Renault Austral iconic 1.3 TCe 160 KM MHEV

Renault Austral iconic 1.3 TCe 160 KM MHEV – test

Baltasar wydoroślał

Był kiedyś u francuskiego producenta model o nazwie Kadjar, ale nie było mi z nim po drodze. No dobrze, zagościłem raz na jego pokładzie i to, z punktu widzenia osoby urodzonej z kierownicą w dłoniach, na raczej niechcianej pozycji obok człowieka kierującego. Co udało się zapamiętać? Jakość i staranność Renault z tamtych lat, choć jak sobie tak dobrze policzę, to przecież nie było to jakoś dawno temu. Kadjar solidnością wywarł na mnie wrażenie, ale zejście do kanału ściekowego i zobaczenie filmowo uciekających szczurów też zapewne potrafi zrobić wrażenie – zależy od perspektywy i nastawienia, z jakim na to wszystko patrzymy. Cóż, Kadjar skrzypiał, jak moje stare łóżko po intensywnym dniu, a wyposażeniowo nie próbował jakoś całej sytuacji ratować. Renault przeprowadziło też w 2018 roku jego modernizację, ale zawsze spoglądałem na tę propozycję z lekkim, może nieuzasadnionym dystansem. Wszak sprzedażowo Renault wychodziło na tym samochodzie nie najgorzej. To patrz teraz…

Zobaczyłem pierwsze zdjęcia następcy wspomnianego Kadjara i pomyślałem, że w Dieppe nadal pracują kreatywni ludzie o dobrym smaku. Nie chciałbym zabrzmieć, jak podniecony nastolatek i z szaleństwem w oczach zacząć wymachiwać rękami, niemniej spójność, kształt, proporcje, konsekwencja i nowoczesny wizerunek potrafią wprawić obserwatora w przyjemną chwilę zadumy, i nie jestem w tej opinii szczególnie odosobniony. Podobnie szczególnie też nie widzę potrzeby zamawiania usportowionej wizualnie odmiany esprit Alpine, bo choć wygląda ponętnie i we francuskim stylu czaruje różnymi smaczkami, to jednak wymaga głębszego sięgnięcia do portfela. Rekompensata estetyczna to dla mnie jednak trochę mało, tym bardziej, że recenzowana wersja iconic (ależ chwytliwa nazwa! 🙂 ) to w moim przekonaniu wszystko, czego potrzeba, w bardziej eleganckim anturażu. Mam natomiast pewien drobny problem specyfikacyjny z Australem, bo kilka dni spędzonych z nową propozycją Renault uzmysłowiło mi, że Francuzi podeszli dosyć skromnie do kwestii odpowiedniej konfiguracji samochodu. Pozwól, że wyjaśnię…

Osobiście chciałbym wersję iconic, jak testowana, bo to śmiałe wprowadzenie marki Renault na wyższy poziom wtajemniczenia odnośnie wyposażenia. Technologia LED zagościła tutaj na stałe – mamy podświetlenie tablicy rejestracyjnej w ów technologii, podświetlenie wnętrza, podświetlenie nastrojowe w blisko 40 różnych kolorach (minus: oszczędzono na tylnych drzwiach), tylne światła z dynamicznymi kierunkami, a za „symboliczną” dopłatą 4 000 złotych – matrycowe reflektory przednie także z dynamicznymi kierunkowskazami. W końcu porządne reflektory w samochodzie tej marki! Poza tym zawiązała się na przykładzie Australa nowa współpraca i za „symboliczną” dopłatą 4 500 złotych możemy raczyć nasze uszy znakomitym dźwiękiem systemu audio harman/kardon. Uwagę zwracam również na spory, czytelny i wyświetlający dużo informacji wyświetlacz przezierny, za 3 000 „pe-el-en”. Nie mówię o tym bez powodu lub celem obśmiania drogich opcji – te i podobnie jak wiele innych elementów na pokładzie Australa, czynią z tego modelu kompletnie nową propozycję, samochód wyraźnie odcinający się od produktów, jakie do tej pory znaliśmy pod znaczkiem podnośnika samochodowego. Inne modele to nieźle wypieczony burger, ale z restauracji podlegającej dużej sieci, natomiast Austral to dobrze wypieczony odpowiednik z dużą ilością dodatków z restauracji specjalizującej się w burgerach – taka jest różnica. Osobiście wolałbym natomiast obręcze w rozmiarze 19 cali zamiast dwudziestek, ponieważ te ograniczają trochę komfort resorowania. Kłopot w tym, że felgi 19 cali są w odmianie techno, która już nie dysponuje wspomnianymi elementami dla wyższych sfer. I tak źle, i tak niedobrze – mówiłem, że Francuzi mogli pomyśleć nieco szerzej.

