Sweter, ale świąteczny
Prawie trzy lata wstecz zachodziłem w głowę, jak i dokładnie gdzie Czesi zamierzają upchnąć do swojego portfolio model Scala. Mój kłopot mentalny polegał na tym, że popularna Škoda dysponowała przecież rozrywającą klientów Octavią i dumnie głosiła (może raczej przebiegle głosiła), że to reprezentant segmentu C, nawet, jeśli w towarzystwie pozostałych kompaktów zawodnik Škody był niczym los na loterii, promocja droższej benzyny w cenie podstawowej lub zwyczajnie obszerniejsze mieszkanie w cenie kawalerki. Czesi mają najwyraźniej wyczucie do robienia intratnych biznesów i oferowanie modeli zgrabnie wciskających się między segmenty okazało się znakomitym pomysłem, aż tu nagle wtem: informacja o debiucie klasycznego hatchbacka. Cóż, minęły niespełna trzy lata, Scala radzi sobie na rynku najwyraźniej całkiem nieźle, a branża motoryzacyjna ponownie udowodniła, że jest w stanie wytrzymać naprawdę sporo. Do salonów czeskiego producenta będzie już powoli wchodzić Scala po niedawnym faceliftingu, niemniej do mnie trafiła jeszcze wersja sprzed modernizacji…
Zapytacie: po co? Są ku temu dwa istotne powody. Czerwony okaz na moim parkingu (wiedzieliście, że lakier Czerwony Velvet wymaga dopłaty aż 4 500 złotych?!) to bowiem wizualnie usportowiona odmiana Monte Carlo, która optymistycznie będzie się odnosić do sławnych rajdów i pozostawionego na oesach potu kierowców, niemniej dla przeciętnego klienta czeskiej Škody będzie to zwyczajnie oznaczać łechcący ego wygląd samochodu, wymagający dodatkowych pieniędzy na rachunku końcowym. Co wobec tego dostaniemy? Czarne oznaczenia modelu, oznaczenia wersji na przednich błotnikach, czarną atrapę chłodnicy, obudowy lusterek zewnętrznych i wkłady przednich reflektorów, trójramienną, skórzaną kierownicę z oznaczeniem wariantu Monte Carlo, czerwone wstawki kabiny oraz kubełkowe fotele, które są niezmiennie znakomite. Wspomnę dodatkowo, że Monte Carlo daje więcej lepszego samopoczucia w standardzie, czytaj: więcej seryjnego wyposażenia, dlatego chociażby recenzowany egzemplarz posiadał reflektory w technologii LED, panoramiczny dach, siedemnastki w nadkolach czy tylne światła z dynamicznymi kierunkowskazami oraz wspomnianą technologią LED. Cieszy oko? Bez wątpienia, choć w moim odczuciu sportowego charakteru mamy tutaj mniej więcej tyle, co wartości odżywczych w paczce czipsów. Monte Carlo służy wyłącznie dostarczaniu tej wizualnej, dodatkowej wartości, bo pod każdym innym względem recenzowany egzemplarz dokładnie licował z tym sprawdzanym zimą 2019 roku, a to prowadzi mnie do powodu numer dwa niniejszego testu…
Czy Scala została w jakikolwiek sposób ulepszona, poprawiona i dostosowana, by odpowiadać wyższym znacząco wymaganiom klientów? Bazując na czerwonym hatchbacku (za 4 500 złotych lakier!) z przykrością stwierdziłem, że nie bardzo. Poziom wyciszenia mógłby być znacząco lepszy (przy wyższych prędkościach słyszalny był wyraźny szum, jakby okna nie były domknięte), spasowanie materiałów nadal świadczyło, że czescy inżynierowie bardziej przyłożyli się do zmontowania chociażby Octavii niż Scali, z panelem klimatyzacji w dalszym ciągu trzeba walczyć za pośrednictwem dotykowego ekranu (na szczęście ten funkcjonuje dobrze i szybko) i przyzwyczajcie swoje ciało do całkiem jędrnego poziomu resorowania, jeśli na Waszej liście motoryzacyjnych życzeń jest właśnie model Scala. Interesujące natomiast okazało się to, że o ile zawieszenie wykazywało się jędrną charakterystyką, o tyle nie czułem się do końca pewnie za kierownicą podczas niektórych manewrów, ale to najprawdopodobniej wina dosyć wątpliwych jakościowo gum Nexen w nadkolach. Tak było całkowicie i bezapelacyjnie poprawnie, a co za tym idzie: porządnie, całkiem przewidywalnie i satysfakcjonująco, pod względem funkcji absolutnie bez większego zarzutu. Aha, wolałbym jednak automatyczną skrzynię DSG, nawet, jeśli podczas recenzowania odmiany Style delikatnie narzekałem pod adresem płynności działania ów urządzenia – manualna skrzynia jest całkowicie w porządku, nie haczy i wykonuje dokładnie pracę, o jaką poprosimy, niemniej oczekiwałem, że w odmianie Monte Carlo będzie „ciaśniej” i precyzyjniej działać. Nic z tych rzeczy – jest dobrze, odpowiednio i – znowu to słowo – satysfakcjonująco, ale nic ponadto.
