśnie chodzi.

Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*