Muszę też nieco pokręcić nosem, bo rozczarowało mnie trochę wyciszenie aerodynamiczne pojazdu i błyskotliwość resorowania zawieszenia. Przyznam się, że oczekiwałem komfortu resorowania przynajmniej na wysublimowanym poziomie, chociaż w trybie Comfort, który może przecież chociaż tyle obiecywać, tymczasem recenzowane ostatnio Kangoo wydało mi się pod tym względem na wyższym poziomie. Rozumiem seryjne 20 cali w odmianie iconic, niemniej Austral jest sztywny. Taka charakterystyka pasowałaby do wspomnianej odmiany esprit Alpine, lecz ja oczekiwałem większego zrelaksowania i ukojenia zszarganych nerwów. Co ja będę mówił – nie dostarczyło mi tego zawieszenie, ale kabina jak najbardziej. Mam nieodparte wrażenie, jakby prezes Renault przyszedł któregoś słonecznego poranka do biura, wezwał swojego zastępcę i z bólem w tyłku powiedział: „Matthieu, koniecznie musimy zacząć robić wnętrza na poziomie, z poszanowaniem naszej klienteli.” No i cóż, to widać: materiały są niezłej próby, kapitalnie spasowane, większość elementów obłożono ekologiczną skórą, grafiki zegarów są jakby poważniejsze i te multimedia… Chwilę mi zajęło przyzwyczajenie się do nowej obsługi, ale biorąc pod uwagę jakość wyświetlacza, ów obsługę, intuicyjność, zwrócony w stronę kierowcy ekran i pomysł całego kokpitu, Renault poczyniło znaczący krok do przodu. Nie wygłupiajmy się – to nie jest premium, ale dużo wyższa klasa w stosunku do tego, co znaliśmy, wyższa niż w odpowiedniku spod emblematu Nissana. To chyba spora zaleta. Dodam, że prowadzenie i układ kierowniczy angażują – samochód precyzyjnie odpowiada na komendy i należy do bardzo posłusznych. Ciekawe, że nie miałem równie negatywnych odczuć względem układu napędowego, bo to przecież kopia z aktualnego modelu Qashqai – benzynowe, czterocylindrowe 1.3 TCe o mocy 160 koni mechanicznych w układzie miękkiej hybrydy. Bardzo miękkiej, bo z instalacją zaledwie 12V, ale cóż – dynamika jest niezła, kultura pracy silnika znakomita, bezstopniowa skrzynia nie szarpie (czasami ma jednak pewne zawahania), a spalanie raczej takie sobie. Na plus zwrotność pojazdu. 

Nowy etap w historii francuskiego Renault? Pamiętam, jak rodacy Jego Wysokości Pana Macrona prezentowali Clio piątej generacji – też miałem wrażenie, że mówimy o czymś nowym, lepszym, wyżej mierzącym. Teraz jest podobnie, ale model Austral pokazał bardzo szerokie możliwości firmy, która 15 lat wstecz była oficjalnie wyśmiewana i wytykana palcem za, no cóż, zacofanie. Austral wrzucił pod tym względem zauważalnie wyższy bieg i stanowi doskonałą zapowiedź kolejnych nowości, a jedną mieliśmy okazję już poznać – nową generację Espace. Nie mówimy o rewolucji ustrojowej, ale coś wyraźnie upadło we francuskim rządzie i obalono to, co już dawno zostać obalone powinno.

Recenzja wideo Renault Australa iconic 1.3 TCe 160 KM MHEV

Opracowanie: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*