Renault Mégane R.S. EDC FL

Renault Mégane R.S. EDC (2021) – test

Wysoki poziom

Są miejsca, o których myślę wyjątkowo ciepło. Moim asylum spokoju, miejscem, gdzie problemy wydają się diametralnie zanikać, jest wolnostojąca chata z widokiem na Bieszczady. Dzicz takiego miejsca wydaje się praktycznie wlewać do środka (czasami dosłownie, biorąc pod uwagę buszujące po koszach małe niedźwiadki), myśli wypełnia totalna harmonia, zaś wychodząc na ubite kamieniami podwórze, do uszu dobiega cudowna, głucha cisza otwartej przestrzeni. No i tajemnicza ciemność znajdujących się nieopodal, chronionych lasów. Uwielbiam. Podobnie ciepłe uczucia nachodzą mnie, kiedy powracam do topowego Renault Mégane R.S.. Nie dlatego, że to najlepszy gorący hatchback na rynku – tutaj chodzi o pewien ładunek emocjonalny, którego docenienie absolutnie wymaga żywego zainteresowania branżą motoryzacyjną.

Oczywiście to nie funkcjonuje tak, że osoby niezainteresowane w najmniejszym stopniu czterokołowymi środkami transportu ze spalinowym agregatem na przodzie, miną ten samochód bez cienia zainteresowania. Tak się nie dzieje i być może za winowajcę powinniśmy upatrywać w tym przypadku lakier Orange Tonic, który nie jest wyrazem pojazdu „normalnego”. Widzisz taką mechaniczną pomarańczę i myślisz sobie: ten samochód aż kipi nadmiarem testosteronu, chciałby go natychmiast uwolnić, ale zrobi to dopiero wtedy, gdy za kierownicą usiądzie człowiek, z najwyższą satysfakcją wydobywający z Mégane R.S. pokłady jego francuskiego wariactwa. Chociaż jak tak sobie myślę, do zrecenzowania otrzymałem wersję najbardziej odpowiednią na co dzień, jak tylko się da, więc szalony pierwiastek „eresa” powinien umieć dostrzec niemalże każdy, kto na tak bezsensownie szybki samochód może sobie pozwolić.

Mégane z pewnością nie udaje potulnego charakteru i nie jest kolejnym wcieleniem pluszowego słoniątka. Francuski kompakt sprawia wrażenie, że nie lubi, kiedy całe otoczenie próbuje go na siłę przytulać – ten samochód buduje wokół siebie aurę wiecznie zajętego, młodego jegomościa, któremu nie brakuje świeżych pomysłów i jest gotowy przyjmować rzeczywistość taką, jaka faktycznie jest. Centralnie umieszczony wydech z dwoma końcówkami, seksowne poszerzenia, które jasno sygnalizują: ćwiczę i mam formę, oraz charakterystyczne dla Renault światła przeciwmgielne – tutaj wszystko do siebie pasuje, a w środku to niezmiennie Volkswagen Golf we francuskim przebraniu. Ok, bo zaraz fani jednej lub drugiej strony będą mnie chcieli powiesić nad paleniskiem: niezmiennie pozycja za kierownicą należy do przyjemnie niskich, przestrzeni jest myślę wystarczająco, a rozmieszczenie poszczególnych instrumentów pokładowych zostało najwyraźniej przemyślane tysiąc pięćset razy. Odczucia są następujące: stopień dopracowania względem poprzednika, to jak porównywanie starej zużytej dętki do nowoczesnej opony Continentala. Wnętrze jest odpowiednio skrojone, przemyślane, dopasowane, wszystko znajduje się pod ręką, a do tego dział Renault Sport odprawił tutaj kilka swoich czarów. Łopatki przytwierdzone do kolumny, a nie kierownicy pozostały, czerwony „marker” na godzinie 12 również, mamy kilka oznaczeń sportowego działu z Francji oraz wygodne, a jednocześnie dobrze podtrzymujące ciało kubełkowe fotele. Co mi się nie podoba? Tylne drzwi zostały pozbawione oświetlenia ambientowego, tablica rejestracyjna nie ma podświetlenia LED, a domówiona w recenzowanym egzemplarzu alkantara, choć znakomicie wygląda i jest droga jak zastawa stołowa Pałacu Buckingham, to nie stanowi w moich oczach rozwiązania praktycznego, a taka wersja Mégane R.S. u mnie zagościła. Na szczęście, można jej nie zamawiać.

Co jeszcze powinniśmy wiedzieć o poliftingowym Mégane R.S.? No właśnie – Francuzi postanowili odświeżyć najbardziej rozjuszony wariant swojego kompaktu, a to rzecz jasna oznacza multimedia EASY LINK, nowe, zdecydowanie bardziej czytelne i zwyczajnie ładniejsze cyfrowe zegary, standardowo 300 koni mechanicznych czy zmienioną sygnaturę świetlną. Samochód, który utrzymuje pozory wystarczająco praktycznego i dostarczającego trochę radości na co dzień? To jak powiedzieć: mój nowy odkurzacz wystarczająco spełnia powierzane mu zadania, zamiast: mój nowy odkurzacz ciągnie jak przyciąganie ziemskie. Topowe Mégane w rzeczy samej należy uznać za praktycznego hatchbacka, zaś kiedy tego chcemy, możemy uaktywnić tryb Sport (Race nie jest specjalnie cywilizowany, ponieważ odcina wspierające systemy bezpieczeństwa), poczuć zdecydowanie bardziej narowisty charakter samochodu i posłuchać soczystego brzmienia układu wydechowego. Filtr GPF? Tak, pojawił się po liftingu, natomiast auto w dalszym ciągu brzmi, jakby w dużym trapezie z tyłu Francuzi pozostawiali zapas korsarzy. To nie są głuche pierdnięcia, choć i takie Mégane potrafi z siebie wydobywać – to prawdziwe strzały, które w czasach zaostrzających się przepisów i regulacji, są jakby oderwane zupełnie od europejskiego życia. Dopiszmy jeszcze do tego świetne prowadzenie (mamy układ 4CONTROL), szybkie reakcje samochodu na polecenia wydawane kierownicą (zwłaszcza w tych ostrzejszych ustawieniach) i bardzo zaawansowaną sztywność zawieszenia. Ów sztywność to w zasadzie jedyna rzecz, jaką udało mi się wymyślić, a która realnie mogłaby utrudniać koegzystencję z Mégane R.S. na co dzień. Zawsze można zamówić obręcze cal mniejsze – komfort, ale tylko być może, odrobinę się poprawi, a nadkola w dalszym ciągu będą sowicie wypełnione.

Recenzja wideo Mégane R.S. po liftingu

Czy to prosty, łatwy, przyjemny i ułożony samochód? Po liftingu zdecydowanie bardziej – jakby Cristiano Ronaldo zaopatrzyć w najdroższą galanterię na świecie (co i tak brzmi strasznie idiotycznie), ale oprócz dopracowanego hatchbacka, który wydaje się pokusy swojej natury głęboko przed światem ukrywać, dostajemy momentami bezpardonowego zbója, który nie zapomina czym jest, dlaczego powstał i dlaczego kosztuje tak dużo. W Renault okolice 180 tysięcy złotych to bardzo wysoka półka cenowa, niemniej może warta takiego ekwiwalentu?

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / 
BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*