Recenzja reklamy Seata Arona

Reklamówka Seata Arona

Arona jest klasyfikowana jako bardzo modny od dłuższego czasu crossover, choć przestrzenią w kabinie specjalnie nie grzeszy. Powód jest banalny – zbudowany na płycie najnowszej Ibizy samochód, zastraszająco duży być nie może, ale takie dzisiaj mamy trendy i to wykreowane praktycznie całościowo przez klientów. Jaka zatem mogła być reklama niedużego, modnego, kierowanego do młodszego targetu i może nawet zachwycającego crossovera? Wystarczy powiedzieć, że spot obrodził w tabletki antykoncepcyjne czy prezerwatywy…

Oczywiście Seat nie namawia, by całe życie wieść niezobowiązujący żywot krzepkiego młodzieńca i dlatego móc sobie pozwolić na kupno świeżej Arony, nie taki jest przekaz. Ale środki zapobiegające ciąży występują, to prawda, jako oponujące stanowiska mamy i taty, poznajemy również jaki przekaz niesie za sobą muzyka pop czy jakie hasło niesie gitarowy punk. Męski, radosny głos w reklamie oznajmia rzeczy mocno przyziemne, będące częścią naszej rzeczywistości, takie, z którymi mamy do czynienia zarówno dzisiaj, ale także i jutro. Według Seata nowa Arona ma podbić serca młodszej części społeczeństwa, tej rezolutnej, odważnej, ale i zaradnej oraz czyniącej rzeczy, których starsze pokolenie najprawdopodobniej by nie zrozumiało lub je delikatnie ganiło. To widać – reklama jest dynamiczna, wielokolorowa, dosyć szybka i prawdopodobnie nie każdemu przypadnie do gustu, ale o to właśnie chodzi. Target został ustalony i do niego Seat próbuje dotrzeć, natomiast Arona ma być głosem indywidualizmu, własnej drogi czy umiejętności powiedzenia „Nie!”. To poniekąd znajduje również swoje uzasadnienie w polityce Seata – bardziej dynamicznej od Volkswagena i trochę mniej rodzinnej od Škody. Poza tym ścieżka dźwiękowa – jestem praktycznie przekonany, że nie usłyszelibyśmy jej podczas wieczorku zapoznawczego 50+.

Czy spot Arony jest chwytliwy? Owszem, ale, jak wspomniałem, nie każdemu przypadnie do gustu taka forma przedstawiania informacji. Myślę jednak, że postawiony cel realizuje – marketingowcy najprawdopodobniej chcieli, by przyzwoicie zarabiające małżeństwa (lub niekoniecznie akurat one) pokolenia Tindera powiedziały: „Udostępniam tę reklamę i jutro, zanim przyjedzie sushi zamówione na portalu z jedzeniem, udamy się do salonu Seata – muszę zobaczyć ten uzupełniający wizerunek modnej rodziny obiekt”. Znowu trochę kontrowersyjnie, ale chyba się udało…

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*