Biorąc zatem pod uwagę dotychczasową opinię, warto zdecydować się na usportowioną Scalę w starszej nieco wersji? Ujęła mnie w tym samochodzie dosyć zaskakująca kwestia. Nie chodzi wcale o wizualne dodanie recenzowanemu hatchbackowi trampek i modnego dresu, bo dzięki temu nie zostaniemy nagle profesjonalnym sportowcem. Zresztą, jak wspomniałem, „Monte Carlo” pełni tutaj rolę przede wszystkim estetyczną, bo samochód resoruje bardzo podobnie, takoż się prowadzi, a silnik 1.5 TSI ze swoimi 150 koniami mechanicznymi gwarantuje naprawdę satysfakcjonującą dynamikę (i niezłe brzmienie :-)). Nie chodzi również o elementy, które wymagają pewnego dopracowania, jak chociażby wycieraczka pozostawiająca spory margines nieoczyszczonej szyby. Trudno zresztą, by niedociągnięcia samochodu okazywały się dla mnie nagle seksowne i pociągające. Urzekający natomiast jest fakt, że w roku 2023 możemy jeszcze zamówić pojazd o takim stopniu normalności – z tradycyjnymi zegarami, które otrzymały białe fragmenty na tarczach, z monochromatycznym wyświetlaczem komputera pokładowego, z czterocylindrowym, naprawdę satysfakcjonującym motorem, poprawnie działającą skrzynią manualną i z fizycznymi przyciskami. Samochód, który nie rozłoży na łopatki oczekującego wodotrysków prezesa firmy informatycznej, ale niczego w nim brakować nie powinno (no dobra, ja bym chętnie dorzucił opcjonalne audio) i taki samochód wciąż kosztować będzie całkiem przyzwoicie (recenzowana Scala: około 120 000 złotych, ale pozostało jeszcze trochę opcji do zaznaczenia). Z punktu widzenia człowieka doceniającego stare i sprawdzone rozwiązania, a przede wszystkim doceniającego bardziej „monochromatyczny” charakter całego pojazdu, to może być spora zaleta, ale raczej nie wyobrażam sobie, że większość statystycznych klientów zwraca szczególną uwagę na to, jak samochód traktuje niełatwe czasy, w jakich przyszło mu funkcjonować. Klient chce więcej, lepiej, mocniej, chce mieć poczucie dobrze zainwestowanych pieniędzy, a nie poczucie wydania środków na średnio udaną namiastkę Passata „ulubionego” sąsiada. W takim świetle model Scala to przekonujące i całkiem kompletne urządzenie, ale dla świętego spokoju poczekałbym na wersję zmodernizowaną, która, naturalną koleją rzeczy, powinna być konstrukcją dojrzalszą, przy zachowaniu całego trzonu charakteru danego modelu, czyli charakteru ciepłego i funkcjonalnego swetra.
No Comments