Renault Espace F1 (1995)

Renault Espace F1 – Dowód szaleństwa

Środowisko motoryzacyjne, sądzę, że by potwierdziło: Renault potrafi budować samochody ostre, na pograniczu bezkompromisowości, sportowe. Wszystko zamyka się w dziale Renault Sport, dlatego produkt finalny z warsztatu francuskich inżynierów, możemy być chyba pewni, dysponuje relatywnie obfitym zastrzykiem szaleństwa, niemniej zwariowane Clio R.S. czy gdzieś na pograniczu Mégane R.S. to jedno, a historia to drugie…

Projekt, o którym chciałbym powiedzieć kilka słów, był specjalny i stanowił dowód tego, że Renault miało gigantyczne cojones. Ba, nie wiem, czy nie był to najbardziej zwariowany projekt francuskiej marki, bo że wymagający, to chyba oczywiste. Krótkie tło historyczne: 1995 rok – Renault czynnie działa w Formule 1, a jego partnerem w „królowej motorsportu” jest zespół Williams. To również istotna wiadomość dla samego producenta: model Espace celebruje dziesięciolecie obecności na rynku i wcale beznadziejnie sobie nie radzi. Jak bardzo rządnym rozgłosu trzeba być, by owe dziesięciolecie samochodu typu MPV celebrować pojazdem sportowym? A może to wspomniana odwaga, która zaowocowała tym, że 25 lat później mówimy o tym z wypiekami na twarzy? W zasadzie nieistotne – powstało Renault Espace F1, w jednym egzemplarzu, ekstremalne jak tylko mogło być.

Renault Espace F1 (1995)
Renault Espace F1 (1995)

Minivan zyskał na swojej masywności, otrzymał stosowny pakiet ospojlerowania, zauważalny spojler i wyglądał, jakby miał za moment zepchnąć każdego z drogi niczym pełnoprawny spychacz. Nadwozie wykonano z karbonu, doświadczenie i współpraca z Williamsem pozwoliły wykorzystać gigantyczne V10 o pojemności 3.5, które produkowało 800 koni mechanicznych (umieszczono je centralnie), a Espace otrzymało napęd wyłącznie na koła tylne. Kto jeździł kiedyś tym samochodem w Gran Turismo, ten zapewne pamięta jego narwany charakter i kłopoty z utrzymaniem go w spokoju. Kurczę, podjęto w końcu próbę zbudowania samochodu ekstremalnego w nadwoziu autobusu. To jakby oczekiwać, że rybny kuter będzie równie zwrotny, co skuter śnieżny. Wyszło efektownie, interesująco, z wolnossącym silnikiem FW14 musiało tak być, a poza tym Espace F1 robiło podobno 100 km/h w okolicy 2,8 sekundy i nadal potrafiło zabrać na pokład cztery osoby. Skrzynia? Sześciobiegowa, sekwencyjna, półautomatyczna. Jak mówiłem – szaleństwo.

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*