Konserwatysta
Byliście od początku zafascynowani modelem Kamiq? Ja nie i przyznaję się do tego bez przypalania gorącymi kamieniami, ale potrafię sobie wyobrazić, że czeski reprezentant segmentu B wiercił dziurę w głowach potencjalnych klientów i nie chodzi wcale o to, że był tak wspaniałym samochodem. Osobiście miałem – i zasadniczo nadal mam – trochę mu do wytknięcia, niemniej odnoszę czasami wrażenie, jakby wszystko, co nosi emblemat czeskiego producenta i zostało wyprodukowane przez naszych przyjaznych sąsiadów, z marszu było skazane na odniesienie sukcesu. W pewnej chwili włodarze Škody powzięli decyzję, że crossover miejski to przecież kura znosząca posrebrzane jajka, więc należy to zrobić i choć Kamiq od samego początku wydawał mi się pojazdem bezpłciowym i szarym, to nie można było mu realnie zbyt wiele zarzucić, a społeczeństwo najwyraźniej bardzo go polubiło. Jak będzie po modernizacji?
Odnoszę wrażenie bardzo zachowawczego traktowania recenzowanego modelu przez Czechów, ponieważ nie będąc zwolennikiem czeskiej marki, nie studiując broszur marketingowych lub nie interesując się zwyczajnie branżą motoryzacyjną, jest ewentualność minięcia zmodernizowanego Kamiq’a na ulicy i nie zorientowania się w ogóle, że coś uległo zmianie. Nie jestem do końca przekonany, czy to właściwe działanie promocyjne Czechów, bo skoro nie dostrzegamy efektu świeżości, to świadczy to, potocznie mówiąc, o „zagrzybieniu” określonego produktu, a tak być nie powinno. Klienci powinni zobaczyć Kamiq’a w nadmorskim kurorcie i zapiać fascynacją, że to nowe wydanie, ulepszona wersja, którą wszyscy za chwilę będą chcieli posiadać. Niekoniecznie – moja partnerka zapytała: co tutaj się właściwie zmieniło, bo nie widzę różnicy? Pokazuję: sygnatura tylnych lamp jest aktualnie podzielona na dwie części, symbolicznie zmienił się front pojazdu, na przykład światła do jazdy dziennej, a w kabinie zagościły nowe materiały wykończeniowe. Ok, pewnie zmieniło się coś więcej, o czym skrzętnie będzie nas przekonywał sam producent, ale ja mówię o elementach dostrzegalnych, które mają jakąkolwiek szansę zmiany odbioru prezentowanego samochodu. Konsekwentnie zatem: odbiór się zmienił?
Nie jestem przekonany – silniczek 1.0 TSI dysponuje teraz mocą 115 koni mechanicznych i pozostał optymalnym wyborem do tego samochodu, przekładnia DSG jak zwykle nie zawodzi błyskotliwością działania, Kamiq jest przyzwoicie wyciszony (jak na segment B), może być znakomicie wyposażony i to wyposażenie z gatunku zaawansowanego i faktycznie działającego (recenzowany egzemplarz to dopchana opcjami wersja Selection za 144 500 złotych), a wszystko zostało podane w tak jasny, czytelny i klarowny sposób, że aż odrobinę nudny. Wciąż czuję się na pokładzie modelu Kamiq, jakbym prowadził święty spokój, uporządkowany pokój oraz propozycję, która daje to, czego faktycznie potrzeba. To najbardziej bezpłciowa opcja w segmencie crossoverów miejskich, jaką znam, ale jednocześnie znakomicie pomyślana i zrealizowana. Można zarzucić Škodzie charakter, podobny do czajnika, niemniej w tym szaleństwie jest metoda i po liftingu to zdecydowanie lepszy samochód, choć nie jakoś mocno zauważalnie.
Podsumowanie:
No Comments