Honda HR-V Advance e:HEV

Honda HR-V Advance e:HEV – test

Bardzo dobry zawodnik, tylko bez wrodzonego talentu

Myślę o ludziach natchnionych, jednostkach osiągających w życiu spektakularne rzeczy i zachodzę w głowę: skąd taka siła przebicia, stanowisko graniczące z pewnością, że narodzona idea jest właściwa? Mam swoją teorię na dany temat, ale nie będę Was tym zanudzał. Chciałbym za to rozwikłać kwestię modelu HR-V od japońskiej Hondy – samochodu operującego w bardzo trudnym segmencie crossoverów B i owszem znamy przypadki rozwiniętych producentów spoza Europy, którzy doskonale potrafią się wpasować i sprostać niełatwym wymaganiom pana Günthera z Niemiec, ale czy Honda ma na tym polu wystarczające argumenty?

Zacznę od elementu, który zawsze był mocnym punktem samochodów z Hiroszimy i, na szczęście, w najnowszym HR-V nic się pod tym względem nie zmieniło – prowadzenie. Oczywiście warunkiem jest minimum tryb normalny samochodu, a najlepiej sportowy, w którym zawieszenie wyraźnie się usztywnia i włącza się obligatoryjnie sterowanie rekuperacją za pomocą łopatek przy kierownicy. Swoją drogą, osobliwy pomysł, bo według Hondy sportowe nastawy samochodu oznaczają bezpośrednie połączenie z ekologicznym wymiarem całego pojazdu. Chcemy pojechać dynamicznie, a tutaj hamuje nas rekuperacja i obserwujemy diagram odzysku energii z hamowania. Możemy jednocześnie mieć kawę i ją wypić. A może to jest właśnie to zaangażowanie w prowadzenie? Za bardzo wchodzimy – najważniejsza informacja brzmi tak, że kierowca odczuje niesamowitą frajdę z prowadzenia, układ kierowniczy będzie precyzyjny, w trybie normalnym zawieszenie przyjemnie jędrne i… Będzie trochę czuć masę własną samochodu, bo HR-V do lekkich raczej się nie zalicza, niemniej to nie masa gra tutaj pierwsze skrzypce, na szczęście. „Kierownik” będzie zadowolony i doceni reakcje samochodu, pod warunkiem, że nie uaktywni trybu Econ – nie warto, bo HR-V zamienia się w zmiękczoną bułę. Jest delikatnie więcej komfortu, ale nie tego chcę od pojazdu z emblematem Hondy. Prowadzenie na plus, dynamika 131 koni też nieźle, a co poza tym?

Biorąc pod uwagę kabinę HR-V, nasuwa mi się tutaj znany case dotyczący innej marki z Japonii: trochę czasu minęło, zanim tęgie, inżynieryjne głowy zrozumiały niebagatelne znaczenie wykonania europejskich samochodów – bankier ze Szwajcarii lubi się otaczać dobrą jakością, nawet, jeśli parkuje samochód w zabitej deskami szopie. HR-V wykonano bardzo dobrze, a jeszcze lepiej spasowano i ma to swoje przełożenie na komfort przebywania w recenzowanym pojeździe. Nic się nie odzywa, kokpit został uproszczony i reprezentuje minimalizm, a to dobra informacja, fizyczne przyciski oraz pokrętła dają swoimi kliknięciami poczucie obcowania z maszyną wysokiej klasy – jest nowocześnie, ale nie do przesady, obsługa jest łatwa, drzwi zasłaniają progi, multimedia posiadają atrakcyjne grafiki, a podróżujący mają wystarczającą ilość miejsc tudzież schowków, by się poorganizować ze swoim dobytkiem. Czuć, że to samochód japoński, bo HR-V daje nam akustyczne komunikaty o różnych rzeczach przypominające bajkę anime, niemniej powiem bez ogródek: jakość wnętrza, sposób jego rozplanowania i niektóre rozwiązania, jak dotykowe lampki z tyłu przypominające te z toalety w mieszkaniu czy zmieniające kolor podświetlenia, klasyczne pokrętła od klimatyzacji w zależności od tego, czy temperaturę obniżamy czy ją podnosimy, buduje poczucie obcowania z wysoką klasą. Tutaj wyraźnie się postarano, by pierwsze wrażenie należało do pozytywnych, ale nie tylko pierwsze, bo HR-V przyjemnie się jeździ oraz spędza w nim czas. Niestety, „japońskość” czuć też w innych elementach i HR-V nie wyprze się pochodzenia, bo kabina w przedniej części sprawia wrażenie ciasnej (to raczej wrażenie, bo na kanapie wygospodarowano tyle miejsca, że miejska Honda mogłaby wozić europejskich dygnitarzy), fotel jest mały i chętnie opuściłbym go jeszcze niżej, ale się nie dało, no i wyraźnie słychać opory toczenia. Więcej zażaleń brak (dopóki nie przejdziemy do ceny) – to bardzo dojrzałe otoczenie z naprawdę zaskakującą ilością miejsca na kanapie, praktycznymi gazetownikami oraz kieszeniami na smartfony, miejscami na małe butelki z wodą i bogatym wyposażeniem.

No właśnie: czy Honda jest wspomnianą, niezwykłą jednostką o niebywałej sile przebicia? To ciężkie pytanie – HR-V jest bez wątpienia pewnego rodzaju indywidualnością, a jak to nierzadko z indywidualnościami bywa, nie celują one w bezwzględne wartości do porównywania, nie chcą być zwyczajnie „dobrym samochodem” – chcą raczej pewnej koneksji z osobą, która dostrzeże w nich pierwiastek osobowości. Czy HR-V ma osobowość? Zauważ w niej znakomite rozwiązania w typie Magic Seats, elektrycznej klapy bagażnika, która czeka dopóki nie odejdziesz (inaczej się nie zamknie, żeby Ci nie zrobić krzywdy) czy kompetentnie działającego układu hybrydowego, a HR-V da Ci przyjemność z prowadzenia, oszczędność i świadomość pójścia trochę inną drogą. To może być satysfakcjonujące. Jasne – gdybym wziął pod uwagę wartości bezwzględne, to bym powiedział, że HR-V ma tylko wspomnianą hybrydę do wyboru, która jest na dodatek słabsza niż u konkurencji (średnio 10 koni – niewiele), Honda nie zapewni tyle wyposażenia, co, dajmy na to, hybrydowa Kona, i jest również droższa – w testowanej konfiguracji to 148 tysięcy złotych. Czasami jednak nie kręcimy swojego życia tylko i wyłącznie dookoła liczb, twardej waluty oraz litrów bagażnika. Czasami wolimy kupić droższą koszulkę, bo jest zwyczajnie ładna, nawet, jeśli delikatnie pije nas w pachy. Albo wolimy kupić wodę mineralną X, bo ma ładniejsze opakowanie niż woda Y, a poza tym rodzice zawsze taką kupowali. Ludźmi kierują różne przesłanki, czasami niewłaściwe z punktu widzenia praktyczności czy samej logiki zakupu, ale my wiemy, że to właściwy choice, a HR-V się odwdzięczy, bez wątpienia. Chyba ma więc ten samochód jakąś osobowość…

Jak działa dokładnie i jak skonstruowano układ hybrydowy w tym samochodzie? Zapraszam do podsumowania wideo:

Recenzja wideo Hondy HR-V e:HEV

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*