Większa bateria gwarantem szczęścia?
Więcej akumulatora, zasięgu czysto elektrycznego, ale i masy własnej, bo dzisiejszemu bohaterowi w śnieżnobiałym lakierze nadwozia przytyło się całkiem solidnie – około 100 kilogramów. Wszystkiego tak naprawdę mamy tutaj więcej, tylko czy nadmiar jest zawsze dobrą wiadomością?
Świeżo co gościłem na swoim zdecydowanie skromnym podjeździe najnowszą Hondę CR-V – samochód tyleż satysfakcjonujący i pozytywny w odbiorze, co karmiący potencjalnego zainteresowanego solidną dawką niewielkich rozczarowań, a jak wiadomo, kropla drąży skałę. No i wydrążyła, dosyć mieszane uczucia i nie do końca przekonanie u autora niniejszego wstępu, ale ja nie o tym. W normalnych okolicznościach przyrody, czyli zakładam brak możliwości ładowania samochodu (chyba, że wykorzystując publiczne ładowarki), powiedziałbym, że konwencjonalna hybryda jest spełnieniem wszystkich praktycznie wymagań – nie trzeba kołować wokół pojazdu z kablem i walczyć z ładowarką (alternatywnie z panią na infolinii), oszczędzamy na masie, a w CR-V i tak ją czuć, no i mamy poczucie wykorzystywania stu procent faktycznego potencjału naszej maszyny. Poza tym plug-in, co jest interesujące, posiada identyczną moc 184 koni mechanicznych, ale za to napęd wyłącznie na koła przednie. Więcej pieniędzy za więcej kilogramów, mniejszą użyteczność, taką samą dynamikę oraz jedynie pojemniejszy akumulator (17,7 kWh)? Czy to ma sens? Zapraszam do podsumowania wideo:
Opracowanie: Patryk Rudnicki
No Comments