Renault Clio techno 1.0 TCe 90 KM X-Tronic

Renault Clio techno 1.0 TCe 90 KM X-Tronic – test

Wybór na siłę?

Kiedyś bliska mi osoba zdecydowała się na zakup używanego Renault Clio trzeciej generacji z tajemniczym dopiskiem „Collection”. Wówczas zachodziłem w głowę, co może oznaczać naklejony (trochę wzorem aktualnej Dacii) na klapę bagażnika, enigmatyczny napis. Czy może bliska mi osoba została dotknięta palcem szczęścia motoryzacyjnego i weszła oto w posiadanie limitowanego wariantu, o którym branża zdążyła już dawno zapomnieć, a może autoryzowany dealer francuskiej marki postanowił zagrać w dziwną grę i całą historię o wyodrębnionej odmianie Clio bezczelnie zmyślił? Otóż nie – obydwa warianty odpowiedzi były na wskroś błędne, ponieważ Clio trzeciej generacji rzeczywiście otrzymało wersję Collection, ale nie była ona w jakikolwiek sposób wyjątkowa. Renault wprowadzając na rynek czwartą generację tego modelu do sprzedaży postanowiło, że nie będzie pozbawiać swoich klientów z dnia na dzień wyboru i utrzymało w sprzedaży popularną „trójkę”, ale z ograniczonym wyborem: jako trzy- lub pięciodrzwiowego hatchbacka, z benzynowym silnikiem 1.2 o mocy 75 koni mechanicznych (to były jeszcze czasy, kiedy tak małe silniki posiadały cztery cylindry) lub półtoralitrowym dieslem i wersja Business lub nieco uboższa Alize, przy czym już ta niższa wydawała się wystarczająca pod względem oferowanego wyposażenia. Ot właśnie Collection. Jako ciekawostkę dodam, że poprzednie Clio II również było proponowane bardzo długo w sprzedaży, bo do 2012 roku we Francji (jako wariant Campus), a na rynku argentyńskim nawet podobno do roku 2018. Jak widać, przywiązanie do miejskiego hatchbacka było skrzętnie zaplanowane i budowane, ale po co właściwie przytaczam cały ten zarys historyczny?

Z najnowszym Clio piątej generacji zdążyłem się już całkiem dobrze zapoznać i nie będę ukrywał, że dopiero na tle pielęgnowanych mocno poprzedników jest widoczny progres francuskiej marki oraz samego modelu, jaki się tutaj dokonał. Z pewnością miała na to również wpływ sukcesywnie umacniająca się konkurencja – wszak rywalizacja na rynku prawie zawsze pozytywnie wpływa na rozwój, a przynajmniej tak powinno być, niemniej ostatnie lata w marce Renault udowadniają, że kierunek rozwoju, sposób tego rozwoju i właściwe skalibrowanie oferty produktowej najwyraźniej wychodzi tam całkiem nieźle, bowiem, owszem – popularna firma z jakością na poziomie Rollsa nagle się z tego nie zrobi, ale chyba nikt również tego nie oczekuje. Clio V jest właśnie jednym z dowodów, jak można w samochodzie miejskim zamknąć niezłą jakość, zaawansowanie technologiczne, odrobinę wygody i ciekawego designu oraz całkiem przyzwoicie to na końcu wycenić. Nie trzeba się automatycznie decydować na relatywnie drogą hybrydę (choć MG 3 skutecznie zamyka wszystkim usta na tym polu), a jeżeli rozwiązanie z fabryczną instalacją gazową budzi u Ciebie nieuzasadnioną trochę niepewność, zawsze pozostaje opcja z trzycylindrowym silnikiem 1.0 TCe – owszem, brzmi to zabawnie, ale z automatyczną skrzynią bezstopniową wcale zabawne być nie musi. O dziwo, takiego wariantu jeszcze u mnie nie było, więc z dużą przyjemnością goszczę u siebie pomarańczowego mieszczucha i szukam tutaj właściwej grupy docelowej…

Patryk Rudnicki

No Comments

Leave a Comment

*