The Grand Tour: Eurocrash (2023)

The Grand Tour: Eurocrash (2023) – wrażenia

Trójka prezenterów brytyjskiego programu „Top Gear”, kiedyś, zawitała w najnowszej realizacji „The Grand Tour” Amazona do naszego smutnego kraju – to już brzmi wyjątkowo i doskonale wiem, że popełniłem słowne świętokradztwo przytaczając nazwę programu, który sławni prezenterzy zapewne już dawno wyparli z pamięci, ale to wciąż ten doskwierający niedosyt po skandynawskiej przygodzie. Mimo wszystko byłem ogromnie ciekawy, jak do tego doszło, że Brytyjczyków przywiało nagle do państwa horyzontalnej inflacji, absurdalnych przepisów oraz pierogów. No cóż, obejrzałem europejski wypadek całkiem szybko, dlatego mogę Wam powiedzieć, czy warto inwestować w subskrypcję platformy Amazon Prime. Jedziemy…

Powód całego wydarzenia okazał się dosyć naciągany, ale nie miało to żadnego znaczenia. Clarkson, Hammond i May (oraz, rzecz jasna, liczna grupa kamerzystów i całego zaplecza organizacyjnego) wybrali się bowiem w podróż, której nikt jeszcze nigdy – prawdopodobnie – nie odbył. Rozwojowa i obiecująca wymówka do zorganizowania kolejnych wypraw, ale wróćmy do clou programu. Brytyjscy prezenterzy mieli rozpocząć w gdańskim porcie i pokonując blisko 2 200 kilometrów, oczywiście z interesującymi, wymagającymi, ale też z historycznym tłem przystankami, ich celem było słoweńskie jezioro Bled. Dodam jedynie: szalenie malownicze jezioro Bled i z punktu widzenia motoryzacyjnego zbyt błahym i prostym byłoby wybrać się w taką podróż luksusowym Benltey’em czy nawet ryczącym Lamborghini. Dowiedziałem się o samochodach, o których istnieniu nie wiedziałem. Znaczy o jednym nie wiedziałem, a mianowicie o zabawnym Crosley’u, który okazał się „delikatnym” uciemiężeniem Jamesa May’a. Samochód z lat czterdziestych wydaje się wątpliwym rozwiązaniem w obecnych czasach, ale nie będę zdradzał – oprócz Crosley’a wystąpił jeszcze Chevrolet SSR (pikap z otwieranym elektrycznie dachem i potężnym V8) oraz Nissan Silvia z body pojazdu Cruelli De Mon. Zacnie…

Odpowiedzmy zatem na pytanie: czy warto i czy realizatorzy odbili się po skandynawskiej, nazbyt efekciarskiej wtopie? Moim zdaniem tak. Udane i trafne pomysły, spora dawka świeżej wiedzy, prezentacja wycinka motoryzacji, który okazał się bardzo zaskakujący i brak wymuszonego humoru. A, no i nie było żadnego wybuchu, a i tak europejski wypadek (dosłownie i w przenośni) okazał się naprawdę udaną realizacją. Jeśli obejrzycie, to zobaczycie latający samochód, pojazd ze świecznikami, zaklinowanego Clarksona i akcję ratunkową z niezwykłą pompą – moim zdaniem warto.

zdjęcie główne: auto-swiat.pl

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*