Jogger idealny?
W dzisiejszym odcinku krótkiej sagi o praktycznym kombi – wciąż – niewiadomego dla wielu klientów pochodzenia, wariant chyba najbardziej wyczekiwany. Perypetie z hybrydowym Joggerem przypominają trochę dogadywanie się z moją ciotką: pierwotnie ma przyjechać i szumnie ten fakt ogłasza, by następnie poddać głębokim wątpliwościom jakiekolwiek przybycie, aż tu nagle grom z jasnego nieba – jednak przyjeżdża. Z Joggerem HEV było podobnie – miał być i wielu ostrzyło sobie zęby na ten wariant, potem debiut hybrydowego Joggera owiany został dużymi wątpliwościami, ale oto w końcu jest, również w moich rękach. 🙂
Trafiła mi się wersja najbogatsza z możliwych, co w odniesieniu do budżetowego w założeniu kombi brzmi niczym określanie Volkswagena Passata B5 prestiżowym (wiadomo, że jest prestiżowy :-)). Złośliwości odłóżmy jednak na bok, ponieważ Jogger nie ma się czego wstydzić: są reflektory główne wykorzystujące technologię LED, kamera cofania, choć wątpliwej nieco jakości, matowy ekran z multimediami oraz bezprzewodowym Apple CarPlay (działa bezproblemowo), systemy bezpieczeństwa, podgrzewane fotele, które są jedną z niewielu opcji wariantu Extreme czy wydajna, choć jednostrefowa klimatyzacja. Jogger przeszedł kilka estetycznych zmian i doskonale zdaję sobie z faktu sprawę, że dorzucenie przykładowo dwustrefowej klimatyzacji byłoby okupione większą ilością dukatów (nie mylić z Fiatem Ducato) w autoryzowanym salonie, ale sądzę, że klienci byliby gotowi ponieść ten dodatkowy koszt – wszak mówimy o pełnoprawnym samochodzie rodzinnym, do tego siedmioosobowym. Brak wentylacyjnych otworów na kanapę czy regulacji podparcia odcinka lędźwiowego traktuję natomiast w kategoriach ekstremalnego „polaczenia” (czytaj: oszczędzania w negatywnym rozumieniu) – w cenie 80 tysięcy złotych może jeszcze znalazłbym argument broniący, niemniej recenzowany egzemplarz to koszt znacznie wyższy. Napomknę jeszcze o specyfikacji Extreme: nie czyni ona z Joggera filmowego kaskadera czy spadochroniarza, który skacze bez wspomnianego spadochronu – to komplet estetycznych wykończeń, całkiem niezłych wizualnie, kolorystycznych dekorów, a poza tym, dostajemy gumowe dywaniki oraz funkcję do jazdy po bezdrożach (a Głowa naszego państwa znakomicie i płynnie mówi po angielsku…).
Co z tą hybrydą – warto było czekać? Myślę, że tak, bo wspomniana hybryda to doskonale znane rozwiązanie z koncernu Renault o mocy 140 koni mechanicznych, a więc to najmocniejszy i najsprawniejszy Jogger do tej pory, z umiejętnością częstego poruszania się czysto elektrycznie. Czy płyną z tego jakiekolwiek oszczędności? Zużycie paliwa jest rzeczywiście niskie (trasa z prędkością 130 km/h na tempomacie przy mocnym wietrze to 6 litrów :-)), do tego zwiększona wygoda, bowiem korzystamy z automatycznej skrzyni biegów, a dynamika jest przyzwoita, niemniej pamiętajmy, że nie będzie to bezstresowa kapsuła odseparowująca nas od świata zewnętrznego i do tego ekologiczna. Hybryda funkcjonuje tutaj niezwykle… Hmm – żywiołowo, to znaczy słychać różne, dość niepokojące dźwięki od strony automatycznej skrzyni, do czego hybryda Renault już nas przyzwyczaiła, spalinowy motor 1.6 kulturą pracy nie grzeszy, a ponadto czuć każdą zmianę pracy układu hybrydowego – włączanie i wyłączanie się motoru spalinowego tudzież „przepięcia” w skrzyni MMT. Wygląda to mniej więcej tak, że diagram funkcjonowania hybrydy jest w tym samochodzie zbędny, bo to Wy siedzicie w tej hybrydzie i doskonale wiecie, co system aktualnie robi. Można się było tego spodziewać po budżetowej marce, jaką Dacia wciąż się anonsuje, tylko jest drobna niedogodność, która zmusza do przemyślenia całej transakcji – hybrydowy Jogger kosztuje wyjściowo 118 850 złotych, a recenzowany egzemplarz 124 850 złotych…
Miejmy jasność: to wciąż najtańsza propozycja siedmioosobowa na rynku i oczywistym było, że hybryda będzie odpowiednio droższa, więc założenie dotyczące kreowanego wokół Joggera marketingu zostało spełnione. To wciąż samochód znakomity – fantastycznie spasowany, ciekawie wykończony, praktycznie rozwiązany i udanie skrywający budżetowe pochodzenie, ale ów pochodzenia i budżetowości się nie wyzbędzie. Siedzenie w środku, prowadzenie czy komfort resorowania są wystarczające, jak w przyzwoicie zaprojektowanym i zrealizowanym urządzeniu, które ma działać i spełniać pewne założenia, niemniej czuć w tym samochodzie, że na proces realizacji był ograniczony nieco budżet. Przypomina mi to średniej półki cenowej ekspres do kawy – ma sporo funkcji, kosztuje przyzwoicie i można być z niego bardzo zadowolonym, ale powinniśmy zaakceptować obudowę z kiepskiego plastiku i głośny młynek. Trochę nieokrzesania w przyzwoitym całokształcie i tak właśnie podchodzę do hybrydowego Joggera, tylko czy to nie będzie zbyt droga propozycja? Może lepiej ograniczyć budżet i pozostać z wersją benzynową i fabrycznym LPG? To mocno indywidualne wybory, dlatego tym razem nie odpowiem jednoznacznie, ale jedno powiedzieć mogę: warto było czekać na wariant hybrydowy.
Podsumowanie:
No Comments