Dacia Duster Journey Hybrid 4x2

Dacia Duster Journey Hybrid 4×2 – test

Hybryda to nowy poziom dla modelu Duster

Czegoś takiego jeszcze nie było w gamie budżetowego Dustera. Gwoli ścisłości: rumuński samochód produkcji francuskiej, przynajmniej w niektórych swoich wcieleniach, powoli zatraca pielęgnowane latami miano „najkorzystniejszej oferty, biorąc pod uwagę wymiar zwrotny w stosunku do pieniędzy, jakie trzeba za to zapłacić”, ale wspominałem o tym przy okazji niedawnej wizyty zasilanego gazem LPG Dustera. Powiedziałem też o moim zrozumieniu dla takiej strategii producenta, bo choć model sam w sobie posiada delikatne niedoskonałości, to wciąż prezentuje godną oraz interesującą ofertę w czasach finansowego „dojenia” klientów (nazywajmy rzeczy po imieniu ;-)) i promocji elektryfikacji, ale dzisiaj powiemy o Dusterze, który jest kompletną nowością dla klientów, co może oznaczać kilka rzeczy…

Koncern Renault zaczerpnął hybrydę z takich samochodów, jak model Arkana czy miejskie Clio i przeszczepił ów rozwiązanie do aktualnego Dustera. Oznacza to więc, że mamy do czynienia z tą bardziej dopracowaną hybrydą francuską, która wykorzystuje czterocylindrowy motor 1.6 i generuje moc 140 koni mechanicznych. Oznacza to również nową organizację w gamie Dustera, bo mówimy o najmocniejszym wariancie popularnej Dacii, o wariancie najbardziej zaawansowanym i topowym, a to są chyba wystarczające argumenty, by odpowiednio wywindować sferę finansową do góry i tak właśnie zrobiono – recenzowany Duster kosztował ponad 122 tysiące złotych i możemy oczywiście mówić, że to chyba najtańsza hybryda na rynku oferująca tak wiele, niemniej pewna bariera psychologiczna właśnie została przekroczona. Wydaje mi się, że pytanie winno brzmieć inaczej, bo nie chodzi tutaj o fakt, czy Duster HEV jest wart tych pieniędzy, tylko czy klientela będzie potrafiła zrozumieć i uargumentować tę cenę. Ja Wam opowiem, na ile skutecznie robi to sam Duster – zapraszam więc do podsumowania:

Recenzja wideo Dacii Duster Journey Hybrid 4×2

GALERIA:

Opracowanie i tekst: Patryk Rudnicki
Zdjęcia: Bartosz Kowalewski / BKfoto

No Comments

Leave a Comment